~Jestem z niego dumna~

116 7 28
                                    

POV. VINEYA
Z nieznajomych mi przyczyn, obudziłam się u Norma.
Byłam pod coś podpięta.
Leżałam na dziwnym, niewygodnym łóżku.
CZY JA RODZE??
Dotknęłam swojego brzucha, by sprawdzić czy moje dziecko nadal ze mną jest.
No i było.
Matko, przecież do porodu jeszcze masa czasu, co ja tu robię?

-Spokojnie Vin, bez paniki.- powiedział Norm wykonując jakieś badanie.
-Co jest do jasnej?- zapytałam rozglądając się po miejscu, w którym sie znajdowałam.
-Zemdlałaś.- oznajmił Norm.
-Jak to się stało? Z dzieckiem wszystko okej?- zapytałam zmartwiona.
-Byłaś z Lo'akiem przelecieć się na Ikranach, w pewnym momencie zrobiło ci się słabo i zemdlałaś. Z dzieckiem wszystko w normie, ale nadal nie widać zbyt wiele.- odpowiedział na moje pytania.
-Okej, dziękuję.- odpowiedziałam kładąc się pionowo na łóżku.

Minął jeszcze pewien czas. Norm mnie badał, ale w końcu oznajmił, że mogę iść do siebie.
Wyszłam, a w poczekalni czekał na mnie Neteyam.
Mam przewalone.
Siedział i patrzył w dół.
Był mocno przybity.

-Hej..Nety?- zapytałam cicho.
-Vini! O Wszechmatko tak się martwiłem. Wszystko okej?- zapytal zatroskany.
-Wszystko dobrze, zestresowałam się tylko i tak wyszło, że zemdlałam. Przepraszam, że napędziłam ci stracha.- powiedziałam spuszczając głowę.
-No już, spokojnie. Nie przepraszaj mnie za nic. Po prostu musisz bardziej na siebie uważać. Jasne?- zapytał trzymając mnie za ramiona.
-Dobrze.- powiedziałam a on złożył szybkiego buziaka na moich ustach.
Wyruszyliśmy wreszcie w kierunku naszego namiotu.

Kiedy już do niego dotarliśmy, położyliśmy się wygodnie, a następnie udaliśmy się spać, ponieważ był środek nocy.

~

SKIP TIME-> 3,5 MIESIĄCA
POV. NETEYAM
Wstałem dość wcześnie, ze wzgledu na moją kobietę.
Z cudownego snu wyrwało mnie jej ciągłe gadanie.
Miała pretensje do całego świata.
A najciekawsze jest to, o co je miała.
Konkretnie o to, że miała mniej wygodną poduszkę od mojej.
Z dnia na dzień jest coraz gorzej z jej humorkami.
No, ale cóż, jestem jej narzeczonym więc wspieram ją jak mogę.

-Kochanie możesz przestać już rozmawiać z całym wszechświatem o tym, że twoja poduszka była nie wygodna?- zapytałem zaspany.
-Ale ty nie rozumiesz! Moim marzeniem było się wyspać na cudownej mięciutkiej podusi, a się czułam, jakbym spała na kamieniu.- zaczęła płakać.
-No już skarbie nie płacz, znajdziemy dla ciebie jakąś lepszą poduszkę okej?- zapytałem przytulając ją.
-A mogę twoją?- zapytała zapłakana.
-Możesz kochanie, weź sobie i zobacz czy jest lepsza.- powiedziałem z uśmiechem.
Dziewczyna wzięła poduszkę na swoją stronę po czym się na niej położyła.
Leżała tak chwile, aż w końcu się odezwała.

-Ta jest idealna!- krzyknęła z uśmiechem.
-Wspaniale kochanie, w takim razie leż, a ja zrobię śniadanko.- powiedziałem próbując udawać jakkolwiek przytomnego.
-Oki.- rzuciła zadowolona.
Co z tego, że te poduszki są identyczne?
Jej uśmiech i lepsze samopoczucie są tego warte.
Wstałem z łóżka z zamiarem zrobienia śniadania, aż przypomniało mi się, że przecież dzisiaj POZNAMY PŁEĆ DZIECKA!
O matko.
Ale stres.
Musiałem czym prędzej obudzić Vini i iść z nią do Norma.
Mieliśmy poznać płeć jakoś 2 tygodnie temu, ale Norm miał służbowy wyjazd, więc jesteśmy umówieni na dziś.
Poszedłem po moją kobietę i czym prędzej poinformowałem ją o dzisiejszym spotkaniu z Normem w labo.
Ta szybko się zerwała i poszliśmy w jego kierunku.

Kiedy już byliśmy przed laboratorium, weszliśmy do środka, ale nigdzie nie widzieliśmy Norma.
Poszliśmy więc pod salkę, tam gdzie zawsze.
Wyszedł z niej właśnie on.

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaOnde histórias criam vida. Descubra agora