🌕✨ XXI. Portrety serc rodzinnych

1.8K 119 725
                                    

(standardowo, przy ogwiazdkowanym akapicie - utwór)

💫 🌑 🌓 🌔 🌕 💫

- On cię co?!

- Kocha, Cath. Takim pięknym uczuciem darzy. Przeliterować?

Ekspres z Hogsmeade do Londynu sunął gładko po odśnieżonych torach, raz po raz odzywając się przeciągłym gwizdem pośród nieprzebranej przestrzeni lasów i głębokich dolin. Był chłodny, grudniowy dzień, za oknami nie było śladu po dotychczasowych zamieciach, ale twarz Catherine, której przypatrywałam się nieobecnym wzrokiem, przypominała jedną wielką zamieć emocjonalną.

Moja przyjaciółka rozchyliła usta w niemym szoku, a papieros, którego trzymała między zębami, osunął się niebezpiecznie, kierując ku podłodze przedziału. Wychyliłam się i poprawiłam go, by nie wypadł - nie mogłam pozwolić na to, by afrykański tytoń, który kupiłyśmy od Aberfortha we wrześniu, zmarnował się w taki sposób.

- Profesorze Lupin, pan mnie zaskakuje coraz bardziej - wykrztusiła w końcu.

- Z grzeczności nie zaprzeczę. A potem tańczyliśmy przez resztę wieczoru, aż wróciłam do Wieży.

- I tyle? Żadnego...

Zgromiłam ją wzrokiem.

- Uspokój się. W Hogwarcie? W szkole? Z nim? - Pokręciłam głową. - Lepiej nikogo i niczego bardziej nie prowokować. Zwłaszcza, że Flitwick już ma oczy dookoła głowy, naprawdę.

- Cóż, są różne formy odrabiania szlabanów, a twoje u Lupina nabierają teraz nowego znaczenia. - Cath nie starała się powstrzymywać głupkowatego uśmiechu.

Wywróciłam oczami, po czym sięgnęłam do pięknej, bogato zdobionej, srebrnej papierośnicy i podpaliłam jednego z papierosów drobnym płomykiem ognia. Zaciągnęłam się mocno i wyjrzałam przez szybę przedziału.

Jeszcze miałam przed oczami rozgorączkowany wzrok Remusa, a w głowie rozbrzmiewały mi szybko szeptane przez niego słowa, dobrze znanym mi, ciepłym głosem, choć o wiele mniej spokojnym niż zazwyczaj. Pamiętałam jego rozpiętą koszulę z szerokim kołnierzem i kołyszący się na klatce piersiowej medalion z symbolem promiennego słońca. Nie potrafiłam wyzbyć się słów, które towarzyszyły mi przez całą niemal bezsenną noc, będącą następstwem mojego ostatniego w tym roku wieczoru w Hogwarcie.

„Że cię kocham, Nessie."

A dziś, w dzień wyjazdu na ferie, mogłam go jedynie obserwować z daleka podczas śniadania w Wielkiej Sali. Zupełne przeciwieństwo wieczornego szaleństwa - z miękko zaczesanymi włosami, zapiętego pod szyję, w ciemnobrązowej marynarce. Z pobladłą od nadchodzącej pełni twarzą i podkrążonymi oczyma, lecz uśmiechającego się tak szeroko i perliście, jak nigdy dotąd. Nawet do kawy się tak szczerze nie cieszył, jak tamtego poranka.

Chciałam oddać mu miodowy sweter, ale kategorycznie odmówił.

Żegnał mnie długim, milczącym spojrzeniem.

Do Sylwestra, Remusie.

- A ty? Co mu odpowiedziałaś? - Głos Cath wyrwał mnie z zadumy.

- Prawdę. - Wolną ręką zaczęłam skubać rękaw swetra Remusa. - Że też go kocham.

- O w dupę Merlina - emocjonowała się moja przyjaciółka. - Jak ja się tym jaram!

Zerwała się z miejsca i doskoczyła ku mnie, obejmując mnie mocno ramionami. Jej uścisk był wszystkim, czego potrzebowałam, bo dał mi do zrozumienia, że będzie ze mną bez względu na to, co mogłoby się wydarzyć. Będzie ze mną bez oceniania mnie, bez mówienia, że to wszystko nierealne i abstrakcyjne. Bo przecież takie nie było.

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon