Rozdział 34

7.4K 351 7
                                    

Weszłam do kuchni, i przez panel informacyjny powiadomiłam Ane, żeby na mnie nie czekała, bo to może trochę potrwać. Po wstawieniu wody na kawy, ruszyłam schodami do mojego pokoju, aby zabrać swoje komputery, telefon i inne urządzenia. Gdy chwyciłam telefon, dwa laptopy i tablet, ruszyłam ponownie do kuchni, gdzie akurat zaczynała gotować się woda. Szybko zalałam dwa kubki i bezskutecznie próbowałam jakoś to wszystko zanieść.

- Kurwa. - przeklęłam, gdy prawie upuściłam komórkę, wprost do parującego kubka.

- Spokojnie maleńka. - powiedział rozbawiony Patrick.

- Nie pierdol, tylko mi pomóż. - jęknęłam, a chłopak śmiejąc się zabrał ode mnie dwa kubki i laptopa. - Dziękuję.

- Luz mała, ale wiesz, że mogłaś po prostu dwa razy obrócić? - zapytał ze śmiechem, a ja miałam ochotę walnąć głową w ścianę.

- Jaka ja jestem głupia. - oznajmiłam, czym wywołałam jeszcze większe rozbawienie blondyna.

- Tak w ogóle to przepraszam za wcześniej. - powiedział cicho, więc spojrzałam na niego jakby się urwał z choinki. - No wiesz... Ja naprawdę przepraszam, za to co powiedziałem, ale zrozum mnie. Ja byłem pewny, że chciałaś nas zostawić i to jeszcze bez pożegnania. Zabolało mnie to, bo myślałem, że się przyjaźnimy.

- Wiesz co? - zadałam pytanie retoryczne odwracając się w stronę blondyna, gdy tylko stanęliśmy przed drzwiami do pokoju narad. - Nie chodzi o to, że byłeś wredny, czy coś w tym stylu.

- Więc nie jesteś zła? - zapytał z nadzieją

- Jestem. - odpowiedziałam szczerze. - Ja też myślałam, że się przyjaźnimy, ale jak widać byłam w błędzie. Myślałam, że znasz mnie na tyle dobrze, aby wiedzieć, że nie odeszłabym, a już na pewno nie bez pożegnania, tym bardziej, że dzień przed wyjazdem powiedziałam ci to jasno i wyraźnie.

- Ja wiem mała. Nie powinienem był w to wierzyć. -przyznał smutny. - Proszę cię wybacz mi.

- Czemu zostajesz tutaj? - zapytałam zmieniając temat, widząc zdziwione spojrzenie chłopaka, wyjaśniałam. - Czemu zostajesz tutaj, a nie jedziesz z nami do Mayami?

- Luke ci powiedział?

- Tak, gdy dowiedział się, że moje odejście było pomyłką. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - zauważyłam

- Miami to nie mój klimat. Za ciepło, za często pada, a poza tym ktoś tu musi pomagać Luckowi.

- Mi. - sprostowałam, a chłopak spojrzał na mnie zszokowany. - Luke uznał, że nie będzie się za bardzo angażował, dopóki nie będzie takiej potrzeby.

- Najpierw mówi, że szykuje się wojna gangów, a później się po prostu od tego odsuwa? - zapytał zszokowany.

- Nie odsuwa. Obiecał, że dalej będzie naszym szefem, dalej będzie nam pomagał, po prostu chce więcej czasu spędzać ze swoją laską.

- Dobra ogarniam, ale to nie zmienia faktu, że wybrał na to jeden z gorszych momentów. Lecz ogarniam miłość czasu nie wybiera.

- Miłość nie istnieje.

- A co było z Simonem? - zapytał

- Z tym dupkiem? Byłam głupia i słaba. To się więcej nie powtórzy. - nie mówiąc ani słowa więcej weszłam do gabinetu, a za mną blondyn, który jedynie odłożył trzymane rzeczy i odwrócił się w stronę wyjścia, aby opuścić to pomieszczenie.

- Patrick? - zwrócił na siebie uwagę blondyna Luke. - Najpierw muszę pogadać z Mayą, ale później mam też sprawę do ciebie, więc póki co lepiej nigdzie na razie nie wychodź, ok?

To jest teraz mój światWhere stories live. Discover now