Wstałam w dość dobrym humorze. Dzisiaj miałam zabrać chłopaka do pewnego miejsca, gdzie spędzałam z mamą dużo czasu. Po zjedzonym śniadaniu przebraliśmy się i wybraliśmy na zakupy.
Kupiliśmy coś na obiad, kilka słodyczy.- Luke? - zapytałam, wsiadając do samochodu. - Chciałabym o coś zapytać - poprawiłam się na fotelu, patrząc na bruneta, zwróconego w moim kierunku.
- Tak, skarbie? - spojrzał na mnie, wyczekując pytania i sięgnął po kluczyki.
- Chciałbyś gdzieś ze mną dzisiaj pojechać? - spoglądnęłam kątem oka na niego. - Nie nalegam.
- Zależy - wyjechał z zatłoczonego parkingu. - Gdzie chciałabyś mnie wywieźć? - uśmiechnął się lekko. - Nie znam za bardzo okolicy i nie wiem, do jakich czynów jesteś zdolna.
- Niespodzianka - oparłam się o drzwi plecami i patrzyłam na Luke'a, który wypuścił głośno powietrze i pokręcił bezradnie głową.
- Ale to coś złego? - zapytał, patrząc na mnie, a potem wrócił wzrokiem na jezdnię.
- Nie - zaprzeczyłam i zaczęłam się śmiać. - Tylko musiałbyś ty jechać, bo tata będzie w pracy i nie mam samochodu.
- Okey, nie ma sprawy - położył rękę na moim udzie. - Przemyślałaś już czy wracasz do Nowego Yorku?
Kurwa.
Nabrałam więcej powietrza do ust i spięłam się na jego pytanie, co pewnie zauważył, bo spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Jeszcze nie - zamknęłam na dłuższą chwilę oczy, a gdy otworzyłam je, chłopak już na mnie nie patrzył. Widziałam, że oczekiwał innej odpowiedzi, ale nie potrafię podjąć racjonalnej decyzji.
- Pamiętaj, że nie naciskam. Zrozumiem, jeśli zostaniesz tutaj, ale nie ukrywam, że byłbym najszczęśliwszy, jakbyś wróciła ze mn - pocałował mnie przelotnie, po czym skupił się na drodze. Dzięki tym słowom i gestowi poczułam, że mam wsparcie i chłopak naprawdę jest ze mną na dobre i na złe. Właśnie tego potrzebowałam, aby ktoś mi powiedział, że nie będzie wściekły, jeśli wybiorę jedną z opcji.
************
Po południu zaczęłam szykować się do wyjścia. Ubrałam czarną zwiewną koszulę, białe spodnie i do tego trampki.
- Jesteś już gotowa? - zawołał Luke, niecierpliwiąc się. Jego
- Już schodzę - opowiedziałam, robiąc ostanie poprawki. Po czym zeszłam na dół i zobaczyłam opartego o blat bruneta, który właśnie wyjadał ciastka.
- Dochodzisz, powiadasz - w momencie ciastka przestały mieć znaczenie i podszedł do mnie, łapiąc mnie w talii. - Uwielbiam ten zapach - wymruczał w moją szyję.
- Masz dwie opcje albo wybierzesz się do laryngologa, albo seksuologa - zabrałam telefon ze stolika.
- Wolę do seksuologa, może coś mi podpowie na temat - uśmiechnął się łobuzersko, wyczekując tylko na moją reakcję.
- Nie kończ! - wyciągnęłam do przodu rękę, a później zatkałam sobie uszy, kiedy zaczął mówić o różnych rzeczach, których nie miałam ochoty słuchać.
On robi mi na złość.
- To jeszcze odwiedź psychiatrę - usmiechnęłam się szeroko, a ten spojrzał na mnie jak na debilkę. To on miał być debilem.
- Razem pójdziemy - odpowiedział dumnie. - Do seksuologa.
- Stop! - uderzyłam się z otwartej ręki w czoło, będąc zrozpaczona moim towarzyszem. - Chodźmy już.
- Ile można się ubierać? - wziął kluczyki i chwycił mnie za rękę.
- I do tego makijaż - dodałam.
- Dlaczego z kobietami zawsze są jakieś problemy? - westchnął, a ja w tym czasie, kiedy narzekał, zamknęłam dom i wsiedliśmy do auta. - Prowadzisz? - zapytał, pokazując kluczyki.
- Mogę? - wzięłam mu je z ręki, pocałowałam w policzek i zamieniliśmy się stronami.
- Tylko uważaj na moje maleństwo - powiedział, zapinając pasy. - Zapomniałem kasku i ochraniaczy! - wydarł się, kiedy wyjechałam na ulicę. - Boże, żeby to nie była moja ostatnia jazda - złożył ręce, jak do modlitwy.
- Jest w dobrych rękach - rzuciłam mu kpiące spojrzenie. - Nie będzie źle, po prostu została ci tylko modlitwa.
*********
Po dziesięciu minutach zaparkowałam na jednym z parkingów. Chłopak pogratulował mi, że nic nam nie zrobiłam.
Wysiadłam z auta, chwytając Luke'a za dłoń i prowadząc do miejsca, które było dla mnie wyjątkowe. Dotarliśmy to małego budynku, wyjęłam z torebki klucze i włożyłam do zamku. Bez najmniejszego problemu udało mi się, otworzyć drzwi. Weszliśmy do środka, podłoga pod nami zaczęła skrzypieć.- Gdzie my jesteśmy? - zapytał w końcu Luke, rozglądając się we wszystkie strony.
- Tu moja mama malowała - otworzyłam drzwi, a naszym oczom ukazało się mnóstwo obrazów. Podeszliśmy do każdego z osobna.
- Nie mówiłaś, że twoja mama malowała - chłopak przyglądał się im z zaciekawieniem.
- Tylko ja, mama, tata i Cody o tym wiedzieliśmy. Mama była skromna, nie chwaliła się niczym. Tata po jej śmierci przyjeżdżał tutaj codziennie. Jest to niedaleko naszego domu, więc w każdej chwili można tutaj wpaść. Mama codziennie po pracy tutaj przychodziła i malowała. Chcieliśmy sprzedać obrazy i ten budynek, który mama odziedziczyła, ale tylko to nam po niej zostało - zamknęłam oczy i wdychałam ten sam zapach farb co dziesięć lat temu. Wszystko zostało tutaj takie same. Wyobraźnią przeniosłam się do dni, które tutaj spędzałam. Cudowne chwile, które na zawsze pozostaną mi w pamięci.
- Piękne są - widziałam, że najbardziej spodobał się mu ten, na którym byłam ja. - Kto to? - zapytał, pokazując na niego.
- Zgadnij - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego, oplatając ręce wokół jego tali i przyciskając głowę do jego boku.
- Nie mów, że ty? - patrzył raz na obraz raz na mnie. Wyraźnie szukał podobieństwa i uśmiechał się lekko. To cudowny widok, kiedy osoba, którą kochasz, patrzy na ciebie z takim zaciekawieniem i jest widocznie zauroczony tym widokiem.
- To ja, miałam tutaj z sześć lat. Pamiętam, że było to lato. Bawiłam się tutaj za domem - wskazałam na jedno z okien. - Mama jak zwykle malowała. Po dwóch tygodniach pokazała mi gotowy obraz.
- Nie chciałaś sobie go wziąć?
- Myślałam o tym. Jednak chcę, żeby tu został. - przytuliłam się do jego boku. - Aha! Zapomniałabym - podeszłam do szafy z boku i wyjęłam obraz. - To ja namalowałam miesiąc przed jej śmiercią, była już wtedy słaba, wierzyłam, że wyzdrowieje. Namalowałam jej to, aby wiedziała, jaką ją zapamiętam i żeby pokazać, że jestem przy niej - na obrazie narysowałam mnie i mamę, która jest uśmiechnięta i przytula mnie i Codiego.
- Odziedziczyłam talent po niej, ale i tak nigdy nie będę robić tego z taką pasją, jak ona - powiedziałam, czując mokry pocałunek na moim czole.
Cudowna chwila, w której mogłam poczuć, że są ze mną wszyscy, na których mi zależy.
- Dobra już chodźmy, bo zaraz się rozrycze - mrugałam szybko oczami, by nie dać uwolnić się łzom. Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się do samochodu.
- Ja poprowadzę - rzucił Luke, biorąc ode mnie kluczyki.
- Okey - potwierdziłam głową, zgadzając się z chłopakiem.________
Trochę może nadrobię przez ten weekend, ale też nie za wiele, ponieważ dzisiaj czeka na mnie nauka, a jutro niestety nie będzie mnie w domu, ale jeden na pewno się pojawi dzisiaj i jutroDo zobaczenia 😍
YOU ARE READING
Kocham Cię Wariacie
RomanceNicola i Luke normalni nastolatkowie z normalnego domu. Dzieciństwo było dla nich najlepszym etapem w życiu. Całe dnie spędzali razem i nikt nie był w stanie ich rodzielić. Lubili robić sobie na złość, ale i tak uwielbiali siebie. Później już nie by...