Rozdział 15

7.2K 388 10
                                    

Po raz kolejny dzisiaj bez słowa wyjaśnienia wpadam w ramiona Tom'a, który nic nie mówi, a jedynie przytula. 

Szczerze nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Rozumiem bycie zazdrosnym itp., no ale chyba są tego pewne granice. Ja też nie lubię, gdy jakieś plastiki się kleją do Simona, wtedy jedyną rzeczą na jaką mam ochotę, jest pokazanie tym "dziewczynom", o ile można je tak nazwać, skąd się wziął mój pseudonim. Jednak prawda jest taka, że zwykle się to kończy jedynie na piorunującym wzroku i groźbach. Niby Simon zachowuje się identycznie, ale między naszymi reakcjami jest jedna, ale ogromna różnica. Ja nie oskarżam go od razu o zdradę, ani nie obrażam, a on to robi. Podobno zazdrość oznacza, że komuś na tej osobie zależy, ale jeśli Parker ma mi to okazywać w taki sposób, to ja chyba z pasuję.

Czuję jak łzy zbierają się w moich oczach, ale nie ma szans, żebym je wypuściła. Nie jestem beksą, a dzisiaj już i tak raz przez niego ryczałam. Wystarczy tego, chce się tak zachowywać, proszę bardzo, jeszcze mu pokażę na co mnie stać.

Z gotowym planem zemsty ułożonym w mojej głowie, odsunęłam się od Thomasa, a następnie posłałam mu szczery uśmiech.

- Oglądamy?- zapytałam 

Chłopak skinął głową, więc już po chwili byliśmy zatopieni w historii Dominic'a Toretto i Brian'a O'Connera.

***

- No i to chyba na tyle. Mówiłam, że było spokojnie. - zakończyłam opowieść o tym co działo się pod jego nieobecność, rozwalając się wygodniej na fotelu w gabinecie Luke'a.

- Spokojnie?- zakpił chłopak. - Jeśli przez spokojnie rozumiesz, że Robert zaczął zabijać naszych ludzi, przez co nie mamy jednego z dostawców, zmusiłaś Ane do zabójstwa i postrzeliłaś policjanta, a to wszystko w niecały tydzień, to faktycznie. Było spokojnie.

- O już nie przesadzaj. - zaśmiałam się. - Dostawców mamy w pizdu i jeszcze trochę, ten policjant żyje, bo strzeliłam mu jedynie w ramie, a Ana w końcu przestała się zachowywać jak obrońca uciśnionych. Okey, może jeśli chodzi o nią, to trochę przesadziłam, ale nie udawaj, że ciebie nie wkurwiała święta Ana.

- No dobra trochę wkurwiała, ale przesadziłaś.

- Wiem, ale co się stało, to się nie odstanie. - oznajmiłam, a chłopak w zgodzie pokiwał głową.

- Mam jeszcze jedno pytanie. Co jest z Simonem?- zapytał, a ja westchnęłam zrezygnowana. Nie chciało mi się o nim gadać, ale wiedziałam, że jeśli nie odpowiem, Luke nie da mi żyć.

- A co ma być?- postanowiłam grać głupią, może jak się zirytuje, to odechce mu się wypytywania.

- Maya! - warknął, a mój plan poszedł się jebać, bo miałam już pewność, że szatyn nie odpuści.

- Ugh...- jęknęłam. - Nie ma co opowiadać. Idiota nie radzi sobie z zazdrością.

- Ale to chyba nie jest powód dla którego zaczął Cię wyzywać, prawda?

- Luke do cholery! - warknęłam. - Jestem duża, a ty nie jesteś przedszkolanką, żeby interweniować w sprawie wyzywania się. Sama to załatwię.

- Masz rację. Nie jesteś dzieckiem, ale jesteś moją przyjaciółką i się o Ciebie troszczę, więc łaskawie mi tu ułatw i powiedz o co poszło.

- Męczysz mnie. - mruknęłam cicho, a chłopak się zaśmiał. - Od pewnego czasu Simon jest cholernie o wszystko zazdrosny, zresztą widziałeś jego reakcję, gdy się witaliśmy. - przypomniałam, na co chłopak skinął głową i gestem kazał mi kontynuować. - Gdy wyszedłeś zaczął się coś tam szczypać, ale potem się ogarnął i poszłam znowu spać. Obudzili mnie chłopacy, którzy przyszli się przywitać i Sam pieprznął coś o tym, że wypiękniałam, gdy się zaśmiałam, że jak jeszcze trochę przypakują to będzie trzeba poszerzać drzwi. No, w każdym razie Simon znowu zaczął odwalać coś w stylu " Fajnie, że aż tak podoba Ci się moja dziewczyna", czy jakoś tak. - kontynuowałam, naśladując głos mojego chłopaka. - A gdy oni poszli, a ja oznajmiłam, że idę do kuchni z nimi pogadać, to mi zabronił, a następnie powiedział, że prowokuję chłopaków, nie tylko z gangu, ale ogólnie, swoim wyzywającym zachowaniem i ubiorem. Zaczęliśmy się wykłócać, a skończyło się na tym, że nazwał mnie dziwką.

Zakończyłam swoją historię i przez dłuższą chwilę panowała cisza, którą w końcu przerwał szatyn.

- To wszystko?

- Nie do końca. - przyznałam, a chłopak gestem kazał mi opowiadać dalej. - Po tej kłótni poszłam do pokoju Tom'a, a on zaczął mnie pocieszać, ale ja jak to ja, nie lubię się nad sobą użalać, więc postanowiliśmy obejrzeć F&F, dlatego przyszłam tu po przekąski, które pomogłeś mi wnieść na górę. Gdy zszedłeś już na dół pojawił się Simon i zaczął coś pieprzyć o tym, że jego zdradzam z Tomem, ale on mi nie wystarcza, więc lecę do Ciebie, czy jakoś tak. Zaczęliśmy się kłócić o to, czy go zdradzam czy nie, więc powiedziałam mu prawdę, że idę do Tom'a oglądać filmy, a do Ciebie rozmawiać  gangu. Nie uwierzył mi, więc otworzyłam drzwi pokoju i pokazałam wszystkie przekąski i włączony film. Gdy skumał, że naprawdę idę oglądać filmy zaczął mnie przepraszać i mówić jak to mu głupio, a gdy powiedziałam, że powinien się tak czuć, oznajmił, że to nie jest tylko jego wina. To mu powiedziałam wszystko co myślę, czyli że tylko on zawinił, bezpodstawnie oskarżając mnie o zdradę i że nagle z dnia na dzień zaczęło mu przeszkadzać, jak to ujął "moje wyzywające zachowanie i ubiór". Warknął, że go dzisiaj cholernie wkurwiam i mam się pierdolić, to oznajmiłam, że skoro mój chłopak i tak ma mnie za dziwkę, to może skorzystam z propozycji.

- Co było dalej?- zapytał

- Nic. Zamknęłam drzwi i oglądałam filmy z Tom'em, a teraz siedzę tutaj.

Po moich słowach już po raz kolejny dzisiaj zapanowała cisza. Luke kilka razy próbował coś powiedzieć, ale jedynie otwierał i zamykał usta, nie odzywając się.

- Zabiję skurwiela. - warknął w końcu, podnosząc się z krzesła, ale złapałam go za nadgarstek, więc po chwili znowu usiadł.

- Daj spokój. - poprosiłam. - Czuję się jak przedszkolak na skardze u wychowawcy, mimo że sama sobie z nim poradzę.

- Teoretycznie jestem twoim wychowawcą. - zaśmiał się, a ja wraz z nim. - Ale wracając, wierzę, że sobie poradzisz, ale mogę Ci teraz obiecać, że jeśli ten skurwiel, jeszcze raz Cię obrazi, to osobiście wyrwę mu jaja i wsadzę do gardła. Możesz mu to spokojnie przekazać. Wiem, że miał trudne dzieciństwo i cholernie się troszczy o to co jego, ale okazując zazdrość w ten sposób, raczej nie zyska przychylności.

- Trudne dzieciństwo?- zapytałam zdziwiona, bo nigdy mi o niczym takim nie wspominał, w ogóle mało kiedy gadamy o naszym życiu z przed gangu, a jak już to się dzieję to zawsze jak temat spada na jego dzieciństwo, to szybko mówi o czymś innym.

- Nie powiedział Ci?- zdziwił się Luke, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy. - Sorry mała, ale skoro on Ci nie powiedział, to ja też tego nie zrobię. Pogadaj z nim.

- Okey. - mruknęłam niechętnie.

- Ale pamiętaj, że jak jeszcze raz Cię obrazi, a ja się o tym dowiem, to skończy bez kutasa.

Na słowa szatyna się zaśmiałam, a po chwili znajdowałam się już w jego objęciach.

Pożegnałam się z nim, a pod czas opuszczania gabinet, w moim umyśle była tylko jedna myśl: "Poważną rozmowę czas zacząć."

To jest teraz mój światWhere stories live. Discover now