Rozdział 51

5.8K 357 6
                                    

Po usunięciu wszelkich śladów naszej obecności w tym pomieszczeniu, wyłączeniu komputera, chwyciłam za telefon i puściłam sygnał do Nathan'a. Po chwili otrzymałam odpowiedź, że mam zabrać spluwy z łóżka, a korytarz jest wolny. Szybko zabrałyśmy potrzebne rzeczy i bez żadnych komplikacji wróciłyśmy do sypialni. Mamy jeszcze pół godziny, z czego piętnaście minut potrzebujemy na uwolnienie Simona.

Ten czas wykorzystałam na posmarowanie żeber i rękę maścią przeciwbólową. Darowałam sobie zakładanie gipsu, a w zamian owinęłam nadgarstek bandażem, który aż tak nie ograniczał mi ruchów. W tym czasie Ana napisała wiadomość do Nathan'a, w której skrótowo objaśniała mu plan.

Nie minęła minuta, a drzwi do pokoju się otworzyły, powodując zarówno moje jak i dziewczyny przerażenie. Nie wiele myśląc wyjęłyśmy noże i czekałyśmy, aż napastnik wejdzie głębiej do pokoju, abyśmy mogły go zaatakować.

Gdy drzwi zostały zamknięte, a sądząc po posturze, mężczyzna, który wszedł do pomieszczenie, przesunął się do przodu, przygotowałyśmy się do zadania ciosu, jednak oślepił nas błysk światła. Co cholernie nas zdezorientowało.

- Ogarnijcie się. - oznajmił znajomy głos. - Po co wam te noże?

- Kurwa mać, Nathan?! Pojebało cię do reszty?! Musisz nas tak straszyć?! - warknęłam szeptem, gdy tylko odzyskałam wzrok i udało mi się przypisać głos do odpowiedniej osoby.

- Pozwolisz, że nie odpowiem na twoje pytania, tak jak ty zignorowałaś moje. Ale nie po to tu jestem. Kamery póki co są zawieszone i pokazują obraz sprzed godziny, tak samo jak i podsłuch. Możecie tu normalnie gadać. Za 5 minut idziecie uwolnić Simona, tu macie słuchawki i mikrofony, przez które możecie się komunikować z Lukiem i resztą, a także ze mną. Będę przez nie informował was o patrolach. Powodzenia.

Więcej nic nie mówiąc wyszedł. Spojrzałam zdezorientowana na rudą, a ona jedynie wzruszyła ramionami i wzięła po jednej rzeczy każdego rodzaju, a następnie odpowiednio je przymocowała. Poszłam w jej ślady i momentalnie usłyszałam głos Luke'a.

- Salope? Ana?

- Jestem. - odpowiedziałam

- Ja też. - powiedziała ruda

- Nathan?

- Jestem. Dziewczyny ruszacie za dwie minuty. Do piwnicy droga wolna, dopiero pod celą Simona jest dwóch strażników. Postarajcie się zabić ich po cichu, bo i tak nahałasujecie przy wyważaniu drzwi.

- Strażnicy nie mają kluczy? - zapytałam

- Nie. Klucze ma jedynie Robert, a zdobycie ich jest bezcelowe, bo zajmie w cholerę dużo czasu i jest ryzykowne.

- Rozumiem.

- Proponuje ci wejście do pokoju obok i wybicie szyby.

- A te szyby nie są pancerne?

- Nie. Są odporne na ciosy. Nie wybijesz jej przez walenie w nią, musisz ją przestrzelić najlepiej kilkukrotnie w jedno miejsce.

- Da się zrobić.

- Pamiętaj, że narobisz tym dużo hałasu, więc będziecie musieli się pospieszyć. - wtrącił Luke.

- Jasne. - zgodziłam się

- Gdy uciekniecie z domu, macie jak najszybciej biec w lewo do końca ulicy, to jakiś kilometr, tam będzie czekało auto, które zabierze was do głównej bazy, niedaleko. Zorientowaliśmy się, że nie wszyscy ludzie Roberta są w Miami, część z nich jest dalej w swoich siedzibach, więc przeprowadzamy równocześnie pięć akcji. Ta jest największa, więc mamy spore wsparcie z innych oddziałów. Wszystko jasne?

To jest teraz mój światWhere stories live. Discover now