~Bardzo o mnie dba~

138 11 4
                                    

POV. NETEYAM
Kiedy usłyszałem krzyk Wodza, odrazu przebiłem się przez tłum osób.
Gdy byłem już obok mężczyzny dostrzegłem...
Moją Vini.
Leżała i się nie ruszała.
Miała zamknięte oczy.
Nigdy dotąd nie byłem tak wystraszony.

-Wodzu, co z nią?- zapytałem ze łzami w oczach.
-Zemdlała. Pomożesz mi ją zanieść do Tsahik?- zapytał załamany mężczyzna.
-Oczywiście, ruszajmy.- powiedziałem biorąc nieprzytomną dziewczynę na ręce.
Najszybciej jak mogliśmy wraz z Wodzem, udaliśmy się do Marui gdzie czekała na nas matka Vini.
Odrazu położyłem ją na wyznaczonym przez jej mamę miejscu i usiadłem kawałek dalej.

Minuty mijały jak godziny.
Siedziałem ze złożonymi rękami, modląc się do Wszechmatki, aby wszystko było dobrze.
Okazało się, że dziewczyna miała ranę postrzałową na udzie oraz ranę kłutą na biodrze.
Byłem wcześniej tak zestresowany, że nawet tego nie zauważyłem.
Cholera.
Po cholerę ja się zgodziłem zostawić ją tam samą?
Co mi odbiło?
Czemu jej stamtąd nie zabrałem?
Albo czemu chociaż jej nie pomogłem?
Czemu to ja nie mogę teraz leżeć na jej miejscu?
Czemu to ona zawsze musi cierpieć?
Czemu ona zawsze jest pokrzywdzona?
CZEMU ZAWSZE WSZYSTKICH CHRONI MIMO, ŻE SAMA NA TYM CIERPI?!
To moja rola.
Obiecałem sobie, że będę ją chronić.
Jestem zupełnie do niczego.
Uczucie, które towarzyszyło mi w tym momencie, było po prostu okropne.
Byłem na siebie wściekły.
Cholernie wściekły.
Nie uchroniłem jej.
Mogła zginąć, poświęcając się dla mnie i mojej rodziny.
Znowu zawiodłem.

SKIP TIME-> 2 GODZINY
Robiło się coraz później, jednak ani na krok nie odstąpiłem od dziewczyny.
Czekałem, aż otworzy oczy.
Cholernie na to czekałem.
I to nie pierwszy raz...
W dodatku nie pierwszy raz z mojej winy.

Z moich przemyśleń wyrwał mnie płacz dziewczyny.
Obudziła się.

-Hej kochanie, jestem tutaj.- powiedziałem jedną rękę kładąc na jej głowę, a drugą na policzek.
-N-Neteyam...-powiedziała jąkając się i nadal płacząc.
-Słucham skarbie?- powiedziałem ze łzami w oczach.
-J-ja żyję?- zapytała bardzo zestresowana.
-Tak skarbie żyjesz...Ale blisko było, abyś nie przeżyła. Znowu cię zawiodłem. Tak cholernie cię przepraszam...-zacząłem płakać.
Nie umiałem dłużej trzymać w sobie tych emocji.
Po prostu popłakałem się jak małe dziecko.

-Hej Nety, nie płacz proszę. To nie twoja wina. Byłam gotowa oddać za was życie.- powiedziała już nieco się uspokajając i łapiąc mnie za policzek.
-Nie Vini...Po raz kolejny nie zdołałem cię ochronić. Nie podołałem. Nie pomogłem ci. Jestem kompletnie do niczego...Nigdy nie będę jak mój ojciec.- powiedziałem łamiącym się głosem uraniając kilka kolejnych łez.
-Gdyby nie ty, nie byłabym szczęśliwa słońce. Dzięki temu, że jesteś przy mnie jestem najszczęśliwszą kobietą na Pandorze! Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie. Ja jestem już duża wiesz? Sama muszę za siebie odpowiadać. A nie uchroniłeś mnie przed tym z mojej winy. Kazałam ci uciekać, bo nie chciałam, żeby coś ci się stało. A z resztą TY jesteś Neteyam Sully, a nie Jake Sully. Kocham cię takiego jakim jesteś i wcale nie musisz być taki jak ojciec. Bądź sobą.- powiedziała bardzo rozczulona dziewczyna.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham Vin.- powiedziałem patrząc jej prosto w oczy i pociągając lekko nosem.
-Ja ciebie też bardzo kocham. Cieszę się, że cię widzę, Nety...-powiedziała po czym lekko się uniosła i złożyła szybkiego buziaka na moich ustach.
-Tak się bałem że... Że już nigdy cię tak nie pocałuję. Że ty mnie już nigdy tak nie pocałujesz...-powiedziałem znowu prawie płacząc.
-Hej kochanie, jestem tutaj. Żyję i wszystko jest dobrze, więc proszę nie płacz już.- powiedziała ocierając moje łzy.

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaWhere stories live. Discover now