Rozdział 13

2.2K 199 113
                                    

- A ty znowu tutaj? - Luka usłyszał nad sobą znajomy głos.

Nie podnosząc nawet głowy schowanej w skrzyżowanych na blacie rękach po prostu podniósł w górę szklankę z whisky w geście powitania.

- Leczę. - mruknął. - Kaca i serce.

- Zerwała z tobą? - zapytała prosto z mostu blondynka siadając obok i zamawiając sobie drinka.

- Nie. Poprosiłem ją o przerwę... - jęknął. - Wybiegła z płaczem i nie odbiera telefonów. Byłem nawet pod jej mieszkaniem, ale jej tam nie było.

- Przerwa? Serio? Jesteś idiotą. - podsumowała biorąc pierwszy łyk swojego właśnie podanego napitku.

- Pocieszasz. - stwierdził i również pociągnął zdrowego łyka bursztynowej cieczy. - Cholera. Jutro znowu będę żałował spotkania ze starym kumplem Jack'iem.

- Ho ho, bardzo głowa bolała?  - uśmiechnęła się wrednie.

- Cholernie . Widać człowiek nie uczy się na błędach. - wzruszył bezradnie ramionami. - A ty co dzisiaj tu robisz, Chloe?

- Poluję na ciebie. Zapomniałeś dać mi wczoraj numer telefonu. - zachichotała.

Nie był w stanie stwierdzić czy mówi to poważnie, czy jednak nie.

Posłusznie wyciągnął jednak z kieszeni spodni swoją wizytówkę podając ją dziewczynie.

- Proszę.

Spojrzała na  niego zaskoczona.

Kurde, no tak, to był jednak żart. Brawo Luka.  Popisałeś się. Nie ma co, świetnie rozumiesz kobiety.

Blondynka wzięła jednak papierek chowając go w torebce.

- No to misja wykonana. - stwierdziła śpiewie mrugając do niego jednym okiem.

Zauważył przy tym, że jej rzęsy są uroczo podkręcone do góry. Przeklął się natychmiast w głowie. Musiał być już nieźle pijany, żeby zachwycać się takimi bzdetami.

- Chyba chce mi się spać. - oznajmił nagle.

- Długo już tu siedzisz?

- Ze trzy godziny będą. - mruknął po chwili zastanawiania się.

Uregulował rachunek i wstał. Niemal od razu runął z powrotem na krzesło barowe.

- To pięknie. - podsumował swój stan słysząc jednocześnie chichot swojej towarzyszki.

- Chodź. Pomogę ci. - zaoferowała przekładając sobie przez plecy jego ramię.

Zmarszczył brwi. Był przecież ciężki jak na kupę mięśni przystało, a ta drobna dziewczyna w ogóle się tym nie  przejęła. Co ona? Ma super siłę? Gdyby nie blond włosy obstawiał by,  że jest Biedronką.

Zapytała go o adres i zamówiła taksówkę wyprowadzając przy okazji na zewnątrz baru.

Jakieś dwadzieścia minut później stali już pod drzwiami jego mieszkania.

W czasie drogi alkohol trochę ustąpił i Luka stał już o własnych nogach.

- Dzięki. - mruknął otwierając - Wejdziesz na herbatę?

- Umm, o drugiej nocy ? - zaśmiała się promiennie szczerze rozbawiona.

- Dlatego nie proponuję kawy. - zauważył. - A alkoholu mam na dzisiaj dość.

- W porządku. Zrób tą herbatę. - weszła do salonu i rozsiadła się na kanapie.

To było zdecydowanie nietypowye doświadczenie.

Siedzieć nad ranem z kimś poznanym wczoraj na knanapie będąc gdzieś pomiędzy upiciem, a trzeźwością i sączyć powoli aromatyczny napar.

Jednak mimo to Luka czuł się dziwnie spokojny i odprężony.

Chloe odłożyła kubek i wstała nagle podchodząc do komody stojącej obok telewizora. Stało na niej pełno ramek ze zdjęciami. Głównie jego i Marinette z ostatnich trzech miesięcy.

