Rozdział 42

6.7K 336 6
                                    

Rano obudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości, więc na pół przytomna poszukałam ręką telefonu. Gdy w końcu natrafiłam ręką na jakiś prostokątny i twardy przedmiot, byłam prze szczęśliwa. Odblokowałam komórkę sprawdzając najpierw godzinę, a następnie zobaczyłam nieprzeczytaną wiadomość od Josh'a, w której pytał o której będę. Odpisałam mu, że koło 17, a następnie zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie, bo musiałam jeszcze przetestować do końca pierwszą grupę, a później jechać do Josh'a.

W kuchni już siedziało kilku gangsterów, których powitałam krótkim cześć, po czym wstawiłam wodę na kawę, bo byłam nie do życia.

Chłopcy włączyli radia, gdzie aktualnie leciała jakaś piosenka, w rytm której zaczęłam, bezmyślnie kręcąc biodrami, jednocześnie przygotowując naleśniki.

- Nic się nie zmieniłaś od naszego pierwszego spotkania.- zaśmiał się Oli wchodząc do kuchni

Spojrzałam na niego przez ramię, a następnie na swój strój. Tym samym uświadomiłam sobie, że mam na sobie jedynie czerwoną bieliznę, bo to właśnie w niej zasnęłam.

- Nie prawda. Wtedy miałam czarny komplet. - oznajmiłam rozbawiona, wywołując tym samym też śmiech chłopaka. - Chcesz naleśniki?

- Twoje? Zawsze.

Bez słowa powróciłam do wcześniej wykonywanej czynności, słysząc jeszcze za sobą szept jednego z chłopaków Eth'a.

- Serio nie da się ją zawstydzić.

Roześmiałam się głośno i odwróciłam twarzą do chłopaka.

- Tak bywa. - powiedziałam rozbawiona, wywołując śmiech Oli'ego. - Dobra, kto chce naleśniki? - zapytałam kładąc na stole talerz pełen naleśników, a dodatkowo nutellę, kilka dżemów i serki.

- Kocham cię mała. - oznajmił Oli rzucając się na naleśniki

- A co można w niej kochać? - zaśmiał się Tom wchodząc do pomieszczenia. - Przecież to straszna zołza.

- Ale robi zajebiste naleśniki. - skwitował Oli z pełnymi ustami.

- Zrobiłaś naleśniki? - zapytał szatyn, więc skinięciem głowy wskazałam talerz. - Wiesz, że ja tylko żartowałem, prawda? Jesteś najlepsza.

Zaśmiałam się głośno, zabierając ze stołu placek, który posmarowałam kremem czekoladowym.

Po posiłku poszłam do pokoju, aby się przygotować do dzisiejszych testów i to samo poleciłam Tomowi, Ethanowi i Ashowi. Z szafy wyjęłam czarne jeansy z dziurami i bokserkę z Jacka Danielsa, które włożyłam na siebie. Zrobiłam jeszcze makijaż i zabierając skórzaną kurtkę, bo dzisiaj było chłodno, zeszłam do mojego gabinetu.

Wybrałam numer do Luke'a.

- Maya, jeśli to nie jest nic ważnego, to zabiję cię za to, że budzisz mnie o 6:30. - powiedział w geście przywitania.

- 6:38. - poprawiłam. - Ale to nie ważne. Powiedz mi lepiej gdzie jest mój garaż.

Mężczyzna głośno warknął, ale wyjaśnił mi jak tam dojechać.

- Co ty kombinujesz? - zapytał na koniec.

- Nic czym musisz się zamartwiać. Idź lepiej spać, dobranoc. - pożegnałam się, a następnie rozłączyłam.

Byłam pewna, że swoimi słowami spowodowałam jedynie to, że Luke jeszcze bardziej się będzie zastanawiać o co chodzi, no ale cóż... Każdemu w życiu są potrzebne jakieś zmartwienia.

Na tablecie zaznaczyłam trzy nazwiska moich przyjaciół i łącząc się z ich pokojami, przekazałam, że spotykamy się z 5 minut w garażu.

Z szuflady w biurku zabrałam broń, a następnie ukrytym korytarzem zeszłam do garażu.

To jest teraz mój światWhere stories live. Discover now