Rozdział XXIX

53 8 3
                                    

Zgodnie z planem Ruth wraz z panem Evansem przyjechali pierwszego dnia grudnia. Pogoda była nieciekawa: chociaż Constance miała nadzieję na śnieg, zamiast niego czekała ją nieprzyjemna niespodzianka, bowiem rozpadał się deszcz tak gęsty, że przez jakiś czas w ogóle podawano w wątpliwość możliwość wyjazdu do Londynu. Na szczęście jednak późnym popołudniem przestało padać i nawet pani Hawthorne, która od samego rana narzekała na migrenę, wyglądając przez okno oznajmiła, że chyba zapowiada się na lepszą pogodę – to z kolei zawsze należało brać za dobrą wróżbę, bowiem pani Hawthorne miała niebywały talent do przewidywania pogody, opierając swe opinie na przeczuciach.

Kiedy nadszedł poranek czwartego grudnia, niebo było cudownie niebieskie, a wietrzyk łagodny; początkowe obawy zatem musiały się rozwiać niczym deszczowe chmury i trzymając się pierwotnego planu, państwo Evans w towarzystwie Constance wyruszyli w drogę do Londynu.

Constance była w Londynie jedynie raz, zatem Ruth przekonana była, iż jej ekscytacja była związana głównie z niedoświadczeniem i ciekawością; tymczasem panna Hawthorne nie potrafiła doczekać się spotkania z Anne Milford – o czym zresztą poinformowała siostrę. Usłyszawszy to, Ruth nie umiała powstrzymać śmiechu.

– Powinnam była o tym pomyśleć! – odpowiedziała wesoło. – Ty i panna Milford jesteście niczym siostry, zupełnie nierozłączne! Niekiedy aż czuję się zazdrosna, wiesz?

– Wybacz, Ruth.

– Och, nie mam czego ci wybaczać, kochanie! To zrozumiałe; nigdy nie poświęcałam ci tyle uwagi co Anne – ponadto nie akceptowałam twojego sposobu bycia, wręcz przeciwnie, starałam się zmienić ciebie w młodszą wersję siebie. A to niedopuszczalne! Dzięki Bogu nie udało mi się to – wyrosłaś na dobrą, rozsądną pannę.

Constance podziękowała, ale nie była do końca pewna, czy Ruth ma rację. Wszak gdyby była rozsądna, nigdy nie pozwoliłaby na to, by po Londynie rozprzestrzeniały się takie plotki, a dwóch mężczyzn oświadczyło jej się w tak krótkim czasie! Najwyraźniej dawała sygnały, których nie planowała dawać; to z kolei nie świadczyło o jej rozsądku.

– Swoją drogą – podjęła po chwili milczenia Ruth – obiło mi się o uszy, moja droga, że stara się o ciebie pewien bardzo szanowany jegomość.

– Och! – wykrzyknęła Constance, nie potrafiąc pohamować zdumienia. – Doprawdy?

Dziękowała Bogu, że Ruth nie przypomniała sobie o tym, gdy jeszcze bawili w Merryland – gdyby tak było, próba zachowania plotek w tajemnicy okazałaby się daremna – co z kolei złamałoby serce zarówno pana, jak i pani Hawthorne.

Niemniej nie mogła się nie zastanawiać, skąd podobne wieści dotarły do uszu Ruth. Nie ulegało wątpliwości, iż obracała się w towarzystwie i upodobała sobie wszelkiego rodzaju rozmowy o wspólnych znajomych z każdym, kogo spotkała – zatem ktoś, z kim rozmawiała, mógł bawić w Londynie w czasie, gdy Richard Rutherford znajdował rozrywkę w rozpowszechnianiu nieprawdziwych wieści na temat siebie oraz panny Hawthorne – ale mimo to Constance odczuwała swego rodzaju wątpliwości.

Ponadto wizja tłumaczenia Ruth, iż wszystko to jest nieprawdą, sprawiała, że Constance robiło się słabo. Skoro Anne jej nie uwierzyła, ulegając wpływom swojego kuzyna – a należało zaznaczyć, że do tej pory Anne zawsze ufała Constance bezgranicznie – trudno było liczyć na to, że uwierzy jej Ruth. Zwłaszcza że już teraz łatwo było spostrzec, iż ta wydawała się zachwycona wizją związku młodszej siostry z kimś o tak dobrym nazwisku.

– Z pewnością pan Rutherford może uważać się za szczęściarza – uznała Ruth.

– W to nie wątpię, siostrzyczko – odparła Constance, siląc się na spokój, lecz jednocześnie czuła, że wypełnia ją przerażenie. – Jednak nie z mojej przyczyny. Nie wiem, co takiego słyszałaś na ten temat, ale musisz mi uwierzyć, że nic podobnego nie łączy mnie z panem Richardem Rutherfordem.

ConstanceWhere stories live. Discover now