Rozdział XXXI

42 7 1
                                    

Dochodziła godzina jedenasta, kiedy Anne Milford zaanonsowano w domu na Brook Street. Zastała pana Evansa odpisującego na jakieś listy (rzadko kiedy robił to w swoim gabinecie; zazwyczaj siadywał w saloniku, by móc jednocześnie rozmawiać ze swoją żoną lub też pytać ją o zdanie w pewnych kwestiach), panią Evans przy robótce, zaś Constance przy lekturze. Trzeba było przyznać, że żadne z nich nie poczuło zdumienia na widok swojego gościa; co więcej, pani Evans wręcz na głos wyraziła zaskoczenie, iż panna Milford pojawiła się tak późno. Takie stwierdzenie można by wziąć za afront, gdyby nie fakt, iż obie panie dobrze się znały – i miały dość podobne poczucie humoru.

– Sądziłam, że nie spodziewacie się mnie tak prędko – odparła panna Milford swobodnie, posyłając Ruth pogodny uśmiech. – Gdybym wiedziała, że jestem w błędzie, zapewne dobijałabym się do drzwi o wiele wcześniej.

Następnie zażądała od Constance przygotowania się do wyjścia. Constance, która nieco odwykła od żywiołowej natury swojej przyjaciółki, była takim zachowaniem nieco wytrącona z równowagi; nie pozwoliła sobie jednak na żadne nieuprzejmości, tylko odłożyła książkę i otrzymawszy zezwolenie siostry, poszła do swojego pokoju, by się przygotować. Kwadrans później już spacerowała wraz z Anne po ulicy.

– Przez cały ten czas – mówiła Anne – bardzo mi cię brakowało. Jednak matka nieustannie dbała o to, żebyśmy mieli zajęcie – rozumiesz, wszystkie te bale, obiady, sztuki... mam nadzieję, że wybieracie się do teatru?

Constance zapewniła ją, że tak – mają bilety na środowe przedstawienie.

– Cudownie. Też tam będziemy; matka przyzwyczaiła się do tutejszych rozrywek; zresztą trudno się dziwić, sama zobaczysz, jak łatwo się do nich przywyka. Wszyscy tu są tacy eleganccy! Musisz dołączyć do nas na czwartkowym balu, jestem pewna, że państwo Evans też się nań wybierają.

Na to stwierdzenie Constance nie miała odpowiedzi; wyznała jednak, iż Ruth nie wspominała jej nic na ten temat. Wątpiła jednak, by siostra w istocie się wybierała – zdaje się, że miała na ten dzień jakieś inne zobowiązania.

– Ależ nonsens, moja droga, każdy wybiera się na ten bal. Pojawią się wszystkie ciekawe osobistości.

– Niemniej wcześniejsze zobowiązania pozostają wcześniejszymi zobowiązaniami, Anne – przypomniała przyjaciółce Constance – i wątpię, by moja siostra dla ciekawych osobistości narażała swoją reputację.

– Cóż, może i masz rację; w takim razie przygarniemy cię pod swoje skrzydła, Constance, bo zobowiązania twojej siostry nie są twoimi zobowiązaniami. A ty z pewnością powinnaś iść na ten bal, żeby wszyscy cię mogli zobaczyć. A wierz mi, że będą chcieli! Tyle im o tobie naopowiadałam, Constance!

Constance przystanęła i przycisnęła dłoń do skroni. Wierzyła w to, iż Anne miała jak najlepsze intencje, niemniej fakt, iż ona, Constance, była na ustach śmietanki towarzyskiej w Londynie, wcale jej nie pocieszał – wręcz przeciwnie. W tej chwili zdecydowała, że ziemia i niebo mogły się walić, lecz ona z pewnością nie wybierze się na ów bal.

– Mam nadzieję, że nie jesteś chora? – zmartwiła się Anne.

– Nie, kochanie – odparła Constance. – Mimo wszystko... wolałabym, żebyś nie planowała mojego towarzystwa na czwartkowy wieczór. Nie chcę ci niczego obiecywać w momencie, w którym nie jestem nawet pewna zgody mojej siostry. Jestem tutaj pod jej opieką; nie chciałabym jej robić ani kłopotów, ani przykrości.

– Kłopotów? Przykrości? Constance, jesteś teraz w Londynie, nie w Wharton; twoja siostra nie może oczekiwać, że będziesz sobie odmawiać wszystkich możliwych rozrywek.

ConstanceМесто, где живут истории. Откройте их для себя