Rozdział 21

6.9K 360 7
                                    

Zarówno śniadanie jak i reszta poranka minęła w spokojnej i przyjaznej atmosferze... No dobra prawdą jest, że przez pawie cały czas krzyczeliśmy i wykłócaliśmy się ale wszystko w charakterze docinków, więc teraz rozbawieni jedziemy do szkoły, a mi jakimś cudem udało się namówić Simona, żebyśmy pojechali jednym ścigaczem. 

Ale niestety on prowadzi. Chociaż w zasadzie mi to nie przeszkadza, bo mogę się do niego poprzytulać, nie zwracając uwagi na drogę.

Po niespełna 15 minutach byliśmy na parkingu i w chwili, gdy schodziliśmy z motocykla, z auta wyszli nasi przyjaciele.

- Co macie teraz?- zapytała Ana, a ja spojrzałam z pytaniem w oczach na bruneta.

- W-f.

- Ja mam historię. - oznajmił Arthur, a Ash skinięciem głowy dał nam znać, że ma tą samą lekcją.

- A ja nie mam pojęcia co mam. - oznajmił Tom, przez co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- No pewnie. Ostatni dzień szkoły, a ty nawet nie znasz planu. - zaśmiał się Ash

- Ej, no właśnie skoro jutro jest rozdanie świadectw, to czy dzisiaj nie jest dzień z wychowawcami? - zapytała Ana, a my spojrzeliśmy na nią jak na idiotkę. - No co? Tak jest co roku.

- To u nas w szkole jest coś takiego?- zdziwiłam się - Czemu ja nic o tym nie wiem?

- Bo zawsze wtedy spałaś, a potem przygotowywałaś się na imprezę. - zauważyła, a ja w końcu sobie przypomniałam.

- Serio. - pisnęłam podekscytowana faktem, że sobie to przypomniałam, ale w tej samej chwili doszła do mnie jeszcze jedna informacja. - Kurwa. Dzisiaj wyniki SAT.*

- O kurwa. - przeklęli wszyscy z wyjątkiem Any, zgadzając się z moim przerażeniem.

- Czego wy się boicie? - zaśmiała się ruda. - I tak nie pójdziemy na studia, a nawet jeśli to mamy na tyle kasy, że bez problemu uda nam się kogoś przekupić, aby dostać te miejsca.

Na słowa dziewczyny szeroko otworzyłam usta, nie mogąc wykrztusić ani słowa.

- Kto to mówi?- zaśmiał się Ash. - Czy to nie ty zawsze mówiłaś jak to należy być uczciwym i jaka to nauka jest ważna?

- No ja, ale zrozumiałam, że są rzeczy ważne i ważniejsze, a szczerze to w obliczu śmierci, czy dożywociu w więzieniu, nauka przestaje mieć takie znaczenie.

- Ja pierdole, czy ty musisz być aż taką pesymistką? Nikt Cię nie zabije, o wsadzeniu do więzienia już nie wspominając, więc nie wiem czy ty się tak przejmujesz...

- Bo to nie tak, że jakiś psychiczny facet chce nas rozstrzelać, aby się na tobie zemścić. - przerwała mi z wyczuwalną kpiną w głosie dziewczyna, ale postanowiłam ją zignorować.

- Jesteś młoda, seksowna, kasiasta, a do tego większość chłopaków załatwiłabyś z zamkniętymi oczami. - kontynuowałam nie zrażona słowami rudej. - Nie ma rzeczy która by cię przed czymś powstrzymywała, no chyba, że mój kuzynek, ale w to ja się już nie mieszam.

- Dobra, skończ pierdolić. - zaśmiał się Ash. - Chodźmy już do środka. 

Wszyscy przytaknęliśmy i już po chwili wspólnie szliśmy korytarzem, gdyż 4 z nas miała lekcje w jednej sali a Ashton i Tom, salę obok.

- Maya. Czekaj. - usłyszałam sapiący męski głos, więc odwróciłam się w tamtą stronę. 

Moim oczom ukazał się biegnący w naszym kierunku Josh. Nie powiem, cholernie zdziwił mnie ten widok.

Nawet nie wiem w którym momencie, ale widok przysłoniły mi szerokie, umięśnione plecy.
- Czego chcesz? - warknął Simon, który aktualnie robił za moją tarczę. 

- Simon... - upomniałam go, ale chłopak jedynie machnął ręką. 

- Porozmawiać z Mayą. - odpowiedział spokojnie blondyn.

- A kto powiedział, że ona chce rozmawiać z tobą? 

- Ja. - warknęłam, wymijając chłopaka. - Co jest Josh?- zapytałam, już spokojnie, zwracając się do przyjaciela.

- Możemy pogadać? - zapytał nieśmiało przeczesując swoje włosy. - Na osobności.

- Poje... - zaczął Simon, ale przerwałam mu, kompletnie ignorując to co chciał powiedzieć.

- Nie ma sprawy. - powiedziałam z uśmiechem, a następnie zwróciłam się do przyjaciół. - Spotkamy się później.

Nie zważając na protesty Simona, wyminęłam go i razem z Joshem wyszłam na dziedziniec szkoły.

Między mną, a blondynem panowała cisza, której nie miałam zamiaru przerywać, bo szczerze to nawet nie wiedziałabym co powiedzieć. W końcu to i tak Josh chciał ze mną rozmawiać, a ja nawet nie wiedziałam o czym.

Na zewnątrz było ciepło i to nawet bardzo, zresztą czego się można spodziewać po końcówce czerwca. 

Bez słowa skierowaliśmy się w stronę trybun, przy boisku na tyłach szkoły. Jeszcze za nim wypłynęło to całe zamieszanie z gangami, było to nasze stałe miejsce, gdzie przesiadywaliśmy prawie każdą przerwę, albo jak postanowiliśmy sobie odpuścić jakąś lekcję. To miejsce wywoływało naprawdę wiele wspomnieć.

- Dobra, o czym chciałeś pogadać? - zapytałam, po dłuższej chwili siedzenia bez słowa.

- Ja... chciałem prze...przeprosić. - jąkał się chłopak, a ja tylko spojrzałam na niego zdziwiona.  - No za tą ostatnią rozmowę, byłem niesprawiedliwy, przepraszam. 

- Spoko.

- Nie, nie jest spoko. Naprawdę mi głupio. Zachowałem się jak najgorszy dupek, ale zrozumiałem, że nie miałaś innego wyjścia. Wybacz.

- Nie ma sprawy. - powiedziałam i z uśmiechem na twarzy wtuliłam się w przyjaciela. - Tęskniłam za tobą, wiesz?

- Domyślam się. - do moich uszu dotarł śmiech przyjaciela. - Ja też tęskniłem.

- No ja myślę. - zaśmiałam się.

- Dobra wracajmy, bo twój chłopak mnie zabije.

- By spróbował.

- Widzę, że twojego temperamentu nawet Simon nie poskromił. - zaśmiał się.

- Jak widać. - przyznałam ze śmiechem, a następnie ramię w ramię ruszyliśmy do szkoły.

---
Przepraszam, że taki krótki, ale ostatnio niestety nie mam czasu na pisanie. Za to obiecuję, iż następny będzie dłuższy.
Buziaki
Vera__18

To jest teraz mój światWhere stories live. Discover now