Rozdział 28 (II)

12.9K 781 54
                                    

Z dnia na dzień czułam się coraz lepiej. Bóle głowy nie męczyły mnie już tak. Sny także powoli ustępowały. Powracałam do normalnego trybu życia. Dzisiaj mam spotkać się z Dylanem. Odkąd dowiedział się o wypadku, nalegał, żeby mnie odwiedził. Odmawiałam, bo nie chciałam, żeby widział mnie w tym stanie. Ciągle chodziłam niewyspana, co wiązało się z tym, że mój humor nie był najlepszy. Dzisiaj po raz pierwszy uczesałam się dokładnie i zrobiłam makijaż. Jutro jadę na zdjęcie gipsu. Cieszyłam się, że w końcu się tego pozbędę, bo o wszystko albo musiałam prosić tatę, a jeśli ich nie było, to nawet nie mogłam głupiego kucyka normalnie zrobić.
O czternastej mam być w parku. Chłopak chciał zabrać mnie na spacer. Chciałam mu oznajmić, że za dwa dni wyjeżdżam, bo z tego, co wiem, to chyba nie oznajmiałam mu tego, przynajmniej ja mu nie mówiłam. Włożyłam buty na nogi i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi.
Szłam powoli, mijając garstkę ludzi. Wybrałam tę godzinę, ponieważ wiedziałam, że jest tutaj najmniej ludzi i można w spokoju porozmawiać. Patrzyłam na wszystko, co znajdowało się wokoło mnie. Podziwiałam piękno przyrody. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak życie jest kruche. Usiadłam na ławce, mając przed sobą jeziorko, w którym pływały kaczki.

- Hej - dosiadł się po chwili Dylan, całując mnie w policzek.

- Hej - powiedziałam, spoglądając w jego stronę.

- Dobrze cię znowu widzieć - uśmiechnął się lekko.

- Ciebie też - odwzajemniłam uśmiech.

- Jak ręka? - zapytał, spoglądając na nią.

- Jest dobrze. Jutro ściągam ten gips - poprawiłam się na ławce.

- Przejdziemy się? - wstał z ławki,  poprawiając swoją fryzurę.

- Jasne - ruszyłam przed siebie, w tempie chłopka. - Chciałam ci powiedzieć, że pojutrze wyjeżdżam. Za tydzień wrócę.

- Wiem - włożył ręce do kieszeni i jak to miał w tradycji, nonszalancko szedł przed siebie.

- Skąd? - zapytałam zdziwiona, nie przypominam sobie, bym mu coś o tym wspominała.

- Rozmawiałem z Lukiem - spojrzał na mnie, ale zaraz później znowu patrzył przed siebie.

I żadnemu się nic nie stało?

- Kiedy? - dopytywałam. Chciałam wiedzieć o okolicznościach tego spotkania.

- Jak miałaś wypadek i on dzwonił, mi o tym powiedzieć i jakoś wyszło to w rozmowie.

- Ah... Nic mi nie mówił - westchnęłam. Dlaczego mi nie mówił, że zdobył jakimś cudem jego numer i jeszcze urządzili sobie pogawędkę, a ja byłam przekonana, że za sobą nie przepadają.

- Wiesz, bo ja chciałbym ci coś dać - sięgnął głębiej do kieszeni, a po chwili wręczył mi małe pudełeczko.

- Co to jest? - zapytałam, przyglądając się mu.

- Prezent, żebyś zapamiętała mnie na zawsze - uśmiechnął się, przystając. Dostrzrgłam na jego twarzy skrępowanie, a w oczach zobaczyłam smutek.

- Ale przecież ja nie wyjeżdżam na zawsze - zmarszyłam brwi, a następnie otworzyłam pudełko, w którym była bransoletka.

- Zaufaj mi. Zatrzymaj to - zamknął moją rękę wraz z bransoletką.

- Dylan, ja dziękuję, ale nie musiałes - przytuliłam się do jego klatki piersiowej.

- Nie ma za co. Chciałem się z tobą pożegnać. Mam nadzieję, że zapamiętasz mnie pozytywnie i będziesz od czasu do czasu pisać i dzwonić - wtulił mnie w swój tors, gładząc przy tym włosy.

- Dylan... Przecież wrócę. O czym Ty mówisz!? - oderwałam się od niego i spojrzałam głęboko w oczy.

- Wiem, co mówię. Do zobaczenia kiedyś Nicola - pocałował mnie w policzek i odszedł. Pozostawił mnie z otwartą buzią i wrytą w chodnik.

Kurwa, co to było? On jest jakiś pojebany. W sumie takiego go polubiłam.

Nie rozumiałam tej sytuacji. Stałam jeszcze chwilę nieruchomo. Po chwili jednak zakłopotana odeszłam.
Wróciłam do domu, myśląc o tym zdarzeniu, które nie dawało mi spokoju. Pożegnanie? O chuj, może on chce się zabić?

Wyciągnęłam szybko telefon z kieszeni i weszłam na messengera. Wyszukałam Dylana i zaczęłam szybko stukać w ekran.

Do Dylana
Ty chcesz się zabić? Ja pierdole nie rób tego!

Od Dylana
Myszko, co ci wpadło do główki? Nawet przez myśl mi to nie przeszło.

Do Dylana
Serio? Nie okłamujesz mnie?

Od Dylana
Nawet bym się nie odważył.

Do Dylana
To dobrze, już się bałam.

Od Dylana
Fajnie, że się martwisz o mnie, ale nie bierz mnie za idiotę, który odbierałby sobie życie.

Do Dylana
To, co to za pożegnanie?

Od Dylana
Tak po prostu, zaufaj mi.

To jest mega dziwne, ale już nie będę go męczyć tymi pytaniami. Ufam mu.

********

Dzisiaj jadę zdjąć gips. Wreszcie wolność. Gotowa wyszłam z tatą z domu, wzięliśmy auto Codiego i ruszyliśmy do szpitala.
Czekaliśmy z dziesięć minut, po czym była nasza kolej.

Zadowolona wyszłam z sali, dziękując za koniec tej męczarni. Co prawda mam jeszcze zbytnio nie wysilać tej ręki, ale jest już dobrze.
Wsiedliśmy do samochodu i z powrotem pojechaliśmy do domu.

Po powrocie zaczęłam się pakować. Wyjęłam z szafy torbę. Poukładałam wszystkie rzeczy w równą kostkę, następnie zamknęłam walizkę i postawiłam ją koło drzwi.
Po tej czynności wzięłam jeszcze prysznic oraz zjadłam kolację. Wykończona padłam ostatecznie na łóżko, szybko zasypiając.


______________
Jestem zdeterminowana, aby skończyć tę część jutro i prawdopodobnie mi się uda. Myślę, że dla was to cudowna wiadomość, bo będzie dużo rozdziałów. Mam nadzieję, że się podoba.

Do następnego ❤❤

Kocham Cię Wariacie Where stories live. Discover now