Rozdział 8

2.5K 221 371
                                    

Recenn0713, Marline_08, za dużo fanartów się przez was naoglądałam 🤗

***

Luka przybył do studia, które wynajmowali z Rose, Juleką i Ivanem tylko po to, aby dowiedzieć się, że jakieś dziesięć minut przed ich przybyciem nastąpiło spięcie, które spaliło dużą część instalacji elektrycznych.

Właściciel przeprosił ich za to marudząc coś o nowej gitarze Jagged'a Stone'a, która z tego co usłyszeli była przyczyną całego tego zamieszania.

Koniec końców pozostało im odwołanie próby.

Luka pożegnał się z resztą zespołu i skierował się w stronę przystanku metra z zamiarem udania się do domu.

Nagle w jego umyśle zawitał pewien pomysł. Szybko zadzwonił do Marinette, po czym zahaczył o kwiaciarnię.

Z czerwonym bukietem goździków w ręce wsiadł w autobus jadący w kierunku piekarni rodziców dziewczyny.

Przez chwilę, żałował, iż nie wziął drugiego bukietu - dla jej mamy.

Może w końcu spojrzała by na niego przychylniej. Miał wrażenie, że go nie lubi i nawet nie wiedział czym mógł jej podpaść.

Pokręcił głową rozwiewając złe myśli. Na pewno w końcu go zaakceptuje.

Przecież jest znanym, młodym muzykiem z obiecującą karierą przed nim. Całkiem niezły z niego materiał na zięcia.

Myśląc optymistyczne wyskoczył z autobusu nie mogąc doczekać się jak Marinette zareaguje na niespodziankę.

Nie spodziewał się jednak tego co zobaczy.

Jego dziewczyna rozmawiała w drzwiach piekarni z Agreste'm.

Po chwili ten typ pocałował ją w czoło mówiąc coś, a ona zaczęła płakać i wtuliła się w niego.

Goździki wypadły z jego ręki.

Przez tak długi czas budował ich relację, w końcu zaczęli ze sobą chodzić, a wystarczyło, że tylko spotkała tego cholernego modela i już wszystkie jego starania spełzły na niczym.  

Zaklął pod nosem i odszedł deptając z premedytacją po kwiatkach.

Miał dość. Nie mógł na nich patrzeć.

Wszedł do pierwszego lepszego baru, który zobaczył. Rzadko zdarzało mu się pić cokolwiek z procentami jednak teraz... poczuł taką potrzebę.

- Jack Daniel's.  - mruknął w stronę barmana siadając przy ladzie.

Na jednej szklance się nie skończyło. Z zapałem sączył trunek, a świat z każdym łykiem wydawał się prostszy.

- Szybkie tempo masz, Luka- usłyszał głos obok siebie.

Podniósł nieco nieprzytomne spojrzenie lustrując nim siedzącą obok blondynkę.

Miała na sobie złotą sukienkę zdecydowanie podkreślającą jej kształty. W ręce trzymała granatowy drink sącząc go przez różową słomkę.

- Skąd znasz moje imię ? - zapytał zdziwiony. Nie kojarzył tej kobiety.

Wzruszyła ramionami uśmiechając się słodko.

- Jesteś muzykiem. Sporo osób cię kojarzy. Ja akurat chodziłam kiedyś do szkoły z twoją siostrą. - przyznała.

- Przepraszam, nie rozpoznaję cię.

Owity w ciemność [Miraculous FanFiction]Where stories live. Discover now