~Wystarczy miłość~

144 5 46
                                    

Nic nie cieszy bardziej,
niż pierwszy śmiech.
A co za tym idzie,
również pierwszy płacz.
Nic nie cieszy bardziej,
niż pierwsze samodzielne kroki,
które czasem kończą się upadkiem.
Nic też nie cieszy bardziej,
niż pierwsze słowa,
które czasem brzmią nie tak, jak powinny.
Właśnie na to czekamy.
Właśnie tego chcemy.
Właśnie na to jesteśmy gotowi.
I właśnie tylko tego,
naprawdę pragniemy.

~

POV. VINEYA
Leżąc już w pełni świadoma w laboratorium, zaczęłam rozmyślać czy to wszystko ma sens?
Czy Neteyam tak naprawdę nadal daży mnie uczuciem, czy może jest ze mną bo musi?
Takie pytania nie dawały mi spokoju.
Poczułam się źle, kiedy zobaczyłam jego zmianę.
Nie poznaję go.
Wszystko jest ważniejsze od nas.
To nie jest ten Neteyam, którego pokochałam.
To nie ta sama osoba.
To nie jest...
Mój Neteyam.

-Dziewczyno czy ty oszalałaś?! Wiesz jak mogło się to skończyć? Mówiłem, że masz zakaz wycho-...- przerwałam w końcu mojemu narzeczonemu.
-Przestań. Nie poznaję cię. Dlaczego taki jesteś? Dlaczego nic poza tym, że chcesz dorównać swojemu ojcu cię nie obchodzi? Nie rozmawiasz ze mną, olewasz mnie ciepłym moczem i nawet nie próbujesz udawać, że to deszcz. Nie czuję, żebyś jeszcze w ogóle mnie kochał. Nie jesteś moim Neteyamem. Nie tym, którego pokochałam. Nie wiem gdzie się podział, ale chciałabym go w końcu odzyskać. Bo tak się składa, że cholernie za nim tęsknię.- powiedziałam pretensjonalnie, ale też smutno.
Poczułam jak po mojej twarzy spływają tony łez.
Przez chwilę była cisza.
Oboje milczeliśmy.
Jednak w końcu się odezwał.

-Vini...przepraszam, że cię zawiodłem. Bycie jak mój ojciec, tak bardzo przyćmiło mi rzeczywistość, że zapomniałem na chwilę co jest dla mnie najważniejsze. Ja po prostu...ja też siebie nie poznaję. Cholernie cię kocham, ale chyba się pogubiłem.- powiedział również puszczając wolno kilka łez.
-Neteyam, ja też cię kocham, ale nawet nie wiesz, jak ciężko mi jest samej.- powiedziałam jeszcze mocniej płacząc.
-Będę przy tobie kochanie. Daję ci słowo. Od dziś koniec z patrolami. Będę ojcem i na tym muszę się skupić. Ale poza tym, muszę skupić się na tym, że mam kobietę, którą zostawiałem samą przez tyle czasu ze wszystkim. Jestem skończonym kretynem. Ale obiecuję ci, że to się zmieni.- powiedział chwytając moją dłoń.
Jego przeprosiny były kochane, ale nie zmieniły one tego, że czułam się źle.
Po prostu czułam, że już nie mam wsparcia.
Nie czułam się kochana.
Wręcz przeciwnie.
Nie czułam, że mam swoje miejsce na Pandorze.
Ale dałam mu szansę na to, aby mi to zrekompenstował.

Kiedy Norm powiedział, że wszystko jest w porządku, odrazu wróciliśmy do naszego namiotu.
Położyliśmy się.
Milczałam.
Nie wiedziałam jak i o czym z nim rozmawiać.
W końcu on się odezwał.

-Martwię się o was, wiesz?- zapytał posmutniały.
-A my o ciebie nie? Praktycznie nie spędzasz z nami czasu.- powiedziałam poddenerwowana.
-Wiem...zjebałem.- powiedział spuszczając wzrok.
-Nie chcę, żeby nasze dzieci miały ojca, który tylko od nich wymaga. Już tym bardziej takiego, który wymaga perfekcji.- powiedziałam szczerze.
-Wiem, dlatego kończę z tym.- powiedział patrząc mi w oczy.
Nie umiał wtedy skłamać.
Dlatego mu uwierzyłam.

-Po prostu dbaj o nas jak wcześniej.- powiedziałam chwytając jego twarz w dłonie.
-A jak mogłbym zadbać o ciebie? Tylko o ciebie? Choć na chwilę?- zapytał szepcząc.
-Mogłbyś coś dla mnie zrobić.- powiedziałam przegryzając wargę.
Chłopak nie zadawał więcej pytań.
(18+‼️)
Wcisnął swoją dłoń przez dół mojego stroju, masując moją kobiecość.
Już zapomniałam, jak przyjemne to było.
Włożył jednego palca, po chwili drugiego i trzeciego.
Był delikatny, ale też trzymał szybkie tempo.
Moje jęki były nieuniknione.
Kiedy w końcu poczułam, że osiągam szczyt, kazałam chłopakowi przyśpieszyć.
W końcu przyjemne uczucie rozkoszy mnie wypełniło.

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaKde žijí příběhy. Začni objevovat