~To był syn~

136 9 7
                                    

POV. VINEYA
Wstaliśmy z Neteyamem dość wcześnie.
Pierwsze co poszliśmy zrobić to się ubrać, a następnie zjeść śniadanie.
Jednak nie było to zwykłe śniadanie.
Było to śniadanie z Mo'at...

-No więc opowiadajcie dzieci, co wczoraj porabialiście.- powiedziała staruszka.
Co wczoraj robiliśmy?
Kurcze.
Może niech Lo'ak się wypowie, a ja przytaknę i na tym zakończymy.
Tak tak, genialny plan.

-No ja byłem z Vineyą u Norma w labo, później nad naszym jeziorkiem no i następnie wróciliśmy tutaj, żeby pobawić się z Tuk i poźniej wszyscy poszli spać.- powiedział Lo'ak.
-Tak dokładnie, tak było.- rzuciłam szybko, aby mieć to za sobą.
Neteyam patrzył się na mnie, a jego oczy wręcz się śmiały.
Ja też miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale z każdym kolejnym zerknięciem na Mo'at, odrazu mi się odechciewało.
Cała reszta opowiedziała o swoim dniu, a Tsahik nagle zaczęła znów mówić.

-No, a ja pamiętam jak tu wróciliście, to...- nie dokończyła bo jej przerwałam.
-Kurczę, ale powiem wam, że dzisiaj jest strasznie słaba ta pogoda. Taka deszczowa.- powiedziałam byle co.
-Ale Vini, dzisiaj słońce świeci.- powiedział mój przyjaciel.
No zajebie go.

-Aaa tak rzeczywiście, to jednak mi się śniło hehe- udawałam nie zakłopotaną, ale raczej mi to nie wychodziło.
No to zjebałam po całości.

-A teraz wracając, widziałam jak ona- wskazała na mnie palcem.- siedziała na Neteyamie! Wyobrażacie sobie?- dodała łapiąc się za sercę.
Kurwa.
Zajebiście wyszło.
Wszystkie oczy były skierowane na mnie i Neteyama.
Jake złapał się za serce.
Japierdole cyrk na kółkach.

-Wiesz co babciu, ja się jakoś gorzej czuję, więc wrócę do namiotu. Vini odprowadzisz mnie?- zapytał mój przyjaciel.
-Tak pewnie. Dziękuję za pyszne śniadanie. Do widzenia.- rzuciłam szybko i poszłam z Lo'akiem.

Kiedy już odeszliśmy kawałek, mój przyjaciel zaczął chodzić w kółko i mówić.

-Po 1 dziękuj mi, bo uratowałem ci dupę od dalszego słuchania o twoich wybrykach, a po 2 CO DO CHOLERY MIAŁO ZNACZYĆ ,,SIEDZIAŁA NA NIM"- zacytował.
-Wiem, jak to brzmiało, ale wtedy akurat tylko się całowaliśmy.- powiedziałam speszona.
-AKURAT WTEDY?! CO TO MA OZNACZAĆ? CHCESZ MI COŚ POWIEDZIEĆ? PAMIĘTAJ, ŻE JESTEŚMY ZAWSZE ZE SOBĄ SZCZERZY PANIENKO.- powiedział głośno grożąc mi przy tym palcem.
-No wczoraj...mieliśmy swój pierwszy raz.- powiedziałam dość cicho.
-Co ty gadasz stara?! Nie gadaj, że dziecko będzie!- krzyknął ten idiota.
-Csii, no ciszej bądź powaliło cie? Nie drzyj się tak, w dodatku nie na ten temat.- szepnęłam przewracając oczami.
-Dobra sory, ale będzie dziecko?- zapytał szeptem.
-No przecież nie wiem idioto, minął nawet nie jeden dzień. Póki co nie czuję się inaczej ani nic.- odpowiedziałam.
-No dobra okej, ale chce być na bierząco.- powiedział pocierając ręcę głupio się uśmiechając.
Walnęłam go lekko w łeb i się zaśmiałam.

-Idziemy się przejść do lasu?- zapytał chłopiec.
-W sumie czemu nie?- powiedziałam pytająco po czym wyruszyliśmy w kierunku lasu.

Kiedy tak sobie szliśmy, napotkaliśmy coś bardzo dziwnego.
Najpierw helikopter, który zawisł na plączach jednego z drzew.
Później jakieś dziwne ogromne roboty.
Aż w końcu, coś dużo większego.

-To stara stacja. Tutaj mój ojciec naparzał się z Quaritchem. To jego mech.- wskazał palcem na robota.
-Obczajmy to z bliska.- powiedziałam po czym podeszliśmy pod samą stację.
-Wchodzimy do środka?- zapytał podekscytowany.
-Trochę głupi ten pomysł, ale co tam, wchodzimy.- powiedziałam w stronę chłopca po czym weszliśmy do środka.
-O kurde, ale rozpierducha. Srogo.- powiedział Lo'ak przyglądając się wszystkiemu.
-Mocno stary. A to co?- zapytałam podnosząc jakieś ubranie.
-Pokaż.- podałam mu białą narzutkę.- Dr. Grace Augustine.- przeczytał na głos napis na ubraniu.
-Mama Kiri...- momentalnie posmutniałam.
-Damy jej to? Jako kolejną pamiątkę?- zapytał nieśmiało.
-Wydaję mi się, że tak.- powiedziałam posyłając mu delikatny uśmiech.
-Zobacz! Jakieś zdjęcia!- powiedział podnosząc kilka zdjęć z ziemii.
-Pokaż.- powiedziałam wyrywając mu je z ręki.- Zobacz! Twoja mama!- krzyknęłam.
-A ta obok, to jej starsza siostra. Sylwanin. Zamordowali ją, kiedy ona i kilku innych Na'vi zaatakowali buldożer ZPZ. Uciekli do szkoły, w której uczyła Grace, z nadzieją, że ona ich przed nimi uchroni. Jednak Ludzie Nieba, szybko się tam dostali i wszystkich zamordowali. Sylwanin zginęła na oczach mojej mamy, w drzwiach wejściowych do szkoły.- powiedział smutny chłopiec.
-Twoja mama tak wiele przeszła...Ojciec, Tsu'tey, siostra. To tak okropne...- powiedziałam prawie płacząc.
-To prawda. Ale poza tym straciła też swojego Ikrana, Seze. Podczas wojny uciekała przed jednym ze statków ZPZ, który nawalał do niej z góry. Poleciała do lasu, ale tam też było mnóstwo Ludzi Nieba. Jeden z nich postrzelił Seze w brzuch. Moja mama z niej spadła, a Seze zmarła ma jej oczach. Pomijając, że straciła swojego Palulukana, którego dosiadała podczas wojny. No i oczywiście Grace, która też była dla niej bardzo ważna.- powiedział, a pojedyńcza łza, spłynęła po jego policzku.
-Tak mi przykro..Ta kobieta jest naprawdę silna.- powiedziałam również lekko pociągając nosem przez łzy.
-Racja. Wiesz? Wezmę te zdjęcia do domu. Mama na pewno będzie szczęśliwa.- powiedział chowając zdjęcia w małą kieszonkę.

Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, aż w końcu zbieraliśmy się już w kierunku bazy.

Kiedy dotarliśmy już do naszej osady, zobaczyliśmy coś dziwnego. Jakiś nowy Avatar, którego nikt wcześniej nie widział. Ten ktoś siedział z Normem, więc uznaliśmy wraz z Lo'akiem, że pójdziemy doinformować się, kto to jest.

-Siemasz Norm.- przywitałam się.
-Hej stary.- mój przyjaciel również się przywitał.
-Hej hej. Co was do mnie sprowadza?- zapytał uśmiechnięty.
-W sumie chcieliśmy spytać, co to za nowy?- zapytałam wskazując palcem na Avatara.
-To ja, Pająk.- odezwał się Avatar.
-Pająk?! Co jest?!- krzyknął Lo'ak.
-Yacha kuzynku!- krzyknął zbijając jakąś dziwną chyba piątkę z Lo'akiem.
Nie byłam zadowolona.
Jak tylko przypominałam sobie scenę ze statku, miałam ochotę zajebać gościa.
W końcu moja wredota przeważyła i się odezwałam.

-Może w tym życiu, zrobiłbyś mi coś gorszego na tym statku bo tamto uderzenie, nawet nie zabolało.- wypaliłam głupio w stronę Pająka.
-Vineya...Ja przepraszam za tamto, ale to po prostu był mój ojciec. Fakt nienawidziłem go, ale czułem, że muszę mu pomóc. On też mi pomógł jak chciałaś mnie zabić.- powiedział lekko zasmucony.
-Daj spokój, nie chciałam cię zabić, tylko odbić. Ale musiałam nastraszyć Quaritcha, żeby puścił Kiri.- powiedziałam przewracając oczami.
-Rozumiem. Może zaczniemy z czystej karty?- zapytał nieśmiało.
-I tak tu będziesz, więc co mi szkodzi.- powiedziałam obojętnie.
-W takim razie jestem Pająk, miło cię poznać.- wystawił rękę do żółwika.
-Vineya.- powiedziałam zbijając żółwika.
-No i ekstra.- uśmiechnął się.
-Ta.- rzuciłam dość szybko i obojętnie.- Wiecie co, jestem zmęczona. Będę leciała do siebie. Dobranoc!- krzyknęłam na odchodę.
-Pa młoda!- krzyknął Norm.
-Nara pluskwo!- krzyknął Lo'ak.
-Pa!- krzyknął Pająk.
No i spoko.
W końcu spokój.

Wracałam już do swojego namiotu.
W końcu.
Weszłam do środka, a tam zastałam mojego chłopca.

-Hej słodki. Jak tam?- zapytałam odkładając swoje rzeczy.
-Hej kochanie. Dobrze, ale padam z nóg po dzisiejszym dniu.- powiedział ledwo przytomny.
-Rozumiem, zdrzemnij się już może co?- zapytałam zatroskana.
-Najpierw, poproszę buziaka.- powiedział uśmiechając się.
-Niech ci będzie.- powiedziałam z uśmiechem podchodząc do chłopaka i składając na jego ustach czuły pocałunek.- No, a teraz do spania.- dopowiedziałam.
-Dobrze mamusiu.- odpowiedział po czym się zaśmiał.
-Dobranoc skarbie. Niedługo się do ciebie położę, tylko jeszcze zrobię sobie kilka strzał.- oznajmiłam.
-Dobrze. Kocham cię.- powiedział po czym zamknął oczy.
Podeszłam do niego i złożyłam buziaka na jego czole szepcząc- Ja ciebie też.- po czym usiadłam na ziemi i zaczęłam robić sobie strzały do łuku.
Sztyletem ostrzyłam strzałę, po czym na jej końcówce dodawałam kolorowe piórka. Na samym końcu, maczałam końcówkę strzały w toksynie.

Zrobiłam około 10 strzał po czym uznałam, że pójdę się już położyć.
Włożyłam strzały do mojego koszyczka, a następnie położyłam się pod ścianą.
Mój Nety słodko już sobie spał.
Nagle przypomniałam sobie o wczorajszej nocy.
Zaczęłam myśleć.
Myślałam, czy mogę być w ciąży.
To w zasadzie bardziej niż pewne, że w niej jestem.
Póki co czuję się normalnie.
Nie wyglądam też inaczej.
Nie mam brzuszka.
Dobra, narazie nikt, o niczym się nie dowie.
Jak poczuję się inaczej, pójdę to sprawdzić do Norma.
Ale jeżeli mam już mieć dziecko, to cholernie chciałabym syna.
Jeżeli coś tam we mnie rośnie, to błagam Wszechmatkę, aby...

TO BYŁ SYN.

————————————————————————
Hejka!
To jeszcze nie wszystko na dziś haha
Ale mam nadzieję, że rozdział się podoba!

Miłego czytanka kochani💙🩵
1313 słów

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaWhere stories live. Discover now