59 - Zwątpienie

455 42 12
                                    

Po tygodniu zarówno San jak i Wooyoung byli zmęczeni treningami i ciągłym stresem związanym z ograniczonym czasem. W końcu nie mieli go zbyt wiele na przygotowanie choreografii, a w związku z tym, że był to półfinał, nie mógł to być zwyczajny układ. Wymagał wiele wysiłku, rekwizytów i strojów szytych specjalnie na zamówienie. Prawdopodobnie Jung nie wytrzymałby tego wszystkiego, gdyby nie San.

Oboje byli dla siebie wsparciem. Przychodzili do siebie po swoich treningach, by jakoś podnieść na duchu drugiego. Nie kryli się już nawet ze swoją relacją. Ci, którzy byli bardziej spostrzegawczy, prawdopodobnie już się domyślili. Dodatkowo sam fakt, że powstawało mnóstwo fanpage'ów z ich shipem pomagał w dojściu do prawdy.

Fani woosana wszędzie szukali wskazówek na prawdziwość ich związku, a szczerze mówiąc, bardzo pomagał im w tym Jihoon, który był liderem wśród jednej z grup ma Facebooku.

Mimo że spodziewali się, że ostatni etap będzie bardzo ciężki, naprawdę myśleli, że jakoś przez to przebrną. W obecnym jednak momencie zdarzały się momenty, gdy byli bliscy łez. Byli bardzo sfrustrowani, gdy nie mogli osiągnąć zamierzonego efektu, więc siedzieli na sali po kilka godzin, pracując cały czas nad jedną sekwencją, by była idealna. To jednak sprawiało, że z dnia na dzień czuli się jakby spuszczono z nich powietrze. Nie mogli się wręcz doczekać końca programu, bo wtedy w końcu będą mogli ochłonąć.

Nie znaczyło to jednak, że chcą się poddać. Chcieli walczyć i zależało im na zwycięstwie, nawet jeśli kosztowałoby to ich zdrowie. Wygrana była ich marzeniem.

Wooyoung spojrzał jeszcze raz na wyświetlacz telefonu, leżąc na środku sali i łapiąc oddech. Na zewnątrz było już ciemno, jedynie światło billboardów sprawiało, że nie do końca zdawał sobie sprawę z późnej godziny.

Dziś postanowił skończyć wcześniej. Do występu zostały trzy dni, a on miał wrażenie, że wszystko idzie tak, jak powinno. Nie miał za dużych problemów z układem, a całość była jedynie do dopracowania. Był z siebie naprawdę dumny. Wysiłek, który włożył w stworzenie tego, na pewno będzie wart wystąpienia, nie tylko po to, żeby przejść dalej. Nawet jeśli się nie uda, odejdzie z podniesioną głową, bo wykonał naprawdę dobrą robotę.

Pozbierał wszystko i wyszedł z sali, zamykając ją na klucz, jak poprosiła go jedna ze sprzątaczek. Skierował się w przeciwną stronę do wyjścia, by sprawdzić, czy San wciąż trenuje, czy może tak jak on, dał już sobie odpocząć.

Spodziewał się pierwszej opcji.

Dlatego też nie był zdziwiony, gdy po dotarciu na miejsce, chłopak wciąż przebywał w sali. Podobnie jak Wooyoung przed momentem, łapał oddech po kilku godzinach intensywnych ćwiczeń. Wooyoung przez chwilę zastanawiał się, czy to tylko on, czy widok Sana naprawdę był jednym z najseksowniejszych jakie można było w życiu zobaczyć. Wszedł do środka, od razu zwracając na siebie uwagę starszego.

- Hej - przywitał się, na co dostał jedynie odpowiedź w formie mruknięcia. Nie oczekiwał nic więcej, w końcu San był padnięty po treningu.

Usiadł obok niego przez chwilę jedynie patrząc, po czym wyciągnął telefon i szybko zrobił mu zdjęcie.

- Co to miało być? - zapytał starszy.

- Ładnie wyszło - uśmiechnął się patrząc na zdjęcie.

- Z pewnością. Pewnie wyglądam jak czterdziestolatek po wyjściu na czwarte piętro - powiedział, turlając się w stronę młodszego, by zobaczyć zdjęcie, które mu zrobił. - Boże, usuń to! - nakazał, próbując mu wyrwać urządzenie z ręki.

- Mowy nie ma! To cenny skarb! Każdy potrzebuje tego zdjęcia, by odnaleźć nowy sens życia! - krzyknął podnosząc się i zaczynając przed nim uciekać. Jak wiadomo, San nie miał siły na takie zabawy. Zresztą, sam Wooyoung za chwilę się zatrzymał, śmiejąc się i próbując złapać oddech.

Podszedł do starszego, kładąc się obok i przez moment patrząc razem z nim w sufit. Nie wiedział, czy San myśli w tym momencie o tym samym, ale jego umysł zajmował występ. Bał się, że coś pójdzie nie tak, jak to zazwyczaj było. Nawet jeśli czuł, że przygotowania idą bardzo dobrze, a on sam jest z siebie zadowolony, nie mógł być do końca spokojny.

- Nie martw się - usłyszał głos Sana - Na pewno pójdzie ci świetnie - powiedział, jakby czytał w jego myślach.

- A jeśli znowu coś zepsuję?

- A czy kiedykolwiek coś zepsułeś? - zapytał, na co młodszy posłał mu powątpiewające spojrzenie.

- Naprawdę pytasz?

- Mogłeś się pomylić, ale niczego nie zepsułeś.

- Ludzie uważają inaczej...

- Ludzie mają różne opinię. Dla niektórych będziesz wzorem do naśladowania, a dla innych śmieciem, który nie powinien istnieć. Musisz być silny, nie pozwól im wmówić sobie tych bzdur.

- Ale kiedy to wszystko jest prawdą... Najpierw ta kontuzja, zepsułem występ mojej grupy, potem nasz duet, przewróciłem się, a teraz? Co jeszcze mogę zepsuć? Mają rację, jestem chodzącą porażką.

- Wooyoungie - spoważniał, ujmując jego twarz w obie dłonie - Nigdy nie daj sobie wmówić, że jesteś porażką. Mogę oglądnąć występ stu tancerzy, ale ze wszystkich to i tak najbardziej będę skupiał wzrok na tobie. Nie zważaj na innych, jeśli ktoś kiedykolwiek sprawi ci przykrość, powiedz mi o tym. Jesteś dla mnie najważniejszy i proszę, pamiętaj o tym.

- Dziękuję, Sannie - uśmiechnął się, czując się naprawdę lepiej.

Zdawał sobie sprawę, że program przyniósł mu niewielką sławę. Był rozpoznawany wśród pewnej grupy osób, a niektóre nawet bardzo go lubiły. Dzięki Sanowi również przekonywał do siebie wielu widzów, ale wciąż pozostawała ta część, która mimo wszystko bardziej przyciągała jego uwagę...

Próbował to ignorować, wszelkie obraźliwe komentarze, groźby, złośliwe żarty - starał się o tym nie myśleć. Z dnia na dzień jednak zamiast ich ubywać, miał wrażenie jakby stawało się ich coraz więcej i więcej, a im bliżej był Sana, tym więcej osób zaczynało go nienawidzić. Wiedział, że nie powinien się tym kierować, a jednak to robiło swoje.

- Jeśli się nie uspokoją - zaczął ponownie San - Proszę, usuń swoje konto.

Wooyoung niepewnie przytaknął na jego prośbę. Zdecydowanie wyjdzie mu to na dobre, choć bardzo lubił dzielić się z innymi ważnymi dla niego wydarzeniami. Chciał też pewnego dnia właśnie tam przedstawić oficjalnie Sana jako swojego chłopaka. Wiedział jednak, że najprawdopodobniej nigdy to nie nastąpi.

Oboje udali się w swoich kierunkach w okolicy godziny 21:00, będąc równocześnie zmęczonymi po treningach, ale też dumnymi. Najbliższe trzy dni będą ostatnią prostą do półfinału, a dopiero potem zacznie się prawdziwa walka. Mimo że zwycięzca mógł być tylko jeden, dla siebie nawzajem i tak byli wygranymi. Ich miłość i oni sami byli dla siebie najlepszym trofeum.

°°°

a/ Dobra, macie jeszcze jeden.
W następnym już lecimy z półfinałem :)

O ile nie dowale znowu jakiegoś Instagrama, a znając życie, tak właśnie będzie XD

2 Souls • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz