Rozdział 2 (II)

18.3K 986 27
                                    

Obudziłam się z całkiem dobrym humorem. Wybrałam czyste ubrania z szafy i skierowałam się do łazienki.
Postanowiłam wziąć zimny poranny prysznic. Zdjęłam swoją "piżamę" i odkręciłam kurek. Zimne krople wody spływały po moim nagim ciele. Na początku pojawił się dreszcz, lecz po chwili rozkoszowałam się już odświeżającym prysznicem. Wtarłam w siebie mój ulubiony żel, po czym wyszłam z kabiny, czując przypływ zimna, które przenikało przez moje ciało. Szybko okryłam się ręcznikiem i dokładnie otarłam ze wszystkich kropel. Włożyłam na siebie ubrania, które wcześniej przygotowałam.
Wyszłam z łazienki, kierując swoje nogi do kuchni. Mój brzuch domagał się śniadania.

- Hej tato - pocałowałam go w policzek - A wy nie w pracy? - skierowałam wzrok na Codiego, który siedział sobie na krześle i przeglądał coś w telefonie.

- Za chwilę jedziemy. - wrócił do robienia śniadania.

- To która godzina? - zapytałam, siadając przy stole.

- Równa siódma, kochanie - powiedział, patrząc na zegarek, a ja tylko westchnęła i opadłam na krzesło.

- Tak wcześnie, o matko - oparłam głowę o ręce, co spowodowało, że włosy pokryły stół.

- Weź te kudły, ja tu będę jadł! - zaczął szarpać moje włosy. - Tato, powiedz, żeby z nimi coś zrobiła!

- Mówię ci, żebyś coś z nimi zrobiła - zaczął się śmiać, nie odrywając wzroku od garnka.

- Aha, tato. Dziękuję, że podtrzymujesz męska solidarność - założył ręce i udawał obrażonego.

- Masz dwadzieścia cztery lata, a zachowujesz się jak dziesięciolatek latek, wydoroślej Cody - wyjął z szafki talerze.

- Tato, o której idziemy na tę kolację? - zapytałam, wyjmując z szuflady łyżki.

- O osiemnastej powinienem być w domu, to tylko przebiorę się i wezmę prysznic i będziemy mogli jechać.

- Okey. W takim razie będę gotowa o tej osiemnastej - zaczęłam jeść płatki.

- Cody za chwilę widzimy się przed domem - powiedział tata, odchodząc od stołu.

- Postaram się - zaczął jeść coraz szybciej.

- Cody - zgromił go i już go nie było.

*********

Cały dzień miałam wolny, nie wiedziałam dokładnie, co mam niby tu robić. Nie znam tego miejsca, ale postanowiłam iść zwiedzić okolice. Najwyżej jak się zgubię, to zadzwonię po tatę.
Ubrałam na nogi zwykłe białe trampki i ruszyłam przed siebie. Szłam parkiem, ale nie spotkałam tam Rose. Może biega tylko wieczorem. Nie ważne. Może zadzwoni. W pewnym momencie nie wiedziałam, gdzie się znajduję, ponieważ wyszłam z parkiem. Postanowiłam nie panikować, a może poznam jakieś miejsce. Przez ulice przechodziło dużo ludzi od matek z dziećmi poprzez mężczyzn pędzących do pracy, po pijanych ludzi. Widocznie udał im się wczorajszy melanż.

Szłam wzdłuż ulic, nie patrząc nawet, gdzie idę. W pewnym momencie zauważyłam kawiarnię, która wydawała się od zewnątrz bardzo przytulna.
Robiąc pierwszy krok, wiedziałam, że będzie to moja ulubiona kawiarnia. Wszędzie były pudrowe kolory, ale nie przesadnie. Na stolikach położone były białe lampioniki, które pasowały do białych krzeseł i stołu. Na jednej stronie były okna na ogród z szerokimi parapetami. Na nich zauważyłam ludzi trzymających w jednej ręce książkę, a w drugiej kubki prawdopodobnie z kawą.
Można było poczuć się tu jak w domu. Nie mogę sobie wyobrazić, jak musi tu być wieczorem, światełka na stolikach oświetlają pomieszczenie, przez duże okna wpada blask księżyca. Jednym słowem cudowne miejsce.

- Niesamowicie - powiedziałam sama do siebie, siadając na krześle.

- Mówiła coś pani? - lekko odskoczyłam, ale po chwili odwróciłam się w stronę postaci.

- Nie nic, znaczy... Jest tu cudownie. - zaczerwieniłam się.

- Coś dla pani? - teraz dopiero zobaczyłam mężczyznę, który może był troszkę starszy od mojego brata. Brunet, ciemne oczy, karnacja jak u Latynosa. Ciasteczko.

- Poproszę cappuccino i jakieś dobre ciastko do tego - nie mogłam oderwać od niego wzroku.

- Okey, postaram się coś dobrego dla pani wybrać - odwrócił się i już miał odchodzić.

- Przepraszam pana - zawołałam.

- Słucham? - wrócił do mojego stolika.

- Hm... Nie potrzebujecie kelnerki albo coś takiego - uśmiechnęłam się przyjacielsko.

- No czemu nie - usiadł naprzeciwko.

- To zawoła pan szefa? - zapytałam nieśmiało.

- Dzień dobry - podał mi rękę, a ja zaczęłam się śmiać. - Will jestem.

- A hej, Nicola - podałam także rękę. - To ty jesteś szefem i kelnerem? - zapytałam ze zdziwioną miną.

- Tak, a coś złego w tym? - uśmiechnął się.

- Nie, nie tylko myślałam, że szefowie... - nie było mi dane dokończyć.

- Siedzą na tyłkach i marudzą? Nie to nie ja - puścił mi oczko. - To od kiedy chcesz zacząć?

- Tylko wiesz, ja tylko na wakacje.

- Okey, nie ma sprawy. - wstał od stołu. - Cody? - zapytał, a ja nie wiedziałam, czy to było skierowane do mnie.

- Proszę? - zapytałam i zapewne w tej chwili każdy na widok mojej miny, miałby ubaw.

- To twój brat - zaczął, a ja zrobiłam jeszcze większe oczy. - Zaraz wrócę - poszedł w kierunku lady.

- No tak, a znacie się ? - zapytałam, gdy wrócił z moją kawą i ciastem.

- Do klasy razem chodziliśmy, jesteście tacy podobni.

- Naprawdę? - byłam trochę zszokowana. - Dzisiaj nie damy rady, ale jutro wieczorem przyprowadzę go tutaj.

- Koniecznie.

*********

Gdy wróciłam do domu, nikogo jeszcze nie było. O szesnastej zadzwoniła do mnie Rose i umówiłam się z nią jutro w kawiarni. Nie mam pojęcia, czego się spodziewać, ale przecież wieczność nie będę tutaj siedzieć i omijać ludzi szerokim łukiem.

Dochodziła już osiemnasta, więc zaczęłam się szykować do wyjścia. Włożyłam czarną rozkloszowaną sukienkę i czarne koturny ze srebrnymi dodatkami. Uczesałam warkocza i wymyłam jeszcze zęby.
Byłam już gotowa, tylko czekałam aż Cody i tata się ubiorą.
Kiedy wszyscy byliśmy gotowi, ruszyliśmy do naszego starego domu.



___________

Matko, nie wierzę, że "Kocham cię wariacie" ma 5 miejsce w Romansach. To dla mnie niesamowite wyróżnie. Nigdy bym nie pomyślała, że po zakończeniu książki będzie ona tak wysoko. Dziękuję wam kochani, bo to wasza zasługa!

Patrzę, a ten rozdział był pisany praktycznie równy rok temu bez tygodnia. Wtedy zaczynaliśmy już szkołę.
Długo się zbierałam, żeby poprawić te rozdziały. 🙊

Do następnego 😘

Kocham Cię Wariacie Where stories live. Discover now