Rozdział 21

1.9K 194 160
                                    

Czarny Kot siedział skulony na dachu jakiegoś budynku wpatrując się w piekarnię znajdującą się po drugiej stronie ulicy.

Sam nie wiedział co go tu przyniosło. Może był po prostu masochistą? 

Bo jak inaczej można było określić kogoś kto udaje się do miejsca związanego z osobą na myśl o której jego ciało kuli się w bólu? Zupełnie jakby ktoś przeszył kuszą jego klatkę piersiową pozostawiając w niej ziejącą pustką, krwawiącą dziurę. 

Mimo, że już tu nie mieszkała to  jednak wspomnienia wspólnych chwil, które tu spędzili wciąż żyły w jego głowie uporczywie domagając się teraz głosu. 

Radosne przeżycia nie były jednak w stanie zagłuszyć tego co się stało. Co zrobił. 

Jego wszystkie nadzieje, jego wszelkie marzenia rozpadły się na kawałeczki z ogromnym hukiem. Niósł się on echem po jego umyśle sprowadzając lawinę burzącą całkowicie porządek rzeczy, który tak starannie przez lata budował. 

Biedronka była jego światłem.  Płomykiem, który starał się chronić przed zalaniem przez ciemność.  Widok jej blasku niewątpliwie był powodem, dla którego do tej pory żył. 

Tym samym... Była tak odległa. Zupełne jak słońce. Nieosiągalna dla kogoś kto nie potrafił nawet odnaleźć się we własnym życiu. Kto był nikim. Kto nieustannie ranił siebie i innych podejmując błędne decyzje.  

A mimo to cały czas starał się być blisko niej. 

Nie zauważył kiedy wosk spajający jego skrzydła zaczął się topić. 

Idealna twarz Biedronki wydawała mu się teraz zamazana. Zlewała się z obliczem Marinette pokrytym zwykle delikatnym rumieńcem, której nie mógł wyrzucić z głowy. 

Jej drobne ciało wtulone w jego pierś. Jej ciepłe usta oddające każdy jego pocałunek. 

Ona nie była odległa. Była czymś namacalnym, nie wyidealizowanym. Miała swoje wady, które były przecież dowodem człowieczeństwa. Jej uczucia nie były marzeniem, były rzeczywistością. 

- Czarny Kocie? 

Podskoczył słysząc głos za sobą.

Stała na drugim końcu dachu przyglądając mu się jakoś dziwnie swoimi błękitnymi oczami zza kropkowanej maski. 

- Przepraszam za ostatni raz. Trochę... źle się poczułem. - mruknął chcąc wyjaśnić to, że nie pojawił się wczoraj po poszukiwaniach w ustalonym miejscu. - Znalazłaś coś?

Wydała się trochę zdziwiona. Zrobiła parę kroków w jego stronę i usiadła obok po czym pokręciła głową.  

Przyjrzał się dokładnie jej profilowi, który widział już tyle razy.

Tym razem... Wyglądała jakoś inaczej. Jednak nie wiedział co się zmieniło. 

Odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła.

 Nie poczuł nic. Zupełnie jakby miał przed sobą jakąś obcą osobę. 

Jej błękitne oczy były trochę ... mniej niebieskie. A włosy wydały mu się po prostu czarne.  Zawsze takie były? Dałby sobie rękę uciąć, że miały kiedyś śliczny granatowy połysk zupełnie jak te... Marinette. A może po prostu mu się wydawało? Westchnął. Czuł się zagubiony. 

- Wiesz Czarny Kocie, ostatnio sporo o nas myślałam. - szepnęła Biedronka. 

- O nas? - powtórzył zdziwiony. Najwidoczniej nawiązywała do ich rozmowy w mieszkaniu Fu. 

Owity w ciemność [Miraculous FanFiction]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt