~Głosy mojej rodziny~

65 5 0
                                    

~
-Nayla! Nayla uciekaj!!- krzyczał Maykel
-Muszę walczyć! To ty uciekaj! W głąb lasu, już!!- krzyczałam do przyjaciela.
-Nie zostawię cię Nayla!- krzyknął podbiegając bliżej mnie i zaczynając naparzać z łuku.
-To nic nie da Maykel!- krzyknęłam będąc blisko płaczu.
-Statek! Nayla uciekaj, już!- krzyknął i zaczęliśmy biec.

Nagle zobaczyłam mojego tatę.
Musiałam do niego podbiec.
Olałam wtedy krzyki mojego przyjaciela w moją stronę.
Nie zostawię go tu.

-Ma'Sempul!- krzyknęłam do ojca.
-Kehe! Ma'ite! Hum!- krzyknął mój ojciec.
-Kehe Ma'Sempul!- krzyczałam przejęta.
-Ne kllte!- krzyknął, po czym rzucił się w moją stronę, abym padła na ziemię.
Chwile później w miejscu, w którym stałam wylądował ogromny pocisk.
Spojrzałam na mojego ojca, ale on był już ranny.

-Kehe! Ke ma'sempul, ngati oel kin.- powiedziałam płacząć.
-Ma'ite, Omatikayaru tihawnu sivi.- powiedział po czym zesztywniał...

~

POV. NAYLA
Kurwa...
Co to był do cholery za sen?!
Obudziłam się cała zapłakana.
Musiałam czym prędzej iść sprawdzić, czy mój tata żyje i czy wszystko jest dobrze.
Zapłakana wbiegłam do pokoju rodziców, a oni odziwo już nie spali.

-Przepraszam, że tak tu wparowałam pójdę już.- powiedziałam nieśmiało wychodząc z pokoju.
Jednak po chwili wybiegł z niego mój tata.

-Kochanie co się dzieje, dlaczego płaczesz?- zapytał zmartwiony przytulając mnie.
-Miałam po prostu zły sen. Przepraszam, nie powinnam płakać przez taką pierdołę.- powiedziałam puszczając kilka łez.
-Skarbie, miałaś pełne prawo się wystraszyć. O czym był ten sen, ze aż tak się go bałaś?- zapytał przejęty, patrząc mi w oczy.
-Po prostu...w tym śnie umarłeś. Ludzie z Nieba. Ogień...- powiedziałam przejęta, próbując powstrzymać łzy.
-Oh no już kochanie, csii.- powiedział spokojnie, przytulając mnie.
-Tak bardzo cię kocham tato. Nie zostawiaj mnie nigdy, proszę.- popłakałam się jeszcze mocniej.
-Nie zostawię cię, moje słoneczko. Ja też bardzo cię kocham.- powiedział gładząc mnie po plecach.
-Dziękuję, że jesteś, tato.- powiedziałam cicho.
-Ja również dziękuję, że ze mną jesteś.- uwolnił mnie z uścisku i złapał za policzek, a następnie złożył buziaka na moim czole.

Uznaliśmy wspólnie, że pójdziemy zrobić śniadanie dla wszystkich.
Poszliśmy do kuchni i zaczęliśmy gotować.
Świetnie się przy tym bawiliśmy.
Już nie wspominając o tym, że śmiechom nie było końca.

W końcu skończyliśmy i wszyscy usiedli do stołu.
Zaczęliśmy zajadać.

Po skończonym posiłku poszłam polatać z Luke. Totalnie nam się nudziło, więc uznaliśmy, że to spoko pomysł.
Zawołaliśmy nasze Zmory, a następnie wskoczyliśmy na nie i ruszyliśmy nieopodal siedliska Ikranów.

Doskonale się bawiliśmy, aż do chwili, kiedy zobaczyłam coś dziwnego.
Podleciałam bliżej i okazało się, że jest to niewielki statek Ludzi Nieba.
Nie zastanawiałam się dłużej.
Chwyciałam za mój łuk, podlatując coraz bliżej i wystrzeliłam w pierwszego typa w środku helki.
Podleciałam od przodu, a następnie trafiłam pilota statku.
Bingo.
Ładnie ich zdjęłam.
Nagle zobaczyłam, że mój brat rozprawia się z kolejnymi dwoma statkami.
Czym prędzej do niego podleciałam.
Powtórzyłam swoją ulubioną sztuczkę, co przed chwilą i tym samym zdjęłam jeden ze statków.
Mój brat poradził sobie z tym jednym.
Po chwili zauważyliśmy ich kolejnych 5.
Cholera.
Pokazałam bratu szybko dłońmi, że się rozdzielamy i atakujemy z góry.
Pokiwał głową na znak, że zrozumiał.
Podlecieliśmy najwyżej jak się dało, a następnie gwałtownie lecieliśmy w dół, zciągając 4 statki.
Został jeden, który zaczął do nas naparzać z broni.
No to mamy problem.

-PIKUJ W DÓŁ!- krzyknęłam do brata i zaczęliśmy lecieć w dół, pod statkiem.
-Jaki plan?!- krzyknął zmęczony.
-Ty bok, ja góra! Teraz!- krzyknęłam podlatując od tyłu w górę i strzelając prosto w pilota.
Mój brat rozprawił się z tym drugim typem, który naparzał z broni w środku statku.
Odlot!
Krzyknęłam tylko szybko nasz okrzyk, który oznacza odwrót, a następnie wylądowaliśmy na najbliższej, bezpiecznej skale.

-O stary, ale ich rozkurwiliśmy.- powiedziałam wystawiając dłoń w jego stronę.
-Kurde siostra, to było mocne!- krzyknął przybijając czwóreczkę.
-Totalny odlot! Mówimy tacie?- zapytałam podekscytowana.
-Lepiej nie młoda, bo nas z domu wyrzuci.- powiedział śmiejąc się.
-No dobra.- przewróciłam oczami.
Mój brat w tym czasie usiadł, opierając się plecami o duży kamień.
Ja jak zwykle położyłam głowę na jego udach, a ten bawił się moimi włosami.

-Braciszku? Wiesz co?- zapytałam łagodnym tonem.
-Słucham cię.- powiedział nie odwracając wzroku od moich długich, czarnych włosów.
-Kocham cię.- powiedziałam z uśmiechem, patrząc mu w oczy.
-Też cię kocham, brzdącu.- powiedział z pięknym uśmiechem patrząc mi w oczy, nadal bawiąc się moimi włosami.
-Wracamy do osady?- zapytałam wiedząc, że tata może się martwić, a my nie wzięliśmy radia.
-Wracamy.- powiedział, a ja podałam mu rękę, aby wstał.

Ruszyliśmy w kierunku bazy na swoich Ikranach i już po chwili tam byliśmy.
Pierwsze co zobaczyliśmy, to nasz tata i wujek Lo'ak, którzy wyglądali na przejętych.

-Ej Lo'ak! Siemasz!- krzyknęłam do wujka.
-O boże Nayla!- krzyknął wujek biegnąc do mnie i mocno przytulając.
-Coś się stało?- zapytałam zdezorientowana odwzajemniając uścisk.
-Dziewczyno gdzie wyście byli?!- krzyknął wujek Lo'ak patrząc, czy nie mam jakichś obrażeń.
-Nooo..nad jeziorkiem.- skłamałam odwracając wzrok.
-Kręcisz Nayla. Mów, nie powiem Neteyamowi, jak nie chcesz.- powiedział łapiąc mnie za ramiona.
-Te statki. Wiem, że o nich wiecie. Ja i Luke je ściągneliśmy.- powiedziałam nieśmiało.
-Jasna cholera, odbiło ci Nayla? Wiesz, jak to jest cholernie niebezpieczne?- zapytał przejęty wujek.
-Wiem, przepraszam. Ale nie mogliśmy czekać.  Byli coraz bliżej, sam wiesz...- powiedziałam ze smutnym uśmiechem.
-Wiem, ja rozumiem, że chciałaś dobrze i tym razem ci się udało, ale nigdy nie wiesz czy następnym razem też ci się uda Nayla. Musisz mieć przy sobie radio i zawsze nas informować, jak zauważysz coś niepokojącego. Rozumiesz młoda?- zapytał bardzo przejęty wuja.
-Tak jest.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Mów po swojemu, nie jak żołnierz. Sam wiem, jakie to było słabe, odzywać się do ojca jak do lidera.- powiedział odwzajemniając delikatny uśmiech.
-Dobrze wujku.- przytuliłam go i dałam mu buziaka w polik.
Wtedy wreszcie podszedł mój tata, który skończył rozmawiać z moim bratem.

-Wszystko wiem Nayla.- powiedział surowo mój ojciec.
-Tato ja...- powiedziałam, ale nie dokończyłam, ponieważ mi przerwał.
-Nic nie mów.- powiedział już łagodnym tonem, mocno mnie przytulając.- Nie strasz mnie tak więcej.- dopowiedział i wtedy poczułam jego łzy na swoim ramieniu.
-Tato, nie płacz. Jestem cała, spokojnie. Obiecuję, że będę o wszystkim cię informować dobrze?- powiedziałam łamiącym się głosem.
-Dziękuję córeczko, kocham cię.- powiedział szeptem, przez łamiący się głos.
-A ja ciebie, tato.- również szepnęłam.
Tata po chwili trwania w uścisku odsunął się odemnie, a ja dałam mu buziaka w polik.
Pogadałam chwilę z wujkiem Lo'akiem i przełożyliśmy nasze spotkanie na 20:00.
Wuja obiecał, że po mnie przyjdzie.
Wróciłam więc z tatą i Luke do naszego namiotu.

Kiedy już dotarliśmy, pomogłam mamie z obiadem.
Bawiłyśmy się i śmiałyśmy, aż w pewnym momencie mój najmłodszy brat, przytulił moje nogi.
W tamtym momencie lekko się zachwiałam i poparzyłam sobie brzuch, o naszą rozgrzaną kuchenkę.
Cholera.
Będzie blizna.
Spojrzałam na ranę, i zaczęłam chwiać się na nogach, a przed oczami robiło mi się czarno.
Ostatnie co pamiętam, to...

GŁOSY MOJEJ RODZINY.

———————————————————————
Heja!
Wstawie wam coś jeszcze pod wieczór, ponieważ teraz jestem poza domem:)

Miłego dnia/nocy!
Kocham was💙🩵
1123 słów

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaWhere stories live. Discover now