Rozdział XXXII

38 8 4
                                    

Zgodnie z obietnicą państwo Evans zawitali do domu na Grosvenor Street w porze obiadu; pojawili się tam pierwsi, zatem mieli szansę porozmawiać z lady Susan, Henrym oraz Anne. Około kwadransa po nich przybył Edward Rutherford, przepraszając za swoje spóźnienie i tłumacząc, iż zupełnie zaskoczyły go pewne obowiązki, które nie cierpiały zwłoki. Zapytany przez Henry'ego, cóż to były za obowiązki (raczej dla żartu niźli z prawdziwej ciekawości), pan Rutherford zbył go lakoniczną odpowiedzią, która przykuła uwagę Constance.

Od chwili, kiedy spotkali go wcześniej tego dnia, panna Hawthorne miała dziwne wrażenie, iż swoim pytaniem o zdrowie jej rodziny – skierowane wpierw ku niej, nim zaczął rozmawiać z Anne – chciał jej przekazać jakąś zupełnie inną wiadomość. Co prawda mogła to być jedynie jej wyobraźnia, lecz Constance przekonana była, iż wszystko w jego sposobie zachowania wręcz woła o chwilę rozmowy sam na sam z nią – lecz jak to zrobić, kiedy tak wiele jest osób wokół nich? Gdyby zniknęli na jakiś czas, z pewnością zostałoby to zauważone, a sprawy mniejsze niż ta były już powodem do niezbyt miłych plotek. Edward Rutherford z kolei należał do owych ostrożnych ludzi, którzy dbali o swój wizerunek i unikali wszelkich skandali – czemu zresztą trudno się dziwić, biorąc pod uwagę, jak znaczącą był figurą. Jednak Constance nie potrafiła powstrzymać owej wszechogarniającej ciekawości – nie po tym, jak mężczyzna, naruszając wszelkie konwenanse, przyjechał do Merryland tylko po to, by upewnić się, że panna Hawthorne nie jest zaręczona z jego bratem, że wszystkie słowa Richarda są jedynie kłamstwem.

A jednak Edward Rutherford nie podszedł do niej, nawet gdy już skończył rozmawiać z Henrym. Constance nie posiadała owej zadziwiającej umiejętności, którą Anne doprowadziła wręcz do perfekcji – nie umiała zwrócić na siebie uwagi samym tylko wzrokiem, bez niepotrzebnego narzucania się drugiej osobie. Choć jej oczy wędrowały ku Rutherfordowi stanowczo częściej niż kiedykolwiek, tym razem, co wydało jej się dość osobliwe, on ani razu nie zwrócił się ku niej, chociaż nie był ani niezwykle milczący, ani też nie unikał jej ostentacyjnie.

W pewnym momencie Anne zaanektowała jego uwagę wyłącznie dla siebie – on zaś nie protestował. Odpowiadał pogodnym, spokojnym tonem, który znacząco różnił się od tego, który Constance słyszała, gdy po raz pierwszy pojawił się w Wharton. Z niewyjaśnionych przyczyn poczuła ukłucie w sercu i nagle zapragnęła jak najprędzej wyjść, chociaż jeszcze nie zaczął się obiad.

– Constance, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – usłyszała nagle pełen wyrzutu głos Ruth.

– Wybacz – wymamrotała Constance, rumieniąc się gwałtownie. – Zamyśliłam się.

Na twarzy Ruth pojawiło się coś na kształt niepokoju przemieszanego z rozbawieniem. Przez moment milczała, przypatrując się siostrze, aż wreszcie pozwoliła sobie na uśmiech. Constance odwróciła wzrok, wiedząc, iż Ruth skomentuje zaraz jej rumieniec.

– Doskonale wiem, co cię tak rozprasza – powiedziała pani Evans półgłosem. – Albo raczej: kto.

Chociaż Constance nie zamierzała spoglądać na siostrę, póki się nie uspokoi, słowa Ruth zmusiły ją do spojrzenia siostrze prosto w oczy. Policzki paliły ją nieznośnie, ona zaś nie potrafiła sprawić, by zniknęły.

– Cóż za absurd, Ruth – odparła szybko. – Nie wiem... mogę się jedynie domyślać, o czym mówisz, ale zapewniam cię, że się mylisz.

Brwi Ruth powędrowały w górę. Chociaż Constance tak stanowczo zaprzeczała, pani Evans doskonale znała swoją siostrę; ponadto lepiej znała się na ludziach niż sama Constance i mogła dostrzec grę, która toczyła się pomiędzy jej siostrą a panem Rutherfordem.

W istocie – była to swego rodzaju gra, choć Constance z pewnością tego nie spostrzegła; w przeciwnym razie nie wpatrywałaby się tak uporczywie w pana Rutherforda. Bowiem sam pan Rutherford od czasu do czasu, zupełnie bezwiednie, biorąc pod uwagę, w jakich momentach się to działo, spoglądał w kierunku Constance. Był to wzrok przepełniony emocją – jaką dokładnie, tego Ruth nie potrafiła określić – z pewnością było weń sporo smutku. Jednak ilekroć uświadomił sobie, że wpatruje się w pannę Hawthorne, natychmiast zmuszał się do spojrzenia w inną stronę – stąd też zapewne dziwne wrażenie Constance, iż Richard Rutherford nie obdarzył jej tego wieczora ani jednym spojrzeniem.

ConstanceWhere stories live. Discover now