Rozdział XIV

51 6 3
                                    

Trudno było Constance wyprosić od rodziców, by zdradzili jej choć trochę informacji na temat owej przedziwnej wizyty pana Rutherforda; ilekroć pytała, otrzymywała jedną i tę samą odpowiedź: przybył tu, by dopytać o zdrowie panny Hawthorne. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego, biorąc pod uwagę fakt, iż znali się już od pewnego czasu, a ponadto pan Rutherford był kuzynem najlepszej przyjaciółki Constance. Niemniej Constance – o ile dobrze rozumiała całą tę sytuację – podejrzewała, iż w takim razie wizyta miała na celu upewnienie się, że niezbyt eleganckie zachowanie pana Richarda nie wyrządziło zbyt wielu szkód.

Trzeba jednak przyznać, iż dziwaczne pytania Constance sprawiły, że oboje rodziców zaczęło coś podejrzewać: nawet pan Hawthorne na moment oderwał się od swojej gazety i wbił świdrujące spojrzenie w córkę, która wydawała się dziwnie zarumieniona. Czyżby w tej kwestii jednak się mylił i podczas balu wydarzyło się coś, co złączyło młodych nieco bardziej, niźli przypuszczał? Miał nadzieję, że nie; doświadczenia, których przysporzyła mu Ruth, sprawiały, iż wolałby, aby jego młodsza córka nie miała tendencji do "zakochiwania się od pierwszego wejrzenia".

Miał bowiem Constance za tę rozsądniejszą z córek: podczas gdy Ruth zawsze była żywotniejsza i bardziej towarzyska, to jej młodszą siostrę natura obdarzyła większą inteligencją. Cóż jednak, kiedy życie niejednokrotnie upewnia nas w przekonaniu, że inteligencja na niewiele się zda, gdy ktoś jest nieobyty w towarzystwie – tymczasem Constance w tej kwestii musiała ustąpić swojej starszej siostrze.

Zresztą – taką miał przynajmniej nadzieję – pan Rutherford nie wyglądał na osobę skłonną do podobnych miłostek. Był już dojrzałym mężczyzną, któremu los nie poskąpił gorzkich doświadczeń. Pan Hawthorne wątpił, by ktoś taki pozwolił sobie na przelotny romans z młodą dziewczyną: zbyt wiele by go to kosztowało.

Co jednak, jeśli rozsądek musiał ustąpić innym pragnieniom? Pan Hawthorne doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nawet najdojrzalszy z mężczyzn niekiedy odsuwał rozsądek na bok, kiedy szło o uczucia. Tymczasem wcale nie wątpił w to, że Constance była zdolna, nawet bezwiednie, rozbudzić w kimś tak silne emocje. Była przecież urodziwą, słodką panienką, może niekiedy niekiedy niezbyt posłuszną, ale z pewnością rozumu jej nie brakowało. Z kolei pan Rutherford musiał doceniać zalety umysłu. Nie był przecież niedoświadczonym gołowąsem, szukającym w dziewczynie jedynie ładnej buzi i zgrabnej figury.

Teraz jednak pozostawało panu Hawthorne'owi głęboko wierzyć w to, iż nie pomylił się nazbyt w swoim osądzie.

Następne dni jednak utwierdziły go w przekonaniu, że jego młodszej córce nic nie grozi: pan Rutherford nie pojawił się w Merryland, a Constance, chociaż z początku nieco wytrącona z równowagi, najwyraźniej wkrótce zapomniała o tym dziwnym wydarzeniu. Co więcej, żadne z Hawthorne'ów nie otrzymało zaproszenia do Wharton Park.

Przedłużająca się rozłąka z Anne odbiła się jednak negatywnie na nastroju Constance. Coraz częściej można było ją zobaczyć, jak zapominając o lekturze czy też trzymanej w dłoni robótce zawiesza wzrok na jakimś punkcie za oknem. Początkowo pan Hawthorne zaczął się nieco martwić, podejrzewając, że być może spokój, który już zdążył go ogarnąć w związku z przedziwnym związkiem między odwiedzinami pana Rutherforda a panną Hawthorne, był bezpodstawny – i być może jednak do czegoś doszło na balu, jednak wkrótce Constance zdradziła się ze swoimi myślami, wspominając podczas śniadania, iż dawno już nie widziała swojej przyjaciółki.

– Ależ nie ma powodu do obaw, moja droga – odezwała się pani Hawthorne, wyciągając rękę, by poklepać córkę po dłoni. – Pogoda zrobiła się przepiękna, zapewne na parę dni całe towarzystwo wybrało się w jakieś bardziej urokliwe miejsce.

ConstanceTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon