Rozdział 9 (II)

15.5K 906 70
                                    

Środa. Co ja mam niby dzisiaj robić oprócz tego, że idę do pracy na popołudnie. Nie mam żadnych planów. Dlaczego moje życie jest takie nudne? Może zadzwonię do Rose? Nie. Nie będę się jej narzucać. Może Lily? Pogadamy i w ogóle. Zły pomysł? Tak zły, przecież jest siódma rano. Luke? Nie. Nie będę się zachowywać jak wariatka, która oszalała na jego punkcie. No dobra jest tak. Umówię się z Dylanem na kawę. O nie, nie. Nie mogę tam iść, muszę go trzymać na dystans. Wiem. Pobiegam. Pff... Wolę oglądnąć jakiś beznadziejny film.

W końcu postanowiłam się trochę ogarnąć i iść pobrać krew, miałam to zrobić jakieś dwa miesiące temu, ale moje życie toczyło się zbyt szybko.

Włożyłam zwiewną sukienkę, baletki i wyszłam z domu. Nie byłam pewna czy podążam w dobrym kierunku, ponieważ tata wytłumaczył mi to dość niejasno.
Za jakieś dwadzieścia minut powinnam być na miejscu. Szłam ulicami, wypatrując opisanego budynku, ale nic podobnego nie widziałam.
Zbliżając się do centrum miasta, wpadłam do kwiaciarni, ponieważ przez witrynę zobaczyłam śliczne pudełko, które miałam sobie już dawno kupić.
Szłam dalej chodnikiem, mijając ludzi, którzy śpieszyli się do pracy. W końcu ujrzałam budynek, który najprawdopodobniej był tym, którego szukałam. Weszłam do środka, rozglądając się na wszystkie strony. Dostrzegłam niewielką kolejkę, więc usiadłam na krześle, oczekując na swoją kolej.

**********

Po pobraniu krwi postanowiłam poszukać sklepu spożywczego, żeby zrobić niewielkie zakupy.
Chodząc po sklepie, ktoś nagle zakrył mi oczy.

- Możesz, mnie puścić kimkolwiek jesteś? - zapytałam lekko zdenerwowana. Co za idiota zakłóca spokój podczas zakupów normalnemu obywatelowi? Jakiś typek wariat.

- Zgadnij kto to - usłyszałam męski głos, a ja już wiedziałam kto to.

- Cześć Dylan - odwróciłam się do niego.

- Hej, co tutaj robisz?

- Zakupy? - spojrzałam na niego jak na debila. No co można robić w sklepie spożywczym?

- A no tak głupie pytanie - przyznał i uderzył się w czoło.

- No trochę - uśmiechnęłam się, biorąc z półki kolejny produkt.

- Jesteś sama? - zapytał, podążając za mną.

- Tak - opowiedziałam krótko, rozglądając się i myśląc, co jeszcze miałam kupić.

- Podwiozę cię.

- Dzięki - odwróciłam się na chwilę do niego, a potem ruszyłam do kasy.

Dystans.

***********

- Więc...

- Więc?

- Może wejdziesz? - wskazałam na drzwi.

- Mam lody w bagażniku. - skrzywił się i stuknął w dach.

- Okey... Rozumiem - wyjęłam klucze z torby.

- Po południu zapraszam na lody, do mnie. Te drugie lody - puścił mi oczko, opierając się o samochód.

- Ołć... Może być problem z tym - wypuściłam powietrze.

- Czemu? - zmarszczył brwi, wkładając ręce do kieszeni. Wyglądał całkiem pociągająco.

- Jestem wtedy w pracy, ale jeśli ci to nie przeszkadza, to o dwudziestej przyjedź po mnie - otworzyłam drzwi, raczej uchyliłam lekko.

Ktoś tu coś mówił o dystansie?

- W takim razie do zobaczenia - uśmiechnął się i przez założone okulary nie wiedziałam, czy patrzy na mnie.

- To pa - posłałam w powietrzu buziaka. Po czym weszłam do domu i osunęłam się na podłogę.
Co ty Nicola robisz ze swoim życiem? On ma być tylko kolegą!
Masz Luka, masz Luka. Chodziło mi to zdanie przez cały dzień po głowie, póki nie musiałam zbierać się do Dylana. Nie możliwe, że on mnie pociąga. Matko! On mnie naprawdę pociąga.

- Hej, Dylan. Słuchaj, nie przyjeżdżaj, źle się czuję.
- Hej, okey rozumiem. Nie potrzebujesz czegoś?
- Nie, dziękuję i przepraszam.
- Nie masz za co. Przecież jak poczujesz się lepiej, to wpadniesz.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że do niedzieli będzie lepiej.
- Zdrowiej mała. Dobranoc.
- Pa, Dylan.

Odłożyłam słuchawkę i chciało mi się śmiać i płakać, że dobrze udaję chorą. Czy może to, że kogoś okłamałam i jest mi z tym cholrnie źle?
Zadręczona własnymi pytaniami, zasnęłam w ubraniach codziennych.




_________
Przyjaźń kwitnie!
Nie mam pojęcia, dlaczego ten rozdział jest taki krótki 😱
Kolejny już chyba dłuższy.

Do zobaczenia ❤ //molaaxdxd

Kocham Cię Wariacie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz