Rozdział XXXIII

39 8 1
                                    

Kolejne dni w Londynie upływały Constance raczej spokojnie; nawet niemal codzienne odwiedziny Anne wpadły w pewnego rodzaju miarowy rytm. Podczas jednego z tych spotkań Anne przypomniała Constance o obiecanej niespodziance.

– Zapewne cię zawiodę, moja droga – westchnęła, najwyraźniej niepocieszona – ale moja niespodzianka wyjechała z Londynu.

– Cóż takiego! – wykrzyknęła ze zdumieniem panna Hawthorne. – Jak się to mogło stać?

– Och! – Anne zaśmiała się. – Zapewne myślisz o mojej „niespodziance" jako o rzeczy – nie mogłabyś być w większym błędzie. Moją niespodzianką miał być pewien młodzieniec – jestem zresztą pewna, że domyślasz się, który – niemniej ten zawiódł całą moją rodzinę i jak gdyby rozpłynął się w powietrzu! No, może nie do końca – zostawił nam wizytówkę z krótką notką, że z wielkim żalem odwołuje wszelkie zaciągnięte u nas zobowiązania, niemniej pilna jakaś sprawa wzywa go z powrotem na wieś i musi jak najprędzej wyjechać z Londynu. Cóż za dziwna sprawa, nie sądzisz, moja droga Constance? Obaj są tak różni, a jednak zadziwiająco podobni – czyż nie to samo zrobił ostatnio mój drugi kuzyn?

Na samo wspomnienie Constance zarumieniła się gwałtownie, co nie mogło ujść bystrym oczom Anne.

– Nie myśl, że nie zauważyłam, Constance – powiedziała panna Milford, tym razem znacznie poważniejszym tonem. – Rozmawiałam na twój temat z kuzynem Richardem. Kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, nadal był święcie przekonany o tym, że dałaś mu swoje słowo. Daleka jestem od wątpienia w to, co mówi mój krewniak.

– Zatem wątpisz w to, co mówię ja – odparła Constance, a w jej głosie zabrzmiało więcej goryczy, niźli chciała.

– Nie, kochanie. Źle mnie zrozumiałaś. Po prostu odnoszę wrażenie, że... że coś ukrywasz. Niby dlaczego kuzyn Richard miałby kłamać? Jestem przekonana, że twoi rodzice daliby ci swoje błogosławieństwo, jeśli tylko...

– Ależ Anne! Ja wcale nie pragnę ich błogosławieństwa! – krzyknęła zrozpaczona Constance. – Pan Richard Rutherford jest ostatnim człowiekiem, z którym chciałabym się związać!

Zapadła cisza. Anne wpatrywała się w swoją przyjaciółkę tak, jakby ta powiedziała coś bardzo obraźliwego, a jednocześnie zrobiła to zupełnie nieświadomie. Constance oddychała głęboko, czując się osaczona. Nie miała pomysłu na to, jak wytłumaczyć Anne, że do oświadczyn nigdy nie doszło, zatem ona nie mogła ich ani przyjąć, ani odrzucić. Do tej pory przekonana była, że gdy wreszcie spotkają się twarzą w twarz, Anne wreszcie jej uwierzy. Teraz jednak wszystko wskazywało na to, iż jej nadzieje były płonne.

– Dziwi mnie twoje zachowanie, Constance – odparła wreszcie panna Milford. – Może i kuzyn Richard nie jest bardzo bogaty, ale jest z pewnością popularny i szanowany w towarzystwie. Ponadto świata poza tobą nie widzi.

– Mylisz się, Anne – wyszeptała Constance, czując pod powiekami łzy. – Nie wiem, dlaczego rozpowiada o mnie... o nas takie plotki... ale przysięgam ci na wszystkie świętości, że nigdy nie zaproponował mi małżeństwa. Ba, mam podstawy sądzić, że jest potajemnie zaręczony z zupełnie inną kobietą.

– Gdyby tak było – rzekła Anne – dlaczego miałby twierdzić coś innego? Pomyśl, Constance. To nie miałoby żadnego sensu. Czemu miałby to robić?

– Nie mam najmniejszego pojęcia – Constance pokręciła głową – ale błagam cię, uwierz mi – plotki, które rozsiewa, okrutnie ranią nie tylko mnie, ale i kobietę, która poprzysięgła mu wierność. Której on jest coś winien!

Kiedy obie panie się rozstawały, Constance odnosiła wrażenie, że Anne niezupełnie jej uwierzyła. Fakt ten sprawiał, że popadła w dziwną melancholię, bowiem dotychczas przekonana była, że Anne zaufa jej nawet wówczas, kiedy nikt inny tego nie uczyni. Tymczasem Richard Rutherford zdołał przekonać swoją kuzynkę do swoich racji.

ConstanceWhere stories live. Discover now