Rozdział 9

2.3K 211 286
                                    

- Że co zrobiłam?!

Sabine westchnęła rozmasowując skroń. Nawet nie zwróciła uwagi na fakt, że jej palce były w mące i nieświadomie zostawiła sobie na czole białą smugę.

Jej mąż zachichotał na to pod wąsem z rozbawieniem obserwując dyskusję dwóch najważniejszych w jego życiu kobiet.

- Przecież powtórzyłam ci to już dwa razy... - mruknęła do swojej jedynaczki chinka wyrabiając ciasto na chleb.- Tom sprawdź czy bułeczki są już dobre!

- To jeszcze raz nie zrobi różnicy. Do trzech razy sztuka! - jęczała jej koło ucha córka.

Sabine tylko pokręciła głową z rezygnacją.

- Zadzwoń i sama go zapytaj o szczegóły jak chcesz.  - uśmiechnęła się chytrze.

Marinette schowała twarz w dłonie.

Jak niby miała uwierzyć w fakt, że zasnęła na stojąco? Wtulając się rozbeczana w Adriena!

I w dodatku... W dodatku odniósł ją do jej pokoju, czego świadkiem była już jej mama

- Poza tym był nieuprzejmy! Zapomniałam wspomnieć. - szepnęła w jej stronę konspiracyjnie Sabine zerkając kątem oka czy Tom na pewno zajęty jest bułeczkami.

- Adrien i nieuprzejmy?  Te dwa słowa się nie łączą mamo... - zauważyła dziewczyna - Co zrobił ?

- Uprzejmie poprosiłam, żeby cię przebrał w jakąś piżamę bo byłam już dosyć zmęczona, ale odmówił.  - pokręciła głową zrezygnowana i zaśmiała się na widok miny swojej rozmówczyni. 

Marinette po prostu brakło słów.

Była pewna, że umrze  ze wstydu w momencie kiedy ponownie  zobaczy przyjaciela.

Wyszła z piekarni i wsiadła do autobusu wciąż myśląc o całym wczorajszym wieczorze.

Praca mijała jej tego dnia przyjemnie jak zazwyczaj. Nie trafiła na żadnego upierdliwego klienta.

Gdy jednak minęło południe, a ona miała akurat chwilę czasu na odetchnięcie podczas przerwy,  zaczęła się niepokoić.

Luka nic nie pisał i nie odpowiadał na jej wiadomości. Nie miał w zwyczaju spać do tej godziny, więc zupełnie nie wiedziała o co chodzi.

Zmartwiona patrzyła co chwilę na telefon, nawet gdy jej przerwa się skończyła.

A co jeżeli coś mu się stało?

Nie uszło to uwadze madame Lidii, kobiecie prowadzącej sklep w którym pracowała.

Usłyszawszy powód jej rozkojarzenia pracodawczyni z wyrozumiałym uśmechem kazała jej dzisiaj wyjść wcześniej.

Marinette podziękowała szybko i niemal natychmiast wybiegła ze sklepu.

Pół godziny później stała już pod wieżowcem w którym muzyk kupił apartament.

Cóż, powodziło mu się odkąd zaczęli grać koncerty, a ich płyty sprzedawały się jak świeże bułeczki z samego rana.

Z wejściem nie miała problemu - była tutaj dość często widywana.

Poddenerwowana jechała w górę windą. A co jeżeli nie ma go w domu? Powinna zadzwonić do Juleki albo jego mamy?

Jeszcze nigdy nie zdążyła jej się taka sytuacja.

Zadzwoniła dzwonkiem znajdującym się obok drzwi, jednak nie przyniosło to żadnego efektu.

Zagryzła wargę. A jak zasłabł? Zemdlał?  Uderzył o coś głową?

Owity w ciemność [Miraculous FanFiction]Where stories live. Discover now