Ogród Weasleyów zatrząsł się od gwałtownego wybuchu śmiechu.
Był chłodny, sierpniowy wieczór, słońce przebijało się pojedynczymi pasmami przez kłosy wysokich traw, a ja ocierałam łzy z kącików oczu, z trudem panując nad oddechem. Wzięłam łyk soku dyniowego, by zwilżyć gardło, i znowu, machinalnie, powędrowałam wzrokiem ku twarzy Charliego. Siedział obok, z ręką nonszalancko przerzuconą przez oparcie mojego krzesła, a jego niski, chrapliwy śmiech wywoływał we mnie przyjemne dreszcze.
Poprawiłam się, by być bliżej niego. Wokół pachniało gorącym końcem wakacji.
- Snape dopiero po kilku minutach zorientował się, że zmieniliśmy mu kolor szaty - ciągnął niezmordowanie Charlie, choć głos mu się łamał od chichotu. - Cała klasa współpracowała, a Ślizgoni nie mieli jak się odezwać, bo skleiliśmy im usta.
- To był nasz świeży wynalazek! - zawołał z dumą Fred. - Sklejkożelki!
- Które okazały się naprawdę skuteczne - zauważyłam.
- Pani Pomfrey prawie wybuchła. Przez pół godziny męczyła się z czwórką Ślizgonów.
- W efekcie czego wszyscy dostaliśmy szlaban, bo profesor Snape uznał to za rodzinny spisek - prychnął Percy. - I utraciliśmy masę punktów. Wspaniały przykład dla młodszych Gryfonów, Charlie, naprawdę.
- Muszę się zgodzić z Percym, chłopcy. - Pani Weasley, choć roześmiana, pogroziła palcem najstarszemu synowi i bliźniakom. - Mieliście nie sprawiać nikomu kłopotu.
- Nie sprawialiśmy - obruszył się Charlie. - Uatrakcyjnialiśmy lekcję. Nawet Krukoni mówili, że była cholernie nudna.
- A to już coś - wtrąciłam.
- A ja uwieczniłam to aparatem zza drzwi - dodała Cath.
Poczułam, jak Charlie gładzi mnie opuszkami palców po odkrytym karku, i rozpromieniłam się. Cath szczerzyła się bezczelnie z drugiego końca stołu, widząc poczynania Weasleya.
- Ale Charlie... - jęknęła pani Weasley - ty, taki przykładny kapitan drużyny...
- Że niby kapitan to już nie człowiek?
- Ja się bardzo denerwuję, by ten wygłup nie wpłynął na decyzję dyrektora - sapnął Percy i sięgnął do miski z cukierkami. - Bardzo zależy mi na uzyskaniu stopnia prefekta, nie po to uczę się dniami i nocami, żeby zaprzepaścić to przez wybryk, do którego nawet nie przyłożyłem...
Urwał i zakrztusił się. Pani Weasley wychyliła się niespokojnie, ale ja, Cath i bliźniacy z trudem hamowaliśmy śmiech. Percy kaszlał jeszcze przez chwilę, po czym, gdy odciągnął dłonie od twarzy, nie wyglądał na zachwyconego. Jego usta zlepiły się w cienką linię, złączone błyszczącą na fioletowo papką.
- Sklejkożelki! - zawył George i cała młodzież, oprócz poszkodowanego, znowu ryknęła śmiechem, przekrzykując lamentującą panią Weasley.
Razem z Remusem wynurzyłam się ze wspomnienia z głębokim westchnieniem i opadłam na kanapę.
Tak bardzo nie chciałam pozbawiać się tego ciepła, którego nabyłam podczas wakacji u Weasleyów, lecz pojawiały się rzeczy o wiele istotniejsze niż dawne, beztroskie chwile. Z niezbyt szczęśliwą miną, lecz wiedzą, że jest to właściwy krok, usunęłam jedno ze wspomnień. Na jego miejscu umieściłam cyrkonię, która skrywała pobyt w bibliotece i wszystkie przeglądane zdjęcia, bym, w przyszłości, mogła je przeanalizować. Wszystkie myśli i pytania, które zrodziły się w mojej głowie w trakcie tamtego momentu.
![](https://img.wattpad.com/cover/195637284-288-k917400.jpg)
YOU ARE READING
CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}
Fanfictiono słońcu i pełniach księżyca. o lawendzie, kawie, muzyce klasycznej i remusowych sweterkach. o różowych włosach, Ognistej Whisky i łamaniu szkolnego regulaminu. o przeznaczeniu, odnajdywaniu własnej drogi i usamodzielnianiu się. o miłości przede wsz...