Rozdział 18

7.8K 395 8
                                    

Po oświadczeniu Simona zapadło milczenie. To nie tak, że brzydziło mnie to, że zabił ojca, czy coś w tym stylu. Rozumiem czemu tak postąpił i mogę się założyć, że będąc na jego miejscu postąpiłabym identycznie.

- Maya, powiedz coś. - poprosił, a ja w tej samej chwili zrozumiałam, że mógł opacznie zrozumieć moje milczenie, więc czym prędzej go przytuliłam.

- Rozumiem czemu nie chciałeś mi tego powiedzieć, ale to nie zmienia faktu, że jestem zła, ponieważ mi nie zaufałeś na tyle, aby to opowiedzieć. - powiedziałam szczerze

- Nie chodzi o to, że Ci nie ufam, bo ufam i to cholernie, ale nienawidzę współczucia i litości.

- Ja też nie, więc zwykle nie okazuję takich uczuć. Okey miałeś zjebane dzieciństwo i to cholernie, gdybym znała twojego ojca, to właśnie w tej sekundzie bym go wykastrowała, a po długich torturach zabiła, ale dzięki temu stałeś się silny i nie mam tu na myśli mięśni. A gdyby ojciec, jak to ująłeś Cię nie sprzedał, to byśmy się nigdy nie poznali, a ty zapewne umarłbyś w końcu z głodu, czy wycieńczenia. Jesteś głupi. - oznajmiłam szczerze. 

- Niby czemu?

- Bo nie chciałeś mi opowiedzieć o tym. Na prawdę masz mnie za laskę, która zacznie Ci współczuć?- zapytałam z kpiną. - Sorki, ale jak chcesz litości to zły adres. Miałeś zjebane dzieciństwo. Zgodzę się w stu procentach, ale to nie powód żeby się nad sobą użalać, ty się z tego wydostałeś, ale są ludzie którzy cały czas w tym żyją i nie mają nawet szans na ucieczkę. To już nie są twoje problemy, a zabicie ojca powinno Cię od tego uwolnić na zawsze. Nie twierdzę, że masz chodzić po ludziach, mówiąc jakim zjebanym człowiekiem był twój stary. - dodałam szybko, widząc wzrok chłopaka.- Ale przestań to ukrywać przed bliskimi Ci osobami, bo przez to zachowujesz się jak zazdrosny kutas.

Już po raz kolejny dzisiaj zapanowało milczenie, a ja nie miałam zamiaru go przerywać. Wiedziałam, że chłopak potrzebował chwili, aby dotarły do  niego moje słowa, więc nie mając zamiaru mu przeszkadzać sama pogrążyłam się w swoich przemyśleniach.

Wszystko co powiedziałam było prawdą. Jasne większość ludzi nie wyobraża sobie zabić innego człowieka, a co dopiero swojego rodzica, ale moje życie nie jest nawet podobne do tego prowadzonego przez normalnych ludzi. Zwykle największym dylematem nastolatek w moim wieku jest co ubrać na imprezę, albo który chłopak jest przystojniejszy, czasami znajdują się osoby z większymi problemami, ale raczej nie ma wielu osób, które zastanawiają się czy ktoś następnego dnia ich nie zabije, albo czy oni nie będą musieli komuś odebrać życie. Tak wygląda teraz mój świat, ale niczego nie żałuję. Może to zabrzmi strasznie, ale dopóki nie poznałam chłopaków w moim życiu czegoś brakowało. Wiem jak absurdalnie brzmi to zdanie, biorąc pod uwagę, że to co zmieniło moje życie na lepsze, to morderstwa, dilerka itp., ale to nawet nie o to chodzi. Brakowało mi ryzyka, adrenaliny, a oni je wprowadzili do mojego życia, a fakt, że zostałam przestępcą jakoś mi nie przeszkadza. Nigdy nie byłam grzeczna, a pomysł typu "Kochajmy świat i ludzi" całkowicie kontrastował z moim stylem życia. Jestem zdania, że skoro już żyję, to mam zamiar wykorzystać to w 100% i spróbować wszystkiego, a przynajmniej większości tego z czego mogę korzystać. Czas na zamartwianie się przyjdzie później, a na razie mam zamiar się bawić i korzystać z życia.

- Jesteś niesamowita. - przerwał moje rozmyślania Simon, a widząc moją nierozumiejącą minę, wyjaśnił. - Nie często opowiadam tą historię, a w zasadzie jesteś pierwszą osobą, której to opowiedziałem.

- A Luke i reszta?- zapytałam zdziwiona

- Kilku chłopaków od nas zna moją historię, ale nie ode mnie i nie całą. Wiedzą tylko jak tu trafiłem, w sensie, że ojciec mnie oddał w zamian za umorzenie długu, ale nie wiedzą reszty. Wydaje mi się, że Luke się domyślił części, albo większości, ale nie wie tego ode mnie. - wyjaśnił, a ja skinęłam głową w geście zrozumienia.

- To teraz wyjaśnij jak doszło do tego, że w końcu zdałeś sobie sprawę z mojej niesamowitości. - oznajmiłam wyginając usta w kaczy dzióbek, a następnie zarzuciłam włosy w typowo plastikowym geście, co wywołało śmiech ze strony chłopaka.

- Widzę, że skromności uczysz się ode mnie. - zaśmiał się.

- Oczywiście, ale teraz odpowiadaj.

- Bałem się opowiedzieć Ci tą historię. - wyznał. - Nie chciałem litości, albo żebyś przez to inaczej na mnie patrzyła, lub co najgorsze, uważała mnie za potwora, bo zabiłem własnego ojca, ale ty zamiast to, oznajmiłaś, że postąpiłabyś identycznie. W czasie, w którym większość dziewczyn zaczęłaby albo gadać jak przejebane życie miałem, albo uciekać ze strachu przede mną, ty mi oznajmiłaś, że byłem idiotą bojąc się to opowiedzieć.

- Bo byłeś. - przyznałam

- Ale już nie jestem. Opowiedziałem Ci wszystko, a ty zamiast współczucia, czy litości, a ty zaczęłaś mnie opierdalać...

- Należało Ci się. - przerwałam mu.

- Nie twierdzę, że nie. - przyznał ze śmiechem. - Ale właśnie przez takie zachowanie jesteś wyjątkowa.

- Jeśli to mnie miało urazić, to Ci coś nie wyszło. - powiedziałam z kpiącym uśmiechem, który wykwitł na mojej twarzy.

- To dobrze, bo nie miało Cię to urazić. - wyznał, a ja się szczerze uśmiechnęłam. - To co mała, między nami ok?

- Hmmm...- udałam, że się zastanawiam. - Pod dwoma warunkami.

- Jakimi?- zapytał wyraźnie zdziwiony chłopak. 

Chyba się nie spodziewał takiej odpowiedzi... ups peszek.

- Nie będziesz mi urządzał scen zazdrości. - powiedziałam, a chłopak skinął głową na zgodę. - A po drugie, przestaniesz na mnie mówić mała.

Moje oświadczenie wywołało śmiech ze strony chłopaka.

- Na to się nie zgodzę, mała. - powiedział poważnym tonem, na co ja przybrałam tak samo poważną minę.

- No to możesz się spakować i wracać do swojej starej sypialni. - warknęłam, a chłopak się zaśmiał, jednak widząc, że na mojej twarzy nie ma ani cienia rozbawienia, szybko spoważniał.

- Żartujesz prawda?- zapytał

- A wyglądam jakbym żartowała?

- No nie... Ale chyba nie zerwiesz ze mną tylko dla tego, że mówię na Ciebie mała.

- Pewny?- zapytałam z kpiącym uśmiechem, ale widząc przerażenie w oczach chłopaka nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym śmiechem.

Przez chwilę Simon na mnie patrzał jakby właśnie wyrosły mi rogi, ale po chwili przybrał wkurwioną minę.

- Żartowałaś sobie ze mnie?- zapytał niskim i groźnym głosem, na co prychnęłam.

- Nawet nie próbuj na mnie głosu "Jestem taki groźny, więc mi nie podskakuj mała". - oznajmiłam naśladując głos chłopaka i rysując w powietrzu cudzysłów. - Bo jest taki jeden mały problem. Nie boję się Ciebie.

- Jesteś tego pewna?

- Tak. - oznajmiłam krzyżując ręce na piersiach, a twarz chłopaka wykrzywił łobuzerski uśmiech.

Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a chłopak już się nachylał nade mną i po chwili zaczął mnie łaskotać.

Piszczałam i wyrywałam się cały czas się śmiejąc.

- P... Puść m..mnie. - poprosiłam cały czas okazując swoją radość głośnym chichotem.

- Jak ładnie przeprosisz.

- Ch...Chyba ś...śnisz. - wykrzyknęłam przez śmiech, a chłopak nie zaprzestał swoich tortur. - No już dobra. Prze...praszam, ale... już prze..przestań.

Już po chwili mogłam normalnie oddychać, a pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było spiorunowanie chłopaka wzrokiem.

- Nienawidzę cię. - jęknęłam. - Wiesz jak mnie teraz brzuch boli?

Brunet nachylił się nade mną i zaczął całować mnie po brzuchu, wcześniej podwijając koszulkę, którą miałam na sobie.

- A. Ja. Cię. Kocham. - oznajmił między pocałunkami.

- Też Cię kocham. - przyznałam, a po chwili moje i chłopaka wargi były złączone.

To jest teraz mój światWhere stories live. Discover now