Rozdział V

101 12 3
                                    

Gdy Constance przekazała rodzicom wiadomość, zarówno pan, jak i pani Hawthorne zdawali się dość zdumieni takim obrotem spraw.

– Nigdy nie zrozumiem młodzieńców – rzekła pani Hawthorne – i ich zamiłowania do pośpiechu; to zapewne doprowadziło do niechlujstwa i spowodowało, że rękopis stał się niejasny. Wystarczyło, by skonsternować sir Jamesa.

Constance pospieszyła z wyjaśnieniem, iż pismo nie miało tu żadnego wpływu na przekaz informacji; chodziło jedynie o to, że atrament w jednym miejscu się rozmazał, a to wcale nie musiało stać się z winy nadawcy.

– Cóż, moja droga; mów, co uważasz za słuszne, lecz ja nadal sądzę, że to nierozważne ze strony tego młodzieńca, że pozostawił choć cień wątpliwości co do tego, jaka to data.

– Mimo wszystko mogło się to stać i z winy sir Jamesa, i z niczyjej – spostrzegł pan Hawthorne. – Jednakowoż nadal zastanawia mnie, jak doszło do tego, że list otrzymano na tak krótko przed planowaną datą przyjazdu.

– Tego nie wiem – wyznała Constance. – Być może nie wzięto pod uwagę tego, jak długo będzie szedł list.

– Nierozsądnie to ze strony owych dżentelmenów – stwierdził pan Hawthorne. – Lecz nie nasza to sprawa; nie znamy daty listu. Być może faktycznie wszystkiemu winny był pocztylion.

Na to Constance nie miała odpowiedzi. Wkrótce też zmieniono temat; pani Hawthorne miała coś do powiedzenia na temat najnowszej mody, czym starała się skusić córkę do zainteresowania, lecz widząc, iż Constance pogrąża się coraz bardziej w zamyśleniu, niedługo zamilkła zupełnie.

A jednak nie było to zupełnie nieprzyjemne, jak sobie wkrótce uświadomiła. Oznaczało to bowiem, iż jej córkę wreszcie zaintrygowała jakaś osoba – być może stało się to ze względu na fakt, iż rzeczona osoba była krewnym jej przyjaciółki, lecz to w żaden sposób nie zmieniało tego, że Constance po raz pierwszy od dawna zaczęła przejawiać zainteresowanie jakimś człowiekiem. Było to o tyle bardziej zadowalające, kiedy pomyślało się o tym, iż tajemniczym nieznajomym jest mężczyzna, a nawet dwóch. Owszem, sir James oraz jego małżonka mogli mieć plany wobec krewnego i ich córki Anne, lecz w żaden sposób nie mogliby doprowadzić do małżeństwa obu dżentelmenów, skoro mieli tylko jedną niezamężną córkę.

Takie myśli pojawiały się w głowie pani Hawthorne, a zapewne i pana Hawthorne'a, przez całą resztę dnia. Z kolei Constance ani razu nie przyszło do głowy planowanie małżeństwa jeszcze przed poznaniem owych dżentelmenów i jedynie rozmyślała o tym, kim byli i jacy mogli się okazać.

Sądny dzień nadszedł. Constance od samego rana była niespokojna i nie potrafiła znaleźć dla siebie miejsca. Jej matka uznała to za coś naturalnego, ba, przekonana była, iż jest to dobry omen, zatem nawet nie starała się jej uspokoić.

– Niekiedy – mawiała – odrobina zdenerwowania może zdziałać cuda. Otwiera serca i umysły, a najczęściej usta.

Mimo wszystko postanowiła przekonać córkę do założenia najnowszej sukni, a kiedy nadeszła Elizabeth Ward, poczuła pewnego rodzaju zakłopotanie.

Nie można zaprzeczyć, iż przez małżeństwo z młodszym bratem pani Hawthorne Elizabeth stała się jej siostrą; mimo to nadal pozostawała młodą, atrakcyjną kobietą, a przez to konkurencją dla Constance. Bo chociaż majątek posiadała niewielki, była o wiele lepiej obyta w towarzystwie i posiadała umiejętności, których pannie Hawthorne brakowało. A chociaż Jane Hawthorne daleko było do podejrzewania siostry o jakiekolwiek niecne plany, pewne rzeczy działy się i bez woli kobiety. Jeżeli zatem jeden z młodzieńców obierze za obiekt swoich zalotów panią Ward, nawet jej niechęć nie mogłaby sprawić, że mężczyzna zwróciłby swe oczy ku Constance.

ConstanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz