Rozdział X

58 8 0
                                    

Wreszcie karty się znudziły i stoliki zostały wyniesione. Ktoś wspomniał o obiecanych tańcach – Jane Bond, która przodowała w podobnych rozrywkach, natychmiast się ożywiła. Przez ostatnią bowiem godzinę przegrywała z Anne Milford każdą partię. Będąc osóbką dość niewielkiego intelektu, Jane nie była dobrym graczem, jednak ze względu na jej naiwność wiele osób pobłażało jej, siadając z nią do wspólnego stolika. Anne jednak była w tej kwestii nieugięta – uważała bowiem, iż nie należy nikomu ułatwiać wygranej; w przeciwnym bowiem razie gra przestaje mieć jakikolwiek sens, staje się nudna i mdła.

Tymczasem Jane Bond nie przywykła do takich upokorzeń: lubiła wygrywać i być w centrum uwagi, a nawet pełne współczucia (fakt, iż było ono przeplecione rozbawieniem, umknęło jej spostrzegawczości) spojrzenia Richarda Rutherforda nie mogły osłodzić jej goryczy tego poniżenia ze strony Anne. Zatem tańce mogły być doskonałym sposobem na wyjście z tej jakże żenującej sytuacji.

Panna Clay, która słynna była ze swych umiejętności muzycznych, natychmiast poderwała się z krzesła. Mając lat dwadzieścia osiem i będąc bardziej zainteresowaną pogłębianiem swej wiedzy na temat sztuki, rzadko kiedy dołączała do tańców – wręcz przeciwnie, z wielką radością przygrywała tym z towarzystwa, którzy większą radość odnajdowali w odrobinie ruchu. Była przy tym przesympatyczna; Constance doskonale wiedziała o tym, że cioteczka Ward bardzo sobie ceni jej towarzystwo, niemniej sama panna Hawthorne nie podzielała tej słabości. Pomimo swojego usposobienia bowiem panna Clay miała wyjątkowo irytującą cechę: każda rozmowa na jakikolwiek temat zazwyczaj kierowany był przezeń ku muzyce i objaśnianiu przez pannę Clay, dlaczego – oczywista, wedle jej opinii – to ona z całej okolicy jest najbardziej utalentowaną muzycznie osobą. I chociaż trudno byłoby zaprzeczyć temu, iż panna Clay rzeczywiście miała ogromny talent, w pewnym momencie wysłuchiwanie owych przechwałek stawało się zwyczajnie nużące.

Nic więc dziwnego, iż obecność tejże kobiety przy pianoforte została powitana z entuzjazmem. Constance z radością spostrzegła, że pan Morton poprosił do tańca nie ją, a Anne Milford, która go przyjęła. Jednak wkrótce oczy panny Hawthorne zaczęły szukać innej postaci wśród zgromadzonych osób. Mimo iż od momentu, w którym zadecydowano się rozpocząć tańce, minęło już nieco czasu, mężczyzna, który zarezerwował sobie u niej dwa pierwsze tańce, nadal się nie pojawił.

Spostrzegłszy go wciąż jeszcze opodal miejsca, w którym przed chwilą grał w karty, Constance poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Richard Rutherford nie wyglądał nawet na kogoś, kto zamierzał odszukać swoją partnerkę: podawał właśnie dłoń pannie Bond, która z uśmiechem trzepotała rzęsami i szczebiotała coś cichutko. Krew uderzyła Constance do twarzy. Nie słyszała nic z rozmowy pomiędzy nimi, lecz w tej chwili zapałała jeszcze większą niechęcią do doskonałej panny Bond.

Któżby pomyślał, że Jane Bond stanie się tak pociągająca, że pan Richard Rutherford zapomni o swoim zobowiązaniu! A przecież zapomniał: oczy Constance podążały za jego smukłą sylwetką, gdy pełnym gracji krokiem prowadził swoją nową partnerkę na sam koniec korowodu.

Cóż za upokorzenie! Jeszcze nigdy Constance nie czuła się w ten sposób – zapewne też dlatego, iż do tej pory nigdy jeszcze nie mogłaby z całą szczerością powiedzieć, iż jest zadurzona. Tymczasem tak właśnie było – zadurzona w Richardzie Rutherfordzie z niechęcią widziała go w towarzystwie plotącej swoje sidła Jane Bond. Tym bardziej, że Richard wydawał się zadowolony tym towarzystwem, zupełnie nie zauważając intrygi. A może ją zauważył, lecz zupełnie mu ona nie przeszkadzała?

Biedna Constance! Nie miała nawet komu się zwierzyć: Anne tańczyła właśnie z panem Mortonem, uśmiechając się do niego lekko i rozmawiając o czymś niezobowiązująco. Nikt nie zdawał się zwracać uwagi na nieszczęście panny Hawthorne, czemu zresztą trudno byłoby się dziwić: pokój wypełniała muzyka, gwar rozmów i cudowna atmosfera, która zazwyczaj udzieliłaby się i Constance, nawet gdyby nie tańczyła. W tej jednak sytuacji dziewczyna nie mogłaby się zmusić do choćby najmniejszego uśmiechu.

ConstanceWhere stories live. Discover now