Rozdział 20 (III)

11.9K 705 72
                                    

Spierdalać, czy nie spierdalać?
Kurwa mać! Wtepnęłam w niezłe gówno.

- Hej - wydusiłam, kiedy przede mną niespodziewanie wyrósł mój kolega.
No chyba mogę tak na niego mówić, w końcu zaprosił mnie na kawę.

-  Cześć, Luke'a jeszcze nie ma - uznajmił, wkladając ręce do kieszeni.

Kultura musi być.

- Możesz zaczekać - wzruszył ramionami i nawet nie czekał na moją odpowiedź, tylko wszedł w głąb pomieszczenia.

Pomaszerowałam za nim, próbując jakoś wymyślić w głowie przebieg rozmowy. Znając moje życie i mój zasrany mózg, to on i tak wpadnie na jakiś głupi pomysł. Zauważyłam, że Jacob też jest nieobecny, a jego porozrzucane ubrania na łóżku, świadczą o tym, że gdzieś się spieszył. Albo po prostu jest leniwy. Sytuacja, w której się znalazłam, stresowała mnie i z tego powodu chyba zaczęłam bawić się w panią detektyw.

- Wiesz, bo ja przyszłam do ciebie - powiedziałam nagle, bawiąc się palcami w bluzie z kapturem. Całe szczęście, że to właśnie dzisiaj padło na mnie, bo koleś nie widzi moich tików nerwowych. - Znaczy, przy okazji do ciebie - chrząknęłam, próbując się jakoś usprawiedliwić z mojego przyjścia, aby nie wyjść na dziwaka. Chłopak uniósł zaskoczony wzrok i spojrzał na mnie, marszcząc swoje czoło i kształt Wi-Fi. Rozbawiło mnie to, ale nie wypadało się śmiać z nowego kolegi, a tym bardziej, że jest on niebezpieczny i już pokazał mi, że to on jest silniejszy.

- Tylko? - wstał z łóżka i totalnie mnie olewając ruszył do łazienki, po drodze przeczesując wilgotne włosy.

- Do ciebie. - powiedziałam szybko, trochę zbliżając się do drzwi.

- Do mnie? - wychylił swoją głowę, a krople wody spływały po jego nagich plecach. Ach, tak.. Faktycznie, on ma tylko na sobie spodnie. Do tej pory nie zauważyłam tego, dopiero teraz przykuło to moją uwagę i zrobiło się trochę niezręcznie. Czułam, jak na moje policzki spływa fala ciepła i próbowałam zimnymi dłońmi jakoś to złagodzić, póki mnie nie widzi.

- Tak - przytaknęłam, kiedy zorientowałam się, że najlepszym rozwiązaniem będzie kontynuowanie rozmowy. - Przeglądnęłam plan zajęć i w sumie jutro między zajęciami mam dużo czasu - poinformowałam, nie będąc pewna, czy jego humor się nie zmienił i nagle stwierdzi, że on mnie nigdzie nie zapraszał, a ja wyjde na idiotkę. 

- No okey - rzucił. - Może być jutro. To czekaj na mnie koło drzwi - zakomunikował, nadal pozostając w łazience.

- Okey, to ja już pójdę - powiedziałam szybko, z chęcią, jak najszybszego wydostania się z tego pokoju.

- Nie czekasz na Luke'a? - pojawił się w drzwiach i spojrzał na mnie, marszcząc brwi.

- Nie, on chyba dopiero za godzinę wróci, więc nie ma sensu - odwróciłam się do niego bokiem, aby nie widział moich wypieków na twarzy.

To było dziwne, bo nigdy nie czułam się niezręcznie w obecności pół nagiego chłopaka. No chyba, że był to Luke, kiedy ponownie zbliżyliśmy się do siebie.

- Dobrze się czujesz? - zapytał, robiąc krok w moim kierunku, aby spojrzeć mi w twarz. W jego głosie nie wyczułam troski, tylko bardziej "zapytam, bo jeszcze mi zejdzie na zawał i Luke mi przyjebie".

- W jak najlepszym - oznajmiłam.

- Może masz gorączkę, czy coś, bo jesteś rozpalona - przełknęłam w tym momencie ślinę, wiedząc, że będę musiała coś nawymyślać. - W sensie nie rozpalona na mój widok, tylko tak związane z chorobą - wytłumaczył, a ja wywróciłam oczami.

Kocham Cię Wariacie Where stories live. Discover now