~Strasznie słaby dzień~

166 9 0
                                    

POV. VINEYA
Wstałam jak zwykle ze wschodem słońca.
Otwierając swoje oczy, w pierwszej kolejności spojrzałam na moje rany.
Szlag.
No niestety nie wyglądało to za dobrze.
Powoli podniosłam się ze swojego posłania kładąc nogi na ziemi.
Bardzo powolutku wstałam i udałam się na śniadanie.
Moja mama przyrządziła naprawdę dobry posiłek, zresztą jak zawsze.

Po zjedzeniu śniadania, powiadomiłam mamę, że idę przejść się nad brzegiem plaży.
Ku mojemu nieszczęściu spotkałam mojego (nie)brata.
Niestety mnie zauważył.
Ekstra.

-Hej pulchutka rybko, zeszło ci trochę tłuszczyku po tym draśnięciu?- zaczął się śmiać.
-Jeżeli jesteś tu tylko po to, aby znowu robić mi kompleksy dobrze ci radzę, odejdź.- wycedziłam przez zęby.
-No ale o co ci chodzi? Przecież ja tylko stwierdzam fakty.- powiedział ze swoim durnym uśmieszkiem na twarzy.
-Po co to robisz co? Serio tak bardzo mnie nienawidzisz?- zapytałam ze łzami w oczach.
-Hmmm...Tak.- chłopak znowu się zaśmiał.
Ja tylko wzięłam największy rozmach nogą po czym trafiłam prosto w jego kroczę.
Znowu.
1:1 przybłędo.
Przyznam, że w to kopnięcie włożyłam całą swoją siłę, której jednak nie miałam zbyt wiele, ale jak mam być szczera i tak dość mocno kopnęłam chłopaka.
Nawet mnie zabolała noga.
-ŚWIRUSKA!- krzyknął zwijając się z bólu.
-Spierdalaj.- rzuciłam w stronę chłopaka odchodząc.
No i cały dzień do dupy.

Szłam zamyślona patrząc w piasek, przez co nie do końca wiedziałam co dzieje się przede mną. W pewnym momencie na kogoś wpadłam.
Była to...
Moja siostra.
Oh dziękuję Eywo, że to tylko ona.

-Hej Vini, jak się czujesz?
-Lepiej, dziękuję.
-Hm no jakoś mi się nie wydaje. Stało się coś, że masz taką smutną minę?- zapytała zatroskana.
-Nic. Poza tym, że nasz (nie)kochany braciszek znowu nazwał mnie pulchniutką rybką.- powiedziałam bez uczuć.
-Oh Vini...nie powinnaś się tym prze-...- przerwałam jej.
-CO NIE POWINNAM?! BŁAGAM CIĘ TSIREYA ON ZAWSZE ROBIŁ MI KOMPLEKSY. TOBIE ZAWSZE MÓWIŁ, ŻE JESTEŚ NAJPIĘKNIEJSZA, A MNIE? MNIE WYTYKAŁ PALCAMI! CZYM SOBIE ZASŁUŻYŁAM CO?!- wykrzyczałam zdenerwowana na siostrę. Chyba nigdy się tak na nią nie wydarłam.
-Vini ja...- znów jej przerwałam.
-Nie Viniuj mi tu. Jesteście wszyscy siebie warci! Tak cholernie was nie znoszę...Zniknijcie mi z oczu.- powiedziałam ostro przez zaciśnięte zęby.
-Dlaczego tak mówisz...- powiedziała bardzo zasmucona Tsireya prawie płacząc.
-Zejdź. Mi. Z oczu.
-Przepraszam...- powiedziała bardzo cicho po czym pobiegła płacząc, w przeciwną stronę.
Kurwa co ja odwaliłam?
Jestem jakaś nienormalna.
Brawo Vineya.
Co za okropny dzień.

Ruszyłam stronę lasu gdzie wczoraj miała miejsce rzeźnia. Usiadłam na pierwszym lepszym drzewie tak, aby mieć widok na morze.
Siedziałam tak beczynnie, aż po chwili usłyszałam z dołu czyjś głos.

-Zejdziesz z drzewa i porozmawiamy?

Neteyam.
Jeszcze tego mi brakowało.
Niechętnie zeszłam z drzewa stając przed nim z kamienną twarzą.

-Czego chcesz?- rzuciłam chamsko w jego stronę.
-Chciałem...Pogadać o wczorajszym. Przepraszam za to, że na ciebie nakrzyczeliśmy. No i to nasza wina, że zostawiliśmy Tuk.- powiedział patrząc w dół.
-Cieszę się, że zrozumieliście swój błąd. A teraz odejdź.- powiedziałam oschle.
-Vini, ja chciałem zapytać jak się czujesz? I dlaczego jesteś taka...oschła?.- powiedział zatroskany i lekko smutny.
-A jaka mam być? Jestem pokłócona ze wszystkimi, nawet z siostrą. Aonung znowu próbował robić mi kompleksy, mówiąc, że jestem pulchna, a Lo'ak nawet się do mnie nie odzywa. Teraz zjawiasz się nagle ty. Rycerz na białym koniu i przepraszasz za siebie i brata. Tobie wybaczam Neteyam, ale póki nie usłyszę osobiście od Lo'aka tego samego, to nic z tego.- powiedziałam najszybciej jak umiałam.
-Dziękuję za wybaczenie. Więc jak się czujesz?
-NO CHYBA PRZEDCHWILĄ CI POWIEDZIAŁAM! SERIO JESTEŚ TAKI GŁUPI CZY UDAJESZ?! MAM WAS DOŚĆ. SPADAJCIE WSZYSCY.- powiedziałam biegnąc w stronę wioski.
Co się ze mną dzieje.
Dlaczego tak zareagowałam na Neteyama?
Matko co ja zrobiłam...
Popłakałam się.
Byłam już kompletnie bezsilna.
W pośpiechu wróciłam do mojego Marui. Zamknęłam drzwi po czym usiadłam na łóżko i pogrążyłam się w smutku.

