~Leciałam prosto w przepaść~

82 7 6
                                    

Eywa nosi w sercu, wszystkie swoje dzieci.

~

POV. VINEYA
Dziś przylatują moi rodzice oraz mój brat.
Czy jestem zestresowana?
Bardzo.
Nie widziałam ich 2 lata.
Ostatni raz nas odwiedzili, kiedy dzieciaki miały prawie po 4 latka.
Mam nadzieję, że nie mają mi za złe tego iż nie odwiedzałam ich zbyt często.
Z moich przemyśleń, wyrwał mnie mój syn.

-Mama! Zrobisz mi nowego Ikrana z drewna? Bo temu odpadło skrzydło.- wskazał na zabawkę, bardzo smutny chłopiec.
-Pewnie kochanie. Ale nieco później dobrze? Albo poproś tatę, bo ja teraz przygotowuję jedzenie. Sam wiesz, dziadkowie przylatują.- oznajmiłam z uśmiechem głaskając go po głowie.
-Mamuś, ale ty ostatnio nie poświęcasz nam czasu. Jedynie tata i wujek Lo'ak z nami siedzą.
Ciocia Kiri ma obowiązki rozumiem to. Tuk lata na patrole z dziadkiem i babcią. Ciocia Tis ma małe bobo w brzuchu, a babcia i dziadek i tak siedzą z nami tyle, ile mogą. Prababcia Mo'at, jest już za stara na zabawy. A ty? Ty po prostu nie chcesz...- oznajmił smutno.
Faktycznie miał rację.
Ostatnio tylko Neteyam skupia się na dzieciakach.
Ja całymi dniami gotuję, albo leżę.
I okazuję się, że mój syn ma mi to za złe.
Co ja narobiłam...

-Synku, tak cię przepraszam. Nie chciałam, żebyś czuł się nie ważny. Po prostu skupiłam się za bardzo na sobie, ale to się zmieni. Obiecuję.- powiedziałam nieco smutna.
-To jak z tym Ikranem?- zapytał już lekko uśmiechnięty z promykiem nadzieji.
-Teraz naprawdę nie dam rady kochanie, ale obiecuję, że później to ogarniamy.- uśmiechnęłam się blado, gasząc ostatni płomyk nadzieji mojego chłopca, który odrazu posmutniał.
-Dobrze mamo...- powiedział spuszczając bezwładnie głowę i ręce w dół.- Kocham cię...- powiedział smutno i odszedł.
Zawiodłam go.
Nie zasłużyłam na tak dobre traktowanie z jego strony.
Cholera...

POV. LUKE
Fakt, miałem trochę za złe mamie to, że w ogóle nie poświęca nam czasu.
Ale może jest u niej jakoś gorzej i nie ma siły?
Kocham moją mamę, ale jest mi trochę przykro.
Uznałem, że udam się do wujka Lo'aka i cioci Kiri.
Może oni załatwią problem z moim drewnianym Ikranem i nie będę, aż tak smutny z powodu mamy.

Kiedy byłem pod namiotem wujka, wszedłem do niego i zobaczyłem ciocię Kiri oraz Tuk.
Idealnie!
Nie będę musiał tyle biegać.

-Cześć wujku..cześć ciociu Kiri i Tuk..- powiedziałem smutno.
-Cześć kochanie, dlaczego jesteś taki smutny? Coś się stało?- zapytała troskliwie ciocia Kiri.
-Nic takiego ciociu. Ale mam pytanie. Pomogłabyś mi zrobić nowego, drewnianego Ikrana? Bo temu odpadło skrzydło.- powiedziałem wskazując na zabawkę.
-Pewnie kochanie. Chodź.- wystawiła do mnie rękę i zaciągnęła do swojego namiotu.

W końcu byliśmy w jej namiocie.
Zabrała mnie do jakiegoś pomieszczenia.
Miała tam dużo farbek oraz nawet już gotowe, ale jeszcze nie pomalowane Ikrany.
Wzięła jednego z pułeczki, a następnie przygotowała farbki.

-Proszę, Ikran jest zrobiony. Musisz tylko go pomalować.- uśmiechnęła się, podając mi zabawkę.
-Ale...ale ja nie umiem ciociu.- powiedziałem smutno.
-Oczywiście, że umiesz. Zrób go tak, aby ci się podobał.- powiedziała z pięknym uśmiechem, podając mi pędzelek.
-Dobrze.- powiedziałem biorąc pędzel i maczając go w farbie.

Po 15 minutach już zrobiłem swojego Ikrana.
Wyglądał super!
Był niebiesko-fioletowy.
Naprawdę mi wyszedł.

-Wyszło pięknie Luke.- powiedziała uśmiechnięta ciocia Kiri.
-Dziękuję ciociu! Jesteś najlepsza!- krzyknąłem radośnie, dając cioci buziaka w policzek.
Pożegnałem się z nią i pobiegłem do swojego namiotu.

Byłem już u siebie i zobaczyłem tatę, leżącego na łóżku.
Był jakiś dziwnie smutny.
Podszedłem bliżej i wskoczyłem na łóżko, przytulając go od tyłu.

-Co się stało tatusiu?- zapytałem zmartwiony.
-Cześć słoneczko. Nic się nie stało, po prostu głowa trochę mnie boli.- powiedział wysilając się na mały uśmiech.
-To bardzo źle. Mogę ci jakoś pomóc?- zapytałem zmartwiony stanem taty.
-Byłbyś w stanie przynieść mi mój napar? Leży w kuchni na stole. Uważaj tylko, żebyś się nie poparzył.- powiedział tata.
-Dobrze tatusiu, kocham cię.- powiedziałem z uśmiechem, zostawiając mojego Ikrana na łóżku i pobiegłem do kuchni.
Wziąłem napar i ostrożnie poszedłem z powrotem do taty.

-Proszę tatuś. Wypij, na pewno poczujesz się lepiej.- powiedziałem delikatnie podając mu napar.
-Dziękuję synu, jesteś najlepszy.- powiedział po czym wypił cały napar.
-I jak? Lepiej?- zapytałem troskliwie.
-Jeszcze trochę czasu minie, zanim zacznie działać.- uśmiechnął się.- Wskakuj, pogadamy.- powiedział klepiąc w wolne miejsce obok siebie.
-O czym?- zapytałem ciekawy.
-Skąd masz takiego pięknego, drewnianego Ikrana?- zapytał z pięknym uśmiechem tato.
-Sam zrobiłem! Ciocia Kiri dała mi Ikrana, a ja go pomalowałem. Podoba ci się?- zapytałem uradowany.
-Jest piękny synu! Bardzo mi się podoba. Jesteś naprawdę ekstra zdolny.- powiedział przyglądając się z każdej strony, mojej nowej zabawce.
-Super, że ci się podoba.- uśmiechnąłem się.

Gadałem z tatą długo, aż nagle usłyszeliśmy naszych gości.
Odrazu do nich pobiegłem.

-Babcia! Dziadek! Wuja Aonung! Cześć!- krzyknąłem przytulając każdego po kolei.
-Cześć urwisie.- uśmiechnął się wujek Aonung.
-Co dzisiaj porobimy wuja?- zapytałem go z uśmiechem.
-Zobaczymy, narazie muszę pogadać z całą twoją rodziną, bo babcia Ronal mi każe, ale później coś wymyślimy.- puścił mi oczko.
-Okej!- krzyknąłem szczęśliwy.

POV. NAYLA
Przywitałam się z całą rodziną.
Babcia Ronal wręczyła mi nawet nowy strój!
Jest taki piękny.
Odrazu poszłam go przymierzyć.
Wyglądał idealnie!
Musiałam koniecznie zawołać tatę, aby powiedział czy mu się podoba.
Zawołałam go i w końcu usłyszałam jak wchodzi do mojego pokoju.

-Córcia, gdzie jesteś?- zapytał szukając mnie wzrokiem.
-Uwaga! Trzy! Dwa! Jeden!!!- krzyknęłam wyskakując z mojej małej garderoby.- Jak ci się podobam?- zapytałam uśmiechnięta.
Tata do mnie podszedł i kucnął obok mnie.

-Bardzo mi się podobasz kochanie. Z dnia na dzień, jesteś coraz piękniejsza.- powiedział patrząc w moje mocno błękitne oczy.
-Dziękuję tatuś, jesteś najlepszy.- powiedziałam rzucając mu się na szyję.
-Bardzo cię kocham, skarbie.- powiedział cicho.
-A ja ciebie tatusiu.- również szepnęłam.

W końcu uznaliśmy z tatą, że musimy wrócić do rodziny.
Siedziałam przy stole i bawiłam się jedzeniem, ponieważ mi nie smakowało.
Dziadek Tonowari przywióźł wyjątkowo nie dobrą rybę.
Chyba była stara, bo mój brat po zjedzeniu jej, poszedł do toalety i nadal nie wrócił.
Biedaczek.
Nagle wujek Aonung do mnie zagwizdał na znak, że mam do niego podejść.
Tak też zrobiłam.

-Co wuja?- zapytałam zdziwiona.
-Idziesz ze mną do wujka Lo'aka?- zapytał z uśmiechem.
-Tak! Przynajmniej nie będziemy się nudzić.- oznajmiłam wesoło.
Wuja wziął mnie na ręce i poszliśmy do wujka Lo'aka.

W końcu weszliśmy do namiotu.

-Cześć wuja Lo'ak!- krzyknęłam przytulając jego nogi.
-Cześć młoda. Siema Aonung.- powiedział przybijając z nim jakąś dziwną czwóreczkę, albo piąteczkę? Sama nie wiem.
-Wuja porobimy coś?- zapytałam zanudzona.
-Pewnie chodźcie, pójdziemy polatać! Ao, masz ślizgacza?- zapytał wuja Lo'ak mojego drugiego wujka Aonunga.
-Jo mam, idziemy.- powiedział szybko i wyszliśmy ma zewnątrz.

Ikran i jakiś dziwny stwór wujka Aonunga, już na nas czekały.
Wuja Lo'ak wziął mnie do siebie i lecieliśmy
naprawdę wysoko.
Wszystko było super, aż po chwili odwróciłam się do tyłu i spadłam.
Jedyne co pamiętam to to, że...

LECIAŁAM PROSTO W PRZEPAŚĆ.

——————————————————————
Hejoo!
Witam w kolejnym rozdziale!
Mam nadzieję, że nie najgorszym!

Luv u<3
Widzimy się za niedługo!💙🩵
1119 słów

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang