🌕✨ XXVI. Między słowami

2K 117 1K
                                    

- Roweno! Jak wspaniale cię widzieć!

- Stęskniłaś się, co? Przyznaj, że tak.

- Nie umarłaś bez nas z nudów? Och, nie, czekaj... - Uśmiechnęłam się złośliwie, a Cath ryknęła śmiechem.

Rowena Ravenclaw prychnęła wyniośle, krzyżując smukłe ramiona na piersi. Dziś, wyjątkowo, na ramiona zarzuciła długą, błyszczącą pelerynę w