Minęło jakieś 40 minut i nagle ktoś zapukał w moje drzwi. Odpowiedziałam tej osobie, aby weszła do środka, a moim oczom ukazał się...
LO'AK?!
Najgorzej.

-Co chcesz?- zapytałam ostro.
-Jesteś smutna...- powiedział oznajmująco speszony chłopiec.
-Sam jesteś smutny. Jeśli tylko o tym chcesz gadać, to po prostu wyjdź.

Chłopiec milczał patrząc w ziemię.
Cholera.
Pokłóciłam się dzisiaj już z trzema osobami.
Może warto wysłuchać chociaż Lo'aka?
Tak, spróbuję.

-Przepraszam, jestem jeszcze nieco nerwowa. Ten dzień to jakaś porażka.- powiedziałam spokojnym tonem nieco smutna.
-Spokojnie, każdy ma gorsze dni.- spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
-Hej przyjacielu, nie płacz proszę. Chodź usiądź tu.- poklepałam miejsce obok siebie na znak żeby usiadł.
Chłopiec bez wahania usiadł po czym mocno mnie przytulił.
Odwzajemniłam to.

-Hej hej, już starczy jeszcze mnie udusisz haha- powiedziałam lekko się śmiejąc.
-Wybacz haha- również lekko się zaśmiał.
-Co konkretnie mam ci wybaczyć?- zapytałam unosząc głowę do góry i oczekujący aż przeprosi mnie za wczoraj.
-W zasadzie to nie tylko za dzisiaj, ale w szczególności też za wczoraj. Wybacz nerwy mi puściły...Po prostu bałem się, że może ci się coś stać. Nie wybaczyłbym sobie tego.- powiedział a jego oczy znowu się zaszkliły.
-Hej jełopie, nie płacz mi tutaj! W porządku wybaczam ci i również przepraszam, że na początku jak tu wszedłeś byłam taka ostra dla ciebie. Po prostu pokłóciłam się z Aonungiem, moją siostrą i twoim bratem. I to wszystko z mojej winy. Wszyscy poza moim bratem się o mnie martwili, a ja? Ja ich po prostu spławiałam, bo nie miałam humoru...Tak mi głupio.- wyraźnie posmutniałam co chłopak zauważył.
-Hej spokojnie wszystko okej, Neteyam powiedział mi o kłótni z siostrą i twoim bratem oraz z nim. Fakt był trochę przygnębiony, ale nie wiedziałem co zrobić aby poczuł się lepiej, więc zostawiłem go z jego przemyśleniami.
Niech chłopak odpocznie.- powiedział spokojnie.
-No to obydwoje nie mamy dziś zbyt fajnego dnia.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Fakt, ale ważne, że siedzimy w tym razem.- odwzajemnił uśmiech.

Gadaliśmy tak jeszcze jakiś czas, aż w końcu mój przyjaciel oznajmił, że musi wracać do siebie. Pożegnałam go ciepłym przytulasem, a on po chwili zniknął w drzwiach mojego Marui.
Uznałam, że przyda mi się drzemka, więc położyłam się wygodnie i niemal od razu zasnęłam.

POV. NETEYAM
Było mi cholernie głupio za dzisiejszą kłótnię z moją Vini. Byłem cholernie bezradny.
Ostatnio w kółko miewam gorsze dni, ale ten zdecydowanie należy do najgorszych z nich.
Jedyne co byłem w stanie robić to siedzieć i płakać w swoim małym kącie.
Zupełnie nie wiedziałem co mam robić...
Nagle zobaczyłem szczęśliwego brata, który wparował do naszego Marui.

-A ty co taki zadowolony?- zapytałem ocierając policzki z łez.
-Pogodziłem się z Vini. Jest jej głupio za to, że dzisiaj na każdego nakrzyczała. Spróbuj jutro z nią pogadać.- powiedział mój brat posyłając mi uśmiech i udając się do kuchni.
Ma rację.
Jutro z nią pogadam.
Uznałem, że na nic więcej nie mam dzisiaj siły, dlatego bez wahania położyłem się na swoim łóżku próbując zasnąć. Czułem jak powoli sen się zbliża, mówiąc sobie w myślach tylko,  że jedno jest pewne.
To był...

STRASZNIE SŁABY DZIEŃ.

———————————————————————
HEJKAA!

Nie ukrywam rodział średni, ale spokojnie wlęcą dzisiaj jeszcze dwa dużo lepsze!

Milego czytania🩵💙
1147 słów

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaWhere stories live. Discover now