~Bądź sobą~

72 5 16
                                    

Niezależnie od tego,
kto pojawi się w twoim życiu.
Rodzina, zawsze powinna być u ciebie,
na pierwszym miejscu.
Rodzina, zawsze ci pomoże.
Ona cię nie opuści, aż do śmierci.
Mam tego świadomość.
Dlatego zawsze, będę murem,
za moją rodziną.
Ponieważ wiem, że istnieje jedna, jedyna i najważniejsza zasada.
,,Sully zawsze, trzymają się razem".
A rodzina?
To nasza forteca.

~

POV. VINEYA
Byłam przerażona.
Odrazu z moim mężem zabraliśmy Naylę do Norma.
Nie jestem w stanie opisać strachu, jaki teraz czułam.

-Norm! Poparzenie! Błagam pomóż!- krzyczałam ze łzami w oczach, a za mną stał już mój mąż z moją córką na rękach.
-Oh młoda...- szepnął przejęty.- Daj mi ją Neteyam.- powiedział wystawiając ręce.
-Proszę, pomóż jej.- powiedział Neteyam przez łzy.
-Będzie dobrze. Spokojnie.- powiedział uspokajającym tonem, a następnie wziął naszą córkę.

POV. NETEYAM
Upadłem bezwładnie na kolana.
Nie umiałem się uspokoić.
Za każdym razem, kiedy widzę swoją córkę w gorszym stanie, po prostu nie daję rady.
Błagałem tylko Wszechmatkę, aby wszystko było dobrze.
Wtedy podeszła do mnie, moja żona.

-Nety...Spokojnie, wszystko będzie dobrze.- powiedziała kładąc dłoń na moim ramieniu.
Gwałtownie wstałem i spojrzałem na żonę, nie dowierzając w jej błache słowa, które w tym momencie, zupełnie mnie nie uspokajały.

-Ty siebie słyszysz Vini? Wiesz, jaka ona jest. Boi się widoku krwi i tym podobnych. To ją przeraziło na tyle, że zemdlała. Nie ocaliłem jej.- zacząłem się obwiniać.
-Oh kochanie...To twoja dzielna i silna dziewczynka. Ona wie, że musi zawsze walczyć dla ciebie. Będzie dobrze.- powiedziała przytulając mnie.
-Przepraszam skarbie, że tak na ciebie naskoczyłem, ale boję się...- powiedziałem, wtulając się mocniej w kobietę.
-Wiem i to rozumiem. A teraz chodź, poczekamy na nią w domu. Norm nam ją odprowadzi.- powiedziała ciągnąc mnie delikatnie w stronę wyjścia z labo.
Wyszedłem z nią i wróciliśmy do siebie.

POV. LUKE
Wróciłem do domu i zauważyłem, że jest tam tylko Tur z ciocią Tsireyą.
Podszedłem do niego, ponieważ wydawał się być przygnębiony i smutny.

-Cześć ciociu. Hej Tur. Coś się stało?- zapytałem młodszego brata, kucając przy nim.
-Przeze mnie Nayla jest u Norma i się poparzyła.- powiedział prawie płacząc.
-Co?! Jak to?! Na Wszechmatkę, co się stało?- zapytałem patrząc raz na brata, a raz na ciocię.
-Tur po prostu ją przytulił, ona się zachwiała i poparzyła się o kuchenkę, ponieważ pomagała Vineyi z obiadem.- powiedziała patrząc na mnie, również lekko zestresowana i smutna ciocia.
-Hej braciszku. Posłuchaj. To nie twoja wina tak? To był wypadek. Wszystko będzie dobrze.- przytuliłem młodego.
Cholera, muszę do niej lecieć.

-Ciociu, posiedzisz z nim jeszcze chwilę? Muszę biec do Nayli.- powiedziałem przejęty, co chyba zauważyła.
Skinęła głową na znak, że z nim zostanie, a ja odrazu pobiegłem w kierunku labo.

Biegnąc, zauważyłem rodziców, idących w kierunku naszego schronienia.
Coś do mnie krzyczęli, ale miałem to teraz gdzieś.
Kiedy byłem już pod laboratorium, wparowałem do niego najszybciej jak mogłem.
Zastałem tam Maxa.

-Hej Max! Gdzie moja siostra?- zapytałem zestresowany.
-Spokojnie Luke, wybudziła się i jej stan jest stabilny. Jedynie blizna po poparzeniu jej zostanie, ale to było nieuniknione.- uśmiechnął się lekko, wzruszając ramionami.
-Mogę ją odwiedzić?- zapytałem błagalnie.
-Jasne, sala 34.- powiedział znów lekko się uśmiechając.
-Dziękuję.- rzuciłem szybko i zacząłem szukać sali.
30,32...
34!
Jest!
Wparowałem tam strasznie szybko.
Zobaczyłem moją siostrę leżącą na łóżku.
Nie spała.
Wyglądała na smutną.
Odrazu do niej podbiegłem.

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaWhere stories live. Discover now