jeśli ktoś z Was przeczyta bez wysłuchania Chopina, odnajdę i zabiję.
w komentarzu przy ogwiazdkowanym akapicie - link.
💫 ✨ 🌑 🌓 🌔 🌕 ✨ 💫Siedziałam na łóżku w dormitorium, otoczona zestawem czasopism dla czarownic. Nefretete spacerowała po całym pokoju z wyprężonym w górę ogonem, mrucząc co krok i okazując swoje zadowolenie z mojej obecności, bo - nie dało się ukryć - dawno nie spędzałam wieczorów w Wieży Ravenclawu. Penelopa krzątała się i wymachiwała różdżką, sprzątając wszystkie te kąty, do których w ciągu roku zazwyczaj żadna z nas nie zaglądała, a Cath spisywała na pergaminie listę prezentów dla najbliższych. Miała swoją nieodłączną bluzę i wysokie, granatowe skarpetki z grubo plecionym wzorem.
- Szkoda, że Flitwick nie udzielił wam dnia wolnego nawet w okresie świąt - odezwała się Penelopa, stojąc na palcach na swoim materacu i zaglądając w baldachim, by strząsnąć z niego grubą warstwę kurzu.
- To nasza kara - odparłam, słuchając jej jednym uchem, bo skupiałam się na ruchomych, krzykliwych reklamach, które atakowały mnie z każdej strony Modnej Czarownicy. - Raczej nie miałaby sensu, gdyby nam odpuścili akurat na wypad do Hogsmeade. Nie oszukujmy się, od razu poszłybyśmy na kufel kremowego piwa.
- Chyba na Ognistą - mruknęła Cath, mrużąc oczy, żeby lepiej widzieć.
- Albo do Świńskiego Łba.
Odsunęłam od siebie gazetę i opadłam na brzuch, czując, jak podwija mi się koszulka. Zimowy chłód panujący w zamku musnął moje plecy, sięgnęłam więc ku Nefretete i podniosłam ją, kładąc tuż przy sobie. Miauknęła dwukrotnie, najwyraźniej oburzona karygodnym przerwaniem jej wieczornego obchodu po sypialni, lecz ostatecznie ugniotła łapkami pościel i zwinęła się w kłębek tuż przy moim odsłoniętym boku.
Pogładziłam ją po grzbiecie. Kotce najwyraźniej spodobał się taki obrót sprawy, bo rozpoczęła swój mrukliwy koncert, prężąc się i wpychając nosek w moje ciało.
Przewróciłam się na bok i objęłam ją ostrożnie ramionami.
Uwielbiałam święta. Zima była porą roku, w której czułam się najlepiej; żyłam gwiazdkową atmosferą, roztapiałam się podczas życzeń płynących prosto z serca i zachwycałam światem otulonym śnieżnym puchem. Zima była mroźna, ale w tym swoim chłodzie, także i pełna melancholii oraz nostalgii. Zawsze było coś gorącego, co roztapiało sople.
Ta pora roku kojarzyła mi się z czymś ulotnym i nieuchwytnym. Czymś trudnym do zatrzymania, ale przy tym jedynym i wyjątkowym.
Kojarzyła mi się z rodzinnym czasem. Z babcią.
A teraz także, nie miałam pojęcia dlaczego, kojarzyła mi się z Remusem.
Z tego właśnie powodu, ze względu na moje umiłowanie do zimy, bardzo zależało mi na obdarowaniu rodziny, przyjaciół i Lupina czymś wyjątkowym. Lubiłam sprawiać im radość, lubiłam widzieć, jak cieszą się z drobnych upominków, lecz chciałam, by czuli, że jest w nich również zawarta część mnie. Mój szacunek i uznanie do nich.
Dla Toma miałam już od dawna odłożone galeony na piękny zegarek. Nie był czarodziejski, nie miał specjalnych planet, jak ten, który otrzymał w dniu swojej pełnoletności - posiadał zwyczajny cyferblat z liczbami zapisanymi elegancką czcionką. Tak jak on dał mi myślodsiewnię, bym pielęgnowała wspomnienia, tak ja chciałam mu podarować coś, co przypominałoby mu o mnie, gdy już wyruszy we wspólną podróż z Tamarą - bo czas, jaki spędzaliśmy razem jako rodzeństwo, był bezcenny i wciąż, mimo wszystko, mogłam polegać na Thomasie. Wciąż mogłam na niego liczyć, bez względu na wszystko.
YOU ARE READING
CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}
Fanfictiono słońcu i pełniach księżyca. o lawendzie, kawie, muzyce klasycznej i remusowych sweterkach. o różowych włosach, Ognistej Whisky i łamaniu szkolnego regulaminu. o przeznaczeniu, odnajdywaniu własnej drogi i usamodzielnianiu się. o miłości przede wsz...