Wzięła jedną z nich w dłonie przyglądając się uważnie.

- Pewnie każdy wam mówił, że wyglądacie razem na szczęśliwych i bardzo do siebie pasujecie, więc nie będę się powtarzać. Ale naprawdę sądzę, że powinieneś kupić sto jeden czerwonych róż i iść błagać o wybaczenie. Marinette jest najbardziej wyrozumiałą osobą jaką poznałam. Na pewno jeszcze... Dasz  radę to naprawić. - powiedziała z uśmiechem blondynka odkładając z powrotem zdjęcie.

- Naprawdę myślisz, że mam szansę? Nie odbierała telefonu...

- Oczywiście, że nie odbierała! Czy ty chciałbyś, żeby osoba, która z tobą zerwała usłyszała twój roztrzęsiony głos? - zapytała Chloe przykładając sobie dwa palce do skroni.

- Eee... - mruknął niepewnie. - A co to za różnica ?

- Eh, faceci. Po co ja w ogóle pytam? - przewróciła oczami - To, że nie odebrała  jest lepsze, niż gdyby odebrała, co oznaczałoby,  że się tym wszystkim nie przejęła.

- Wasz sposób myślenia jest zwariowany. - stwierdził włączając telewizor. - Pójdę do niej jutro po jej pracy. Powinienem złapać ją pod sklepem.

- Co będziesz oglądał? - przysiadła się ponownie porywając po drodze koc, którym nakryty był fotel obok kanapy.

Otuliła się szczelnie tworząc kokon i również wlepiła swoje błękitne ślepia w ekran.

- Co powiesz na komedię? - zapytał błądząc po kanałach.

- Cokolwiek będzie dobre. - stwierdziła układając wygodnie głowę na oparciu kanapy.

- Nawet horror? - zapytał z złośliwym chichotem.

- Gorszego, niż nasze życia pewnie nie znajdziesz. - odparowała z uśmiechem zwycięscy.

Nadął policzki niczym typowe dziecko gdy coś pójdzie nie po jego myśli. Gorączkowo zaczął myśleć co  mógłby zrobić, aby ratować resztki dumy.

- To mój koc. - stwierdził w końcu łapiąc za róg błękitnego, futrzanego materiału.

- Naprawdę chcesz zniszczyć to dzieło sztuki ? - jęknęła wskazując ruchem głowy na starannie uwity kokon. - Weź sobie jakiś inny.

- Mam tylko ten. - zauważył. - A kołdra byłaby za ciepła.

Westchnęła i burcząc coś pod nosem odstąpiła mu kawałek okrycia.

***

Było gdzieś po trzeciej nad ranem gdy wróciła do mieszkania.

Niemal od razu rzuciła się na łóżko wzdychając ciężko. Była wykończona. Fizycznie i psychicznie.

- Mam dość, Tikki. - szepnęła wtulając się w poduszkę.

Kwami usiadło na jej głowie.

- Jestem z tobą, Mari. Pamiętaj, zawsze będę. Przejdziemy przez to razem. - pisnęła cicho jej przyjaciółka.

- Jutro pójdę do Fu. Tym razem chodźby nie wiem co.  - postanowiła.

Obróciła się na plecy sięgając po telefon. Nie czuła się ani trochę senna.

Westchnęła widząc dwadzieścia trzy nieodebrane połączenia.

Jedno od mamy, trzy od Alyi.

Dziewiętnaście od Luki.

Czego chciał?

Rzuciła telefon na szafkę nocną. Nie miała ochoty o tym wszystkim teraz myśleć.

Zupełnie jakby przez ostatni rok  problemy kumulowały się, aby teraz uderzyć w nią z pełną siłą.

Leżała wpatrując się w sufit.

Nie wiedziała czy zasnęła po godzinie czy po dwóch. W każdym razie gdy zamknęła oczy niebo za oknem zaczęło już powoli się rozjaśniać.

Zaczynał się nowy dzień, któremu wcześniej czy później będzie musiała stawić czoła.

Owity w ciemność [Miraculous FanFiction]Место, где живут истории. Откройте их для себя