🌕✨ XXXVII. Przyszłość, która nadeszła

1.4K 89 1K
                                    

pierwsza część rozdziału nie powstałaby, gdyby nie The Rembrandts I'll Be There For You

a druga – Kina, Adriana Proenza Can We Kiss Forever?

💫 🌑 🌓 🌔 🌕 💫

– Umowa stoi. – Potrząsnęłam mocno dłonią Granta, a Cath przecięła je swoją własną.

Z niezadowoleniem oparłam brodę na ramieniu przyjaciółki, świdrując uradowanego, rudowłosego Krukona bojowym spojrzeniem. Ani trochę nie podobał mi się zakład, na który przystałam. Byłam niemalże pewna, że Rowena nie omieszka suszyć mi głowy przez resztę pobytu w Hogwarcie, ale mając do wyboru wykonanie zdjęcia z McGonagall lub ze Snapem, zdecydowanie wolałam wariant drugi, zwłaszcza, że nasze stosunki od jakiegoś czasu uległy poprawie, a nauczycielka transmutacji była kobietą nieprzewidywalną.

Jako trzecia do wyboru pozostała mi jeszcze Sprout, jednakże, chcąc podebrać odrobinę liści mandragor z jej cieplarni, wolałam aż tak nie ryzykować.

– Jesteście bezwzględni – burknęłam naburmuszona ku chichoczącym chłopcom, nabierającym sobie drugą porcję jajecznicy z bekonem i zieloną cebulką.

– Tworzymy historię, Barcelona – zauważył z pełnymi ustami Randolph. – Następne pokolenia hogwartczyków będą opowiadać o tych wyczynach.

– Nessie Raven, Krukonka, która strzeliła foto z Nietoperzem i przeżyła.

– Grant, Krukon, który ma zdjęcie z „Mi-Nerwy Psujecie, panie Page" i który wciąż ma własne kończyny.

– Jeśli myślisz, że McGonagall nie transmutuje cię w sklątkę tylnowybuchową Hagrida, to się grubo mylisz – przystopowała go z głupim rechotem Cath, nabierając odrobinę jogurtu z płatkami.

– Catherine Cone, Krukonka, która wyrwała do zdjęcia profesora Lupina.

Ja i Cath zakrztusiłyśmy się w tym samym momencie jedzeniem – ona jogurtem, ja naleśnikiem z kremem orzechowym i bananem.

– Niewłaściwy... dobór słów... - wychrypiała Cath, upijając łyk herbaty i obserwując mnie uważnie.

Z całych sił starałam się nie oglądać za siebie w stronę stołu nauczycielskiego.

Poprawiłam koszulę i kołnierzyk, odkaszlnęłam jeszcze dwa razy i otarłszy z resztkami gracji usta skrawkiem serwetki, chrząknęłam:

– Uważam to za niesprawiedliwe, że Cath ma tak ułatwione zadanie.

– Ja ci chętnie oddam profesora Lupina, Nessie – odparła nadzwyczaj słodko, mrużąc swoje migdałowe oczy pod długą, kruczoczarną grzywką, co przyjęłam jako złośliwy przytyk. – Wiem, że lubisz wysoko mierzyć.

– Nie da się ukryć – przytaknął ochoczo Duncan.

– Od czasów Charliego Weasleya, Barcelona mierzy wysoko. – Grant pokiwał gorliwie głową, puszczając mi oczko.

– Chcemy wreszcie poznać tego sylwestrowego Hiszpana, Ness.

– Może zabierzesz go na Finał Mistrzostw Świata?

– Ja już mam osobę towarzyszącą, wy też musicie kogoś ze sobą przyprowadzić – pouczył nas Randolph, czochrając Grantowi i tak już zmierzwioną czuprynę. – Duncan, wystrzeliłbyś wreszcie do Chang, a nie, czekasz, aż ci ją Diggory podbierze.

– Do Chang? – zdziwiłam się.

– Jeszcze mało o nas wiesz – zacmokał z niesmakiem Randolph.

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Kde žijí příběhy. Začni objevovat