Rozdział 19

2K 197 201
                                    

- To był zły pomysł. - westchnął chłopak poprawiając troszkę zbyt mocno zaciśnięty wokół jego szyi krawat.

Spojrzał niepewnie na trzymany w swoich dłoniach bukiet czerwonych róż.

- To jest genialny pomysł. Po prostu zrób tak jak mówię i powiedz to co masz powiedzieć. A potem mnie zawołaj to wszystko potwierdzę. A teraz dzwoń!

Luka spojrzał błagalnie na stojącą obok niego blondynkę.

Chloe przewróciła oczami i sama nacisnęła guzik domofonu. 

Nikt jednak im nie otworzył.

- Może jej nie ma... - mruknął, a przez jego myśl przemknął zdecydowanie budzący niepokój pomysł. Mogła być teraz gdzieś z NIM.

- Nonsens. Mówiłeś, że dzisiaj nie pracuje. Pewnie wypłakuje oczy. - dziewczyna zapukała necierpliwie w drzwi.

Po ponownym braku odzewu nacisnęła klamkę, a drzwi ku ich zdziwieniu bez problemu ruszyły do przodu.

- Coś jest nie tak. Marinette zamyka drzwi nawet gdy jest w domu... - zauważył Luka mijając  blondynkę i przeciskając się do środka mieszkania.

Kolejny bukiet który kupił nie skończył dobrze.

Odrzucił kwiatki gdzieś w kąt i rzucił się w kierunku kanapy na której zobaczył drobną sylwetkę.

Kątem oka dostrzegł leżące obok łóżka opakowanie po tabletkach i rozpoczęty alkohol.

- Marinette, Marinette! - krzyknął łapiąc za jej ramiona i potrząsając lekko bezwładnym ciałem. - Kurwa! Chloe, dzwoń po karetkę! 

Blondynka natychmiast nerwowo wygrzebała z torebki telefon i wykręciła odpowiedni numer.

Chłopak przyłożył ucho do  twarzy granatowłosej uważnie nasłuchując. Oddychała płytko i nieregularnie, jednak sam ten fakt sprawiał, iż wciąż była jakakolwiek nadzieja.

Porwał jej owinięte w koc ciało w ramiona z zamiarem wybiegnięcia na zewnątrz, aby jak najszybciej mogła trafić pod opiekę ratowników.

Luka poczuł jak zbiera mu się na płacz. Co on najlepszego narobił? Dlaczego chociaż do niej nie zadzwonił czy wszystko z nią w porządku...

Przyszedł wszystko wyjaśnić dopiero, gdy Chloe go do tego namówiła. Mógł od razu za nią pobiec. Zatrzymać gdy znikła w windzie, lub zbiec po schodach aby ją dogonić. Cokolwiek !

Jeżeli przez niego umrze nigdy sobie tego nie wybaczy.

Chloe dogoniła go po chwili.

- Zamknęłam jej mieszkanie, żeby nikt nic nie ukradł. Klucz był w drzwiach. Oddam jej kiedy... kiedy się obudzi. - szepnęła drżącym głosem patrząc na bladą twarz dziewczyny trzymanej przez Lukę.

Spojrzał na nią pełen podziwu, że pomyślała o czymś tak trywialnym jak zamknięcie drzwi w takiej sytuacji.

Usłyszeli wycie syren karetki, która chwilę później z piskiem zaparkowała obok nich.

Natychmiast wybiegła z niej dwójka ratowników z noszami.

Liczyła się każda chwila. Luka bez chwili zawahania przekazał  nieprzytomną pod ich opiekę i pobiegł do auta zaparkowanego niedaleko, którym przyjechali.

Chloe nie zdążyła nawet porządnie zatrzasnąć za sobą drzwi samochodu, gdy ruszyli w ślad za karetką.

- Muszę zadzwonić po jej rodziców. Co ja im powiem? Być może przeze mnie ich córka... - chłopak przełknął ślinę. Nie chciał myśleć o najgorszym.

Owity w ciemność [Miraculous FanFiction]Where stories live. Discover now