Rozdział 24

7.4K 399 15
                                    

Niedługo potem zebranie się skończyło i mogliśmy wrócić do swoich zajęć.

- Maya. Czekaj. - usłyszałam nawoływanie mojej przyjaciółki, więc posłusznie się zatrzymałam i odwróciłam w jej stronę. - Idziemy dzisiaj na ten bal absolwentów?- zapytała, gdy podeszła do mnie. - Chciałam iść z Ashem, ale on nie może, bo jedzie na jakąś akcję.

- Ja też jadę. - przypomniałam sobie

- Ugh. - jęknęła zawiedziona. - A chciałam spędzić jeszcze trochę czasu ze znajomymi ze szkoły, przed zakończeniem, bo potem się już raczej nie spotkamy.

- Sorki, ale naprawdę nie mogę. Muszę jechać z Luckiem przetestować świerzaczków, które chcą do nas dołączyć.

- Szkoda. - mruknęła, a po chwili zauważyłam w jej oczach błysk, który po chwili zgasł.

Oho... Ana coś wymyśliła.

- Mów.

- Ale co? - udawała głupią

- To co przed chwilą wymyśliłaś. - zaśmiałam się

- Ale to głupi pomysł. Nie spodoba Ci się.

- Ja pierdole, Ana. Jęczenie zostaw Ashowi, a teraz gadaj.

- No bo jutro przychodzą te listy i pomyślałam, żebyśmy całą grupą pojechali na jakiś biwak czy coś i tam wspólnie otworzyli koperty.

- Co rozumiesz przez "całą grupą"?- zapytałam, rysując cudzysłów w powietrzu.

- No nasza grupa, w sensie Ash, Tom, Arthur, Simon, ty i ja, plus kilka osób ze szkoły. - wyjaśniła, a gdy przez chwilę myślałam, powiedziała cicho. - Mówiłam, że głupi pomysł.

- Nie o to chodzi. - przyznałam. - Pomysł jest dobry, ale trzeba go dopracować. Ogarnąć kogo zapraszamy, gdzie jedziemy, skombinować potrzebne rzeczy itp.

- Czyli zgadzasz się? - zapytała, nie dowierzając.

- Jasne, ale jest jeden problem. Niektórzy z naszych nie wysyłali papierów nigdzie, na przykład ja.

- Nie złożyłaś nigdzie podań? - szok w jej głosie dałoby się usłyszeć z odległości kilometra.

- Nie, bo po co. I tak się nigdzie nie wybieram.

- Złożyłem za ciebie. - usłyszałam głos Lucka, więc odwróciłam się w jego stronę.

- Co zrobiłeś?

- Wysłałem za ciebie i inne osoby, które same tego nie zrobiły. Nie wiedziałem czy czasem któreś z was nie odejdzie, a chciałem wam zagwarantować lepsze życie, więc złożyłem papiery.

- Od kiedy planowałeś dać nam wybór?

- Myślałem o tym już od dłuższego czasu, ale niedawno podjąłem decyzję.

Po jego wyjaśnieniach przez dłuższą chwilę panowało milczenie, nie wiedziałam co powiedzieć. Jasne mogłabym wyskoczyć z tekstem typu "Jakim prawem...", ale zwrócenie się tak do człowieka, który złamał chyba każdy istniejący przepis byłoby absurdalne i komiczne.

- Gdzie? - zapytałam w końcu

- Do University of California na wydział informatyki i do United State Sports Academy.

W odpowiedzi kiwnęłam jedynie głową i odwróciłam się z powrotem do przyjaciółki. Z jednej strony byłam zła na Lucka, że zadecydował o mnie bez mojej wiedzy, ale z drugiej strony jest mi to obojętne, bo i tak nie wybieram się na studia.

To jest teraz mój światWhere stories live. Discover now