Rozdział 21 (II)

14.7K 835 55
                                    

- Dzień dobry, księżniczko - usłyszałam nad swoim uchem, kiedy próbowałam otworzyć oczy.

Kurwa, dlaczego noce są tak krótkie?

- Hej, już wstałeś? - spojrzałam w jego stronę, kiedy w końcu leniwie otworzyłam oczy. Zobaczyłam chłopaka, który bawił się moimi włosami i był tylko w dresach. Nie powiem, bo wyglądał w nich kusząco.

- Już 2 godziny temu - powiedział, siadając obok. - Jak twoją ręką? - zapytał, a ja położyłam ją sobie na brzuchu, aby było mi wygodniej.

- Boli jeszcze, ale jest dobrze - oparłam się o ścianę i patrzyłam, jak Luke mi się przygląda.

- Zrobiłem ci śniadanie - oznajmił, podchodząc do biurka. Przyniósł mi pełny talerz jedzenia, kładąc na moich nogach. Czym ja sobie zasłużyłam na takiego chłopaka?

- Dziękuję - pocałowałam go w policzek. - Nie musiałeś, przecież sama dałabym radę - przyglądałam się śniadaniu, które wyglądało cudownie. Zapach porannej kawy unosił się w powietrzu.

- Czuje się winny, że to przeze mnie więc w jakiś sposób spróbuję ci to wynagrodzić - usiadł obok mnie, a ja spojrzałam na niego, marszcząc brwi.

- Mówiłam ci coś na ten temat... - popatrzyłam na niego ostrzegająco, a potem powróciłam do jedzenia swojego śniadania.

- I tak czuję się winny.

- Zamknij się i jedz ze mną - zaśmiałam się, podsuwając mu talerz pod nos. Ten tylko lekko się uśmiechnął i wziął jedną kanapkę.

*********
Po śniadaniu Luke oczywiście włożył wszystko do zmywarki, pomógł mi się przebrać, chociaż zapewniałam go, że dam radę. Wiadomą rzeczą było, że chciał tylko na mnie popatrzeć. Poprosiłam go, aby pomógł mi się uczesać, ponieważ jedną, a szczególnie lewą ręką trudno jest związać włosy. Luke próbował może z piętnaście razy, aż w końcu udało mu się, związać moje włosy w luźną kitkę.
Z niego taki fryzjer jak ze mnie księżniczka.

- Może być? - zapytał, poprawiając mi ją i patrząc na nasze odbicie w lustrze. - Jak wy to do kurwy robicie? To jest kurwa niewykonywalne!

- No niech będzie - westchnęłam. Odwróciłam się do chłopaka i dałam mu buziaka w usta.

- Mamy jakieś plany na dzisiaj? - zapytał, wychodząc z łazienki i idąc do mojego pokoju.

- W sumie chyba nie. Ale chciałabym pobyć z tobą w domu dzisiaj, przecież pojutrze wracasz - poszłam w jego ślad. Było mi cholernie źle z tym że znowu będziemy mieć przerwę.

- Niestety, ale za 2 tygodnie ty przyjeżdżasz - uśmiechnął się, wyciągając z torby jakiś pakunek. Widziałam, że on też nie był ucieszony na to, że się nie będziemy widywać.

- No w sumie tak - usiadłam na łóżku, przyglądając się mu. Ten debil zagościł się w moim sercu i nie chce go opuścić.

- Mam coś dla ciebie, znaczy mama, kazała mi to przekazać. To od niej - podszedł do mnie i wręczył mi pudełko.

- Dla mnie? - zrobiłam zdziwioną minę, po czym zabrałam się do rozpakowywania. Zobaczyłam w nim śliczną ramkę na wiele zdjęć z przyczepioną karteczką.
"Czekamy na ciebie :* Mam nadzieję, że wrócisz, bardzo na to liczę. A jeśli nie, to przynajmniej niech nasze wspólne zdjęcia przypominają ci o nas."

Pod ramką znajdowały się zdjęcia moje, Luka, cioci, wujka, rodziców i Codiego oraz przyjaciół. Z moich oczu popłynęła pojedyncza łza.

- Wszystko w porządku? - chłopak kucnął obok mnie i oparł swoje czoło o moje.

- Tak, skąd te zdjęcia? - zapytałam, przeglądając je jeszcze raz. - Boże, to jest cudowne - zacisnęłam powieki, a później otarłam łzy.

- Mama pozbierała od Lily, a resztę miała - uśmiechnął się, palcem gładząc mój policzek.

- Dziękuję - przytuliłam chłopaka do siebie. - To zdjęcie jest piękne - pokazałam mu nasze zdjęcie, jak oboje przytulamy się. Przypominały mi się wszystkie nasze wybryki z dzieciństwa. Od zawsze między nami dochodziło do sprzeczek, ale w głębi serca chciałam dla niego jak najlepiej. Luke był zarazem moim wrogiem jak i bratem. Wyzywałam go i kochałam. Biłam i przytulałam. To byliśmy my.

- Jeszcze wtedy byliśmy nierozłączni, jak teraz, później coś się spierdoliło, ale teraz jesteśmy na właściwej drodze - pocałował mnie w usta.

- Chyba wyszło nam to na dobre - odłożyłam pudełko i zawiesiłam ręce na ramionach chłopaka.

- Jest jeszcze lepiej niż kiedyś- usiadł koło mnie, a ja wdrapałam się na jego kolana i usiadłam okrakiem.

- Przeszkadza mi ona - poruszałam ręką, na której miałam szynę. Miałam ochotę zdjąć ją i wypierdolić przez okno, jak kiedyś kolesia, który nachodził mnie. Nie pytajcie, jak to zrobiłam. I żyje, niestety. Na jego szczęście, a moje nieszczęście był to tylko parter i koleś pewnie teraz przypierdolił się do kolejnej ofiary. To coś jest jak rzepa, przyczepi się i nie chce się odpierdolić.

- Gdyby nie ona, już bym cię przeleciał - powiedział mi w usta, nie przestając całować.

- Myślisz, że pozwoliłabym ci? - szepnęłam mu do ucha. - Tylko czekam na to, aż mnie zgwałcisz, podobno są wysokie odszkodowania.

- Nie masz tutaj nic do powiedzenia i przy okazji spierdoliłaś tę romantyczną chwilę - złożył pocałunek na mojej szyi, a potem przygryzł płatek ucha.

- Czyżby? - uniosłam brwi.

- Zakryj lepiej to, bo nie wytrzymam za chwilę - spojrzałam w dół i zobaczyłam, że mam tylko na sobie jego koszulkę. Od razu zeszłam z niego i się zakryłam.

**************

Resztę dnia spędziliśmy w domu. Graliśmy na konsoli, śmialiśmy się, rozmawiali. W końcu miałam go naprawdę tylko dla siebie. Ale wciąż biłam się z myślami o mojej przyszłości.

__________
Przepraszam, że taka długa przerwa, ale nauki miałam sporo.
Pewnie zaczęliście się zastanawiać, czy żyję. Odpowiedź brzmi tak i na razie nie zamierzam umierać. Rozdziały teraz będą pojawiać się w piątki, soboty i niedziele oraz w tygodniu jakieś jeśli znajdę czas.

Do zobaczenia 😘

Kocham Cię Wariacie Where stories live. Discover now