~Lekcja życia~

365 17 4
                                    

POV. LO'AK
Dziś spałem bardzo czujnie, dlatego wstałem idealnie tak jak miałem wstać. Może nie do końca się wyspałem, ale nie przejąłem się tym, ponieważ dzisiaj miała odbyć się pierwsza lekcja i to z TSIREYĄ!! TAK Z TSIREYĄ.
Byłem mega zajarany bo Tis jest piękna a do tego wydaje się taka cudowna...

~Trochę się rozmarzyłem...LO'AK stop!- powiedziałem sobie w myślach.
-Dobra czas wstać, obudzić wszystkich, ogarnać się, zjeść coś i mogę ruszać do mojej przyszłej ukochanej i tam jej rodzeństwa przy okazji.
-Do kogo gadasz? I jakiej przyszłej ukochanej?- zapytał Neteyam przecierając oczy i patrząc na brata jak na debila.
-Aaa to ty tak sobie tu leżałeś i wszystko słyszałeś tak?- zapytałem retorycznie, z resztą znałem odpowiedź..boże Lo'ak...
-Nie no co ty ja? Coś? Słyszeć? Ukochana? No coś ty- zaśmiał się z mojej głupoty.
-Dobra jezu no, chodzi o Tsireye okej?- powiedziałem pytająco już nieco podirytowany i załamany samym sobą.
-Mam tylko jedno pytanie braciszku- powiedział z tym swoim durnym uśmieszkiem starszy.
-No dawaj brat.- powiedziałem niechętnie chcąc mieć to za sobą.
-Ona w ogóle wie, że jest twoja przyszłą ukochaną?- zapytał po czym mało co nie wybuchł śmiechem.
-No yyy no ten no może ten...no może jeszcze nie, ale spokojnie braciszku.- powiedziałem jąkając się.
-Oj mój mały braciszek, potężny wojownik, jest tu drugi dzień i już chce wyrywać córkę wodza haha- powiedział przez śmiech wstając i czochrając młodszego po włosach.
-Dobra spadaj stary.- powiedziałem z ledwo zauważalnym bardzo małym uśmiechem tym samym strzepując rękę brata ze swojej głowy.

W końcu ogarnieliśmy się i usiedliśmy do stołu z rodziną

-I jak się spało pierwszą noc w nowym domu dzieci?- zapytała z uśmiechem Neytiri.
-Ja musiałam spać oczywiście z Kiri i ona ciągle zabierała mi kocyk i zrzucała z łóżka!!!-pisknęła obrażona Tuk.
-Hej! To ty się ciągle pchałaś więc przypadkowo cię zpychałam!- powiedziała Kiri z udawaną pretensją w głosie.
-Yhy tak napewno PRZYPADKOWO- wytknęła jej język Tuk.
-Nie wytykaj języka bo...-nie dokończyła, wtrącił się tata.
-Nie przy jedzeniu jak możesz kochanie- wysłał sarkastyczny uśmiech do Kiri przez co wszyscy się zaśmiali.

Po zjedzonym posiłku ja i Neteyam pobiegliśmy na pomost przy plaży i czekaliśmy aż przyjdą dziewczyny...Szczególnie Tis.
No dobra ta druga też, a tego Ao coś tam jakoś tu nie potrzebuje. Co to w ogóle za głupie imię? Pff hahah totalny skxawng z niego.
Nagle brat pstrykną mi palcami przed oczami i wtedy wróciłem do rzeczywistości.
Czekaliśmy 15 minut aż zobaczyłem świętą trójce idącą w naszą stronę.

POV. NETEYAM
Kiedy zobaczyłem Vineye idącą w naszą stronę, myślałem, że normalnie nie wytrzymam. Widząc ją pierwszy raz byłem pewny, że już nie da się wyglądać lepiej, ale gdy zobaczyłem ją teraz byłem w szoku. Miała pięknie ułożone włosy a do tego była tak ślicznie ubrana...W pewnym momencie moja głowa zaczęła wariować, musiałem się otrząsnąć.

POV. VINEYA
Przyszłam do naszych nowych przyjaciół, zrobić im krótką lekcje zapoznawczą. Dzisiaj tylko teoria, praktykę zaczniemy od jutra. Podeszłam do chłopców, a chwile później przybiegła Kiri i mała słodka Tuk.
Kiedy mnie zobaczyła przytuliła się do moich nóg, to było przesłodkie jednak nie byłam przyzwyczajona do dotyku.

-Hejka, dzisiaj w zasadzie będziemy uczyć się czystej teorii na temat zwierząt w Awa'atlu, wszystkich naszych zwyczajów i tym podobne. Natomiast jutro zaczniemy praktykę a konkretnie oswajanie Ilu, oraz oddychanie.-powiedziałam na jednym wdechu.
-Oddychanie?- zapytała mała Tuk- przecież ja umiem oddychać!!!-dodała lekko piskliwym i głośnym tonem.
-Tak kochanie, każdy z nas umie oddychać, ale to oddychanie którego będziemy się uczyć, nieco róźni się od normalnego oddychania, z resztą sama jutro zobaczysz- powiedziałam uśmiechając się do małej co ona odwzajemniła przytakując.

Siedzieliśmy razem około 2h. Aonung oczywiście po 30 minutach wyparował bo miał niby ,,ważny męski wypad". No te MĘSKIE wypady napewno nie należą do najdojrzalszych i męskimi też bym ich nie nazwała, ale niech nazywają sobie to jak chcą. W każdym razie wytłumaczyłam wszystkim teorie, którą też jutro zastosujemy w praktyce. Widziałam, że Neteyam bardzo uważnie mnie słucha a nie zdarzało się to u mnie często, więc po lekcji postanowiłam mu podziękować.
Wszyscy wreszcie się rozeszli a ja zaczepiłam Neteyama, który już startował w kierunku swojego Marui.

-Hej Nety, masz chwilkę?- zapytałam lekko się uśmiechając.
-Myślę, że NETY znajdzie dla ciebie chwilkę- powiedział uśmiechając się szeroko..ma bardzo ładnych uśmiech.
-Przepraszam jeśli to określenie ci nie odpowiada to już nie będę tak mówić no i...-nie dokończyłam bo chłopiec z lasu mi przerwał.
-Nikt nie powiedział, że mi się nie podoba Vin.- powiedział to z takim spokojem..dodatkowo zdrobnił też moje imię na co się uśmiechnęłam i dokończyłam swoją myśl.
-No więc wracajac, chciałam ci podziekować i w sumie tez pogratulować za to, że mnie tak słuchałeś. To wiele dla mnie znaczy, nikt nigdy mnie tak nie słuchał, dziękuje.- powiedziałam z szczerym uśmiechem na twarzy.
-Szczerze, słuchanie ciebie to czysta przyjemność, nie dziękuj za to.- znowu się uśmiechnął.
-No dobrze w takim razie do jutra Net, widzimy się po śniadaniu tam gdzie dzisiaj!- rzuciłam na pożegnanie juz powoli odchodząc.
-Do jutra Vin!-pomachał i obrócił się w swoją stronę.

Wróciłam do swojego Marui, mama zapytała mnie jak było na pierwszej lekcji z nowymi. Opowiedziałam jej wszystko w skrócie a ona pomachała twierdząco głową na znak, że rozumie.
Poszłam do swojego łóżka żeby móc w końcu odpocząć. Położyłam się i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

POV. NETEYAM
Wróciłem do domu z uśmiechem namalowanym na twarzy od ucha do ucha. Moja mama widząc mnie w takim stanie również szeroko się uśmiechnęła i mnie przytuliła po czym dodała- Synu zostaniesz na podwieczorek? Przy okazji opowiesz mi jaki jest powód tak pięknego uśmiechu.- chwyciła mnie za policzki i lekko za nie pociągała.
Co z tego, że czułem się jak małe dziecko? Strasznie kocham moją mamę i nie przeszkadza mi, że dalej ma mnie za swojego małego pierwszego szkraba.
Zjedliśmy wspólnie z mamą podwieczorek, ponieważ Lo'ak był u Tis, Kiri i Tuk bawiły się w wodzie a tata poszedł złowić jakieś ryby na kolację. Opowiedziałem mamie o całym dzisiejszym dniu a ona na koniec dodała

-Tylko pamiętaj synu, nie spiesz się. Musisz robić wszystko powoli...uczyć się tej dziewczyny, pokolei badać każdą jej cechę i być przy niej. Wierzę w ciebie skarbie- ujęła to tak jakby już conajmniej kochał ją na zabój, a ja ją dopiero poznaję. Ale wiem, że moja rodzicielka ma rację.

SKIP TIME-> PO KOLACJI

Byłem cholernie najedzony, wszyscy zjedli i poszli się położyć, łącznie ze mną.
Położyłem się na swoim łóżku i zamknąłem oczy jeszcze chwilę myśląć o dzisiejszym dniu.
Uśmiech mimo wolnie wkradł mi się na twarz. Otwarcie mogę powiedzieć, że to była najlepsza...

LEKCJA ŻYCIA.

————————————————————————

Nudziło mi się więc jednak wstawiam jeszcze jeden!!
Mam nadzieję, że jest okej, dopiero zapoznaję się z tym wszystkim.
Miłego dnia/pięknych snów💙

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaWhere stories live. Discover now