Rozdział XXX

37 8 0
                                    

Do tej pory Constance widziała Ruth tak rozgniewaną tylko raz – kiedy opowiadała jej, jak pan Evans planował ją porzucić; ale nawet chyba wówczas więcej w niej było łagodności i skłonności do wybaczenia. Usłyszawszy, w jaki sposób Richard Rutherford potraktował zarówno jej siostrę, jak i Jane Bond, pani Evans nie zamierzała mu wybaczyć – wręcz przeciwnie, chciała być świadkiem jego upadku. Będąc bowiem kobietą głęboko wierzącą, Ruth przekonana była, iż winnych zawsze spotka kara – i to nie w zaświatach, a w życiu doczesnym.

Obie panie zadecydowały, że pan Evans powinien być wtajemniczony, gdyż to właśnie jego znajomym był Richard Rutherford. Z początku było mu dość trudno uwierzyć w to, co opowiadały jego towarzyszki, lecz wreszcie musiał się zgodzić.

– Richard w istocie miał swego rodzaju... zamiłowanie do plotki, jeśli można tak to nazwać – wyznał, a oczy Constance zrobiły się nagle duże i okrągłe. Pan Evans, biorąc to za oznakę niedowierzania, pokiwał głową. – Ano, tak jest, droga siostro. Mówi się, że to domena kobiet – tymczasem w tym przypadku jest zupełnie inaczej. Nie dość zresztą, że lubuje się w plotce, to rzeczywiście lubi robić z siebie ofiarę. Może nie jest doceniany i to w jakiś sposób mu to rekompensuje, kto wie.

– Zatem nie sądzisz, że to naprawdę wina jego brata, iż zmuszony był przerwać swoje studia? – spytała Constance niemal bez tchu.

Pan Evans pokręcił głową.

– Cóż, z pewnością pan Rutherford brał w tym udział – podejrzewam, iż nakłonił swojego młodszego brata do opuszczenia studiów dla jego własnego dobra. Cóż, dla swojego też, gdybym miał być szczery. Nazwisko Rutherford nie jest byle nazwiskiem, droga siostro. To znana i poważana rodzina, lecz nawet w najlepszych rodzinach rodzą się czarne owce.

Na twarzy Ruth pojawiło się zgorszenie.

– Zatem zaprosiłeś tę czarną owcę do naszego domu! – oburzyła się.

Pan Evans nie zamierzał się nawet spierać, co sprawiło, że Constance poczuła się jeszcze gorzej. Gdyby tylko od początku wiedziała, jakiego typu człowiekiem jest Richard Rutherford! Czuła w tej chwili niechęć do samej siebie – uważała się za rozsądną, tymczasem pozwoliła sobie na zadurzenie w takim mężczyźnie!

– Myślałem, moja droga, że zdążyłaś się już nieco poznać na moim znajomym – odparł pan Evans takim tonem, jakby mimo wszystko starał się usprawiedliwić. – Nie ja go zaprosiłem, ale on sam się wprosił; ja z kolei nie miałem żadnej dobrej wymówki, by próbować go od tego planu odwieść. Kiedy ten człowiek coś postanowi, nie ma sposobu, by mu to wybić z głowy; chyba tylko jego brat potrafi to uczynić.

W takim zatem niezbyt optymistycznym nastroju towarzystwo dotarło do Londynu, gdzie pan Evans wynajął na dwa miesiące dom przy Brook Street, równoległej do Grosvenor. Dowiedziawszy się o tym, Constance poczuła się nieco lepiej, bowiem to oznaczało, iż dom Anne Milford znajduje się w odległości krótkiego spaceru. Zresztą pani Evans zaproponowała, by był to pierwszy cel ich popołudniowego spaceru tego dnia, którego przybyli do miastu.

Po tak długiej rozłące Constance nawet nie przyszło do głowy, by nie zgodzić się z tym pomysłem – tak więc obie panie (bez pana Evansa, który miał w mieście do załatwienia jakieś interesy) wyruszyły około drugiej; pogoda była przyjemna, acz raczej mroźna i Constance dopatrywała się na niebie wyczekiwanych chmur, które mogłyby zwiastować śnieg.

– Głupiutka jesteś, Constance – śmiała się wówczas Ruth. – Jeśli zacznie padać śnieg, drogi staną się śliskie i ludzie będą skręcać kostki.

Panna Hawthorne nie mogła się nie zarumienić; niemniej nadal po cichu wierzyła w to, że krajobraz stanie się choć trochę bardziej malowniczy.

ConstanceWhere stories live. Discover now