Rozdział 24

1.8K 202 93
                                    

Oprócz ogólnego osłabienia nic większego jej nie dolegało. Płukanie żołądka zrobiło swoje.

Rodzice odebrali ją z samego rana ze szpitala. Przez jakiś czas znów miała zamieszkać z nimi.

Załatwiła sobie u madame Lidii parę dni wolnego. Powiedziała jej, że była w szpitalu jednak nie zdołała wyznać tej miłej kobiecie dlaczego. Nie chciała... aby ktokolwiek wiedział.

Po południu postanowiła wybrać się do mieszkania, aby zagrać stamtąd rzeczy, których jej brakowało.

O dziwo rodzice puścili ją samą, pod warunkiem, że będzie cały czas pod telefonem.

Chyba rozumieli, że potrzebuje teraz czasu, aby zebrać myśli i wszystko na nowo poukładać, więc była im za to cholernie wdzięczna.

Zrobiła im coś takiego... a oni i tak jej ufali.

Niepewnie przekreciła klucz w zamku. Popchnęła drzwi.

Podążyła prosto do sypialni przechodząc pospiesznie salon i nie patrząc nawet w stronę kanapy.

Zatrzymała się gwałtownie.

Na parapecie stał gramofon. Dokładnie tak, jak go zostawiła.

Podbiegła do niego natychmiast i otworzyła znajdująca się w nim skrytkę.

Cukierki posypały się na podłogę gdy wyjmowała drewnianą skrzyneczkę.

Drżącymi palcami uchyliła jej wieko.

Na widok tak dobrze znanych jej kolczyków ogarnęła ją jednocześnie ulga i przerażenie.

Miraculum Biedronki było bezpieczne, ale to znaczyło również , że dziewczyna pokazywana w wiadomościach...była fałszywką.

Mogła się domyślić. Przecież to nie był pierwszy raz, gdy złoczyńcy przybierali ich postać.

Zagryzła wargę. Tym razem Władca Ciem trafił idealnie. To co zrobiła sprawiło, że prawdziwa Biedronka nie pojawiła się w momencie gdy była potrzebna, aby zdemaskować oszustkę. Przez jej zachowanie... Naraziła wszystkich na zagrożenie.

Musiała jak najszybciej odnaleźć Kota. Był w największym niebezpieczeństwie.

Wyciągnęła kolczyki i założyła je na uszy.

Wzięła głęboki oddech. Teraz będzie musiała spojrzeć w oczy... komuś kogo chyba najbardziej zawiodła.

Swojej najbliższej przyjaciółce.

Jasna kula światła zmaterializowała się przed nią przybierając postać kwami.

***

- Witaj, Carole.

Jej imię drażniło jego gardło. Ledwo je z siebie wypluł.

Dziewczyna w czerwonym stroju, która siedziała na dachu jakieś dwa metry od miejsca w którym właśnie wylądował poderwała się natychmiast w górę.

- Nie nazywaj mnie tak. Jestem Biedronką! Nie  widzisz? - krzyknęła wskazując na  swój strój, jakby był czymś niezwykłym.

Uśmiechnął się widząc jej zdenerwowanie. Od niechcenia zakręcił swoim ogonem.

- Dlaczego nie, Carole? Przecież zdradziłaś swoją tożsamość całemu światu. Wypaplałaś ją po prostu pierwszemu lepszemu dziennikarzowi. A ja... Dowiedziałem się pewnie jako ostatni kim jest dziewczyna...którą tak mocno kochałem. - wyszczerzył zęby i zachichotał - Trochę ironiczne, nie sadzisz Carole? - specjalnie położył nacisk na ostatnie słowo.

- To było konieczne. Nikt nie chciał mi uwierzyć. Musiałam im pokazać kim jestem!

- O tak, pokazałaś. Jesteś kapryśnym dzieciakiem, któremu znudziło się bronienie Paryża i w dodatku winę za to składa na jego mieszkańców. Myślałem, że wiesz, iż bycie bohaterem to nie jest tylko świetna zabawa i skakanie po dachach. 

Czarny Kot sięgnął po swój kij i go wydłużył. Na jego twarzy wciąż błądził uśmiech. Leniwym krokiem zaczął zmierzać w kierunku dziewczyny w czerwonym stroju.

-To co robię to moja decyzja! C-co ty chcesz zrobić ?! - krzyknęła robiąc parę kroków w tył i łapiąc jojo. 

- Zawsze wszystko było twoją decyzją. Teraz przyszła kolej na mnie. Teraz to ja bedę decydować. Nie zasługujesz na te kolczyki, Biedronko. 

Źrenice jego kocich oczu były zwężone bardziej niż zwykle.

 Czuł dziwną, rozpierającą całe jego ciało moc. Był głupcem. Już dawno powinien dać się  owładnąć tym pięknym uczuciom.

Nienawiść, żal, złość. Może im są silniejsze tym potężniejsze jest działanie miraculum? Czyżby to był powód przez który Władca Ciem pozostał niepokonany przez tyle lat?

Teraz on również mógł z tego korzystać.

To było mu przeznaczone w chwili, gdy założył na palec pierścień. Na co mu był ten desperacki opór?

W końcu nie miał już nic do stracenia.

Marinette ponownie go skreśliła, a dla Biedronki nie miał nigdy znaczenia .

Żadne słońce, żadne światło nie mąciło już mroku.

Zawahał się przez chwilę. Przyłożył palce do skroni czując intensywną falę bólu. Naprawdę tak myślał?

Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na dziewczynę przed nim, aby jego rozchwianie zniknęło.

Może powinien być wdzięczny tej kłamliwej istocie , że dzięki niej stał się tym czym był teraz? Oh, upewni się, że ... podziękuje jej w odpowiedni sposób.  Zręcznie zaczął obracać kijem. 

Nagle wyczuł za sobą delikatny podmuch powietrza. Coś wylądowało na dachu zaraz za nim.

- Zdążyłam na czas! - na dźwięk tego głosu zadrżał zdziwiony - Udało ci się odkryć, że to złoczyńca? Tak bardzo się cieszę, że nic ci nie jest, Kotku!

Odwrócił się gwałtownie by zobaczyć za sobą... drugą Biedronkę.  Jej głębokie, błękitne oczy przypatrywały mu się z wyraźną ulgą. 

- Złoczyńca? - zarknął na Carole, by potem skierować znów wzrok na nowo przybyłą - Już przerabialiśmy akcję z dwoma kotami i z dwoma biedronkami, więc to staje się nudne. -westchnął  zwracając się do niej - Władca Ciem nie ogląda wiadomości?  Tożsamość Biedronki jest już znana, więc te sztuczki mu nie pomogą.

Odwrócił się plecami do Carole i skierował kij w stronę tej drugiej. Stwierdził, że najpierw załatwi podróbkę.

Lepsze zostawi na koniec.

- Kotku? - spojrzała na niego zdziwiona.

Bez słowa ruszył do przodu uderzając ją kijem z całej siły.

Widocznie się tego nie spodziewała, ponieważ nawet się nie broniła.

Biedronka z impetem uderzyła w budynek obok i zaczęła spadać w dół.

Owity w ciemność [Miraculous FanFiction]Onde histórias criam vida. Descubra agora