Rozdział XXIII

41 7 0
                                    

Minął tydzień od otrzymania owego listu – i od odpowiedzi na niego. Constance czuła nieustające podenerwowanie, które nie mogło umknąć bystrym oczom jej rodziców – żadne z nich jednak nie zadało żadnego pytania na ten temat: dziewczęta w tym wieku bywają nadmiernie emocjonalne. Niemniej oboje postanowili obserwować ją, w razie gdyby miało się okazać, iż jej zdenerwowanie spowodowane jest czymś bardziej niepokojącym – ani pan, ani pani Hawthorne nie zamierzali przecież pozwolić młodszej córce uciec.

Z drugiej jednak strony niewiele wskazywało na to, iż Constance miała zamiar uciekać. Owszem, odkąd w Wharton Park zjawili się panowie Rutherford, dziewczyna wydawała się czerpać więcej przyjemności z zabaw, ale nic ponadto. Niekiedy odnosili wrażenie, że między nią a panem Rutherfordem formuje się jakaś zażyłość, ale nie doszło do niczego zapowiadającego sformalizowanie tego związku, nim pan Rutherford opuścił Wharton. Jednak żadne z państwa Hawthorne nie spostrzegło niczego niepokojącego w jej stosunku do Richarda Rutherforda – ani też w jego stosunku wobec niej.

Na szczęście jednak, jak zauważyła pani Hawthorne, wszystko wskazywało na to, iż pan Morton dał sobie spokój i przestał nadskakiwać ich córce. Być może i nie był bardzo złą partią, ale z pewnością Constance zasługiwała na coś lepszego niźli wiejski pastor, nie mogący zapewnić swojej żonie wygód, do jakich przywykła w domu ojca. Sam pan Morton, poza tym, że rzeczywiście bywał męczący w swoim narzucaniu się, nie był przecież złym człowiekiem (chociaż, jak stwierdziła pani Hawthorne, zachował się bardzo niegrzecznie, kiedy przez jakiś czas w ogóle zdawał się nie zauważać Constance, ba, omijał ją wzrokiem podczas nabożeństw i nie zaszczycił jej nawet jednym „dzień dobry" – nie mogła wszakże mieć pojęcia o tym, iż spowodowane to było jedynie jego nieopatrznymi oświadczynami i zachowaniem Anne Milford).

Jeśli jednak między Constance a panem Rutherfordem doszło do jakichś potajemnych zaręczyn, to nie trzeba się było martwić o ucieczkę – Constance była wystarczająco rozsądną panienką, by zdawać sobie sprawę z tego, iż rodzice z pewnością pobłogosławią tak szczęśliwemu jej wyborowi. Może jednak panna Hawthorne denerwowała się brakiem wiadomości ze strony swojego wybranka – albo obawiała się, że korespondencja dostanie się w ręce jej rodziców, podczas gdy ona jeszcze nie zdradziła im tej tajemnicy.

Owszem, nieco niepokojącą mogła się wydawać jej znajomość z Charlesem Carterem, lecz ta rozwijała się pod czujnym okiem Elizabeth Ward i pani Hawthorne wątpiła, by mogła się ona rozwinąć w coś bardziej niebezpiecznego; nie wyglądało to na nic innego poza zwykłą znajomość, która miała się urwać wraz z wyjazdem mężczyzny.

Zresztą Constance, zwłaszcza po tym, co zrobiła Ruth, nie mogłaby się zachować w podobny sposób. Ruth od zawsze w głowie były zabawy i romanse; Constance pod tym względem diametralnie różniła się od siostry; pani Hawthorne nie sądziła, by jej młodsza córka w ogóle była zdolna do czegoś takiego.

Niemniej pani Hawthorne lubiła sobie wyobrażać, że podenerwowanie Constance było jednak spowodowane jej zauroczeniem panem Rutherfordem. Bo to, że ona podobała się jemu, nie ulegało wątpliwości. Och, cóż by to było za szczęście! Obie córki wydane za mąż – a Constance – Constance za tak znamienitego człowieka! Co prawda pani Hawthorne nie widziała jego posiadłości, ale słyszała o niej wiele dobrego; zresztą czego się spodziewać po dżentelmenie, który rocznie miał osiem tysięcy funtów? Constance miałaby się wspaniale u jego boku. Był rozsądnym, inteligentnym mężczyzną, światłym i poważanym, może niezbyt radosnym, ale pani Hawthorne zrzucała to na karb jego osobistej tragedii. Małżeństwo z młodą, czarującą kobietą z pewnością przywróciłoby mu pogodę ducha. Ponadto – co tu kryć – od kiedy to szczęście w małżeństwie zależy od radosnego temperamentu jednego z małżonków?

ConstanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz