🌕✨ XXV. Lunatyk

2.5K 114 1K
                                    

pierwsza część nie powstałaby, gdyby nie Avicii i jego Heaven oraz Never Leave Me, który był dla mnie najpiękniejszą gwiazdą XXI wieku, który pisał najwspanialsze teksty i którego muzyka zawsze będzie mnie uskrzydlać (żebyście nie myśleli, że słucham wyłącznie klasyki)

~ She knows how I'm feeling, she banishes all my demons
So easy, like breathing - she bandages all my bleeding ~

💫 ✨ 🌑 🌓 🌔 🌕 ✨ 💫

Uchylił powieki i przez kilka sekund wpatrywał się prosto przed siebie, przyswajając obecność poskręcanych i całkowicie nieujarzmionych, ciemnych kosmyków włosów tuż przed nosem. Dopiero ciężki zapach unoszący się w powietrzu, nieco przez niego zapomniany, przypomniał mu, gdzie jest. Że to wygodne łóżko z gładkim prześcieradłem znajduje się w hotelu, w samym sercu Wiednia, a ciemnobrązowa plątanina loków należy do Nessie.

Serce łupnęło mu z nieoczekiwaną siłą w klatce piersiowej, prawie pozbawiając tchu. Remus poderwał się gwałtownie, uniósł na łokciu i wbił szeroko otwarte oczy w pogrążoną we śnie postać.

Złoty Godryku, czyli jednak!

Przypatrywał jej się dłuższy czas, a przez jego głowę, niczym rozszalałe hipogryfy, przelatywały dziesiątki myśli.

W miarę, jak wodził niedowierzającym wzrokiem po jej ciele, stopniowo się uspokajał. Spomiędzy rozrzuconej burzy włosów wyłapał nos i rozchylone nieco usta. Wyregulował oddech, spoglądając na łuk pleców i ich mięśnie, na szczupłe ramiona, na lewe przerzucone przez poduszkę i prawe, przyciśnięte kurczowo tuż do piersi. Och, tak, na nie też spojrzał i nawet westchnął przeciągle.

Poruszył się i nakrył ją satynową pościelą, gdy zauważył delikatną, gęsią skórę na pośladkach i łydkach, jednak wątpił, by ta wątła satyna ogrzała Nessie w jakikolwiek sposób. Zima w Austrii nie oszczędzała.

Przysunął nogę i oparł łokieć na kolanie, machinalnie wsuwając palce w czuprynę gęstych, jasnych włosów, mierzwiąc je jeszcze bardziej.

Był już niepodważalnie pewny, że tego widoku nie uda mu się wyrzucić ze swych myśli. Ani obrazu ze śpiącą Nessie, ani każdego innego, w którym cicho mruczała jego imię albo zaciskała z całych sił oczy lub, przeciwnie, wbijała je w dokładnie w jego twarz, nie chcąc pominąć ani jednej zmiany. Nie pozbędzie się tego wszystkiego, a tym bardziej nie pozbędzie się jej zapachu, jej dotyku i sposobu, w jaki drżała pod jego ciałem, a później poruszała się nad nim, zasłaniając mu twarz swoimi długimi lokami, a potem, z powrotem, opadała w jego ramiona z odbiciem największej intymności w oczach, jaki kiedykolwiek było mu dane ujrzeć.

I doświadczyć.

Chciał ją poznawać całymi dniami i nocami. Chciał wykorzystać każdą wydartą chwilę, wydusić wszystko, co tylko mogło powstać między Nessie, a nim, Remusem Lupinem. Potrzebował więcej czasu, z przerażeniem stwierdzając, że pozostały im raptem dwa dni, nim powrócą do Hogwartu.

Nie chciał stąd wyjeżdżać. Chciał zamknąć Nessie w pokoju tak, jak jej to obiecał.

Spojrzał na stojący na szafeczce nocnej zegar. Wskazywał kilkanaście minut po trzeciej. Remus, odczuwszy nieoczekiwany napad głodu, zeskoczył zwinnie i bezszelestnie z łóżka, narzucił na siebie biały szlafrok i obrzuciwszy ostatnim, krótkim spojrzeniem nagą Nessie, wyszedł z sypialni.

Kilkoma wprawnymi ruchami różdżki zaparzył herbatę z dużą ilością cynamonu i goździków. Nie mógł nic poradzić na to, że zima i obecność Nessie podsuwały mu aromatyczne zapachy przypraw. Opierał łokcie o stół, a z tafli gorącej, parującej herbaty spoglądały na niego zmęczone, podkrążone oczy.

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Where stories live. Discover now