Rozdział 17

7.1K 401 2
                                    

Dzień dobry/ Dobry wieczór, albo po prostu cześć. Mam nadzieję, że ten dzień będzie dla was lepszy niż dla mnie, ponieważ właśnie zamarzam w stroju galowym pod przedszkolem, czekając na koleżankę 😂😂😂 . Także miłego dnia i powodzenia w szkołach, czy gdziekolwiek właśnie jesteście 😚😚


Rozdział długi i nudny, bo chciałam Wam bardziej przybliżyć postać Simona, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się Wam spodoba <3

Buziaki :*:*:*

Vera__18


POV Simon

- Opowiedz mi o swoim dzieciństwie. - poprosiła, a mi się aż niedobrze zrobiło, na samo wspomnienie tego okresu.

- To nie jest najlepszy pomysł. - odpowiedziałem niemiło, ale gdy poczułem jak dziewczyna się spina, naszły mnie wyrzuty sumienia. To nie jej wina, że miałem zjebane dzieciństwo.

- Dlaczego? Nie ufasz mi?

- Nie o to chodzi, mała. Ufam Ci, ale po prostu nie chce o tym gadać. - odparłem już milszym tonem.

- Ty wiesz o mnie wszystko. - powiedziała po chwili zastanowienia, a ja aż bałem się o to do czego ona zmierza. - Też nie miałam zajebistego dzieciństwa, ale o tym wiesz. Znasz moją sytuację, jaką mam z rodzicami, a powiedzenie o tym też nie było dla mnie łatwe. Mimo wszystko zwierzyłam Ci się.

- W porównaniu do mojej rodziny, twoja jest jak z bajki.

- Chyba "Kopciuszka". - zakpiła, a ja jedynie smutno się uśmiechnąłem.

- Chcesz znać prawdę?- zapytałem, a ona skinęła głową. - Proszę bardzo. Moja matka zmarła przy porodzie, a ojciec pił odkąd pamiętam. Był alkoholikiem. Mój dom przypominał melinę... Chociaż nie. On nią był, no bo jak nazwać mieszkanie z jedną obdrapaną sypialnią, kuchnią i czymś na kształt łazienki? Ogrzewanie nie działało, prąd też nie, ciepła woda była rzadkością, zresztą jak i jedzenie. - zaśmiałem się gorzko, myślami pogrążony w moim cudownym dzieciństwie. - Jako dwunastolatek dostałem pracę. Roznosiłem ulotki. Wtedy jeszcze byłem grzeczny, a moją największą zbrodnią była kradzież bułki ze sklepu, bo nie jadłem nic przez pół tygodnia. 

Moje słowa wywołały grymas na twarzy dziewczyny, która wychowała się w bogatej dzielnicy, dużym domu i z pełną lodówką.

 - Ojcu nie podobało się, że tak mało zarabiam, a i tak całą moją wypłatę przepijał. - kontynuowałem, myślami przenosząc się do tamtego czasu. - Nagle nasza sytuacja się poprawiła. Myślałem, że ojciec się ogarnął i znalazł pracę, a teraz gdy myślę o tym jaki naiwny byłem chce mi się śmiać. Jakby to było możliwe, żeby on się ogarnął. - zaśmiałem się gorzko, a w oczach mojej dziewczyny widziałem litość. - W każdym razie, lodówka pełna, co prawda większość jej wypełniało piwo, ale wtedy byłem na tyle szczęśliwy, że lodówka działa, a ja nie muszę dłużej głodować, iż kompletnie mnie to nie obchodziło, w kranach była ciepła woda, dało się zapalić światło, więc dla mnie było to jak raj. Raj, który na nieszczęście nie trwał zbyt długo, bo coś koło miesiąca. Po tym czasie wszystko było po staremu, z tą różnicą, że do naszego domu zaczęli przychodzić podejrzani goście. Na początku nic sobie z tego nie robiłem, bo do ojca często przychodzili jacyś jego koledzy na wódkę, ale gdy zaczęli się z nim kłócić, a następnie okładać go, to skumałem, że coś jest nie tak. Oni mnie nigdy nie widzieli, bo gdy do mojego kochanego tatusia ktoś przychodził, to ja nie mogłem z nimi siedzieć, więc zwykle przesiadywałem wtedy w jakimś kącie kuchni, aby nie przeszkadzać. Wtedy też tak było. Dopiero, gdy ci goście wyszli, poszedłem do ojca zapytać czy wszystko jest dobrze. Wkurwił się i pobił mnie tak, że przez tydzień nie mogłem chodzić, teraz już wiem, że miałem po prostu połamane żebra, ale wtedy nie wiedziałem czemu jest mi ciężko oddychać, a o przemieszczaniu już nie wspominając.

Na samo wspomnienie mojej głupoty chciało mi się śmiać, ale wiem, że ten śmiech brzmiałby psychicznie, więc ostatkami sił się powstrzymałem i kontynuowałem historię mojego życia.

- Sytuacja powtarzała się przez kilka miesięcy. Ci goście cały czas odwiedzali mojego ojca, nie szczędząc przy tym pięści. Pewnego dnia nie wytrzymałem i wbiegłem do pokoju w którym byli. Miałem wtedy 13 lat, a udało mi się odciągnąć jednego z tych gości od mojego ojca. Nie spodziewali się mnie, więc działałem z zaskoczenia, co mi trochę ułatwiło sprawę, ale nie do końca. Ich było trzech, a ja jeden, do tego byłem jeszcze gówniarzem. Moje szanse były marne, a jednemu z nich udało się mnie złapać. Wtedy pierwszy raz dowiedziałem się jak to jest, gdy ktoś celuje do ciebie z broni. Ojciec najpierw wyśmiał mój jak to ujął "głupi heroizm", a następnie oznajmił tamtym gościom, że nie ma kasy, aby oddać, ale mogą mnie zabrać, jako rekompensatę, zaczął mnie zachwalać jak to na tym zyskają, bo umiem się bić itd. Na początku zdziwiło mnie to, że nagle zaczął opowiadać jaki cudowny jestem, ale gdy ogarnąłem, że po prostu chce się mnie pozbyć. Zawsze umiał chwalić, ale tylko przedmioty, bo kiedyś sprzedawał na targowiskach, a ja w tamtej chwili czułem się jak jeden z produktów, którym handluje mój ojciec. Tamci goście się zgodzili i mnie zabrali. Ojciec najzwyczajniej w świecie mnie sprzedał. Tak trafiłem do gangu Mark'a, chociaż wtedy to nie on nim rządził, a jego ojczym, a jednocześnie ojciec Roberta. - widząc zdziwienie dziewczyny, szybko wyjaśniłem. - Tak naprawdę nie byli ze sobą spokrewnieni, a jedynie ich rodzice, matka Mark'a i ojciec Roberta się pobrali. Po śmierci szefa władzę objął Mark, co bardzo nie spodobało się Robertowi, bo to w końcu był jego ojciec. 

Po mojej opowieści zapanowała cisza. Ja byłem zakopany we wspomnieniach, a mogę się założyć, że i Maya o tym myślała. Nie chciałem opowiadać jej tej historii nie tylko dla tego, że się wstydziłem. Jasne to też, no bo ciężko byłoby się nie wstydzić takiego dzieciństwa, a zwłaszcza przed osobą, która w życiu po za miłością miała wszystko, wodę, jedzenie, ciepło, pieniądze... ja nie miałem żadnej z tych rzeczy i jest mi z tego powodu wstyd, ale wiem, że Maya mnie zrozumie. Ale przede wszystkim nie chciałem jej tego mówić, właśnie ze względu na litość, nie lubię tego. Okey miałem spierdolone dzieciństwo, kiedy już znajdę miłość, jaką akurat jest Maya, to nie dam jej łatwo odejść, nie ważne jak trudne to będzie, będę o nią walczył, ale dzięki temu co przeżyłem jestem kim jestem i umiem walczyć o swoje, a to jest chyba najważniejsze. A dodatkowo o moje uczucia jest bardzo ciężko, a w tej pracy to ma same plusy, bo skoro nie ma osób na których mi zależy, nie jest też łatwo mnie złamać. Oczywiście wyjątkiem w tym wszystkim jest Maya i mimo, że wiem jak silna, zarówno psychicznie, jak i fizycznie jest, to i tak zawsze się będę o nią troszczył i martwił.

- Co się stało z Twoim ojcem?- zapytała blondynka, przerywając moje zamyślenie.

- Zabiłem go. To było moje pierwsze morderstwo. - odparłem bez uczuciowo.

To jest teraz mój światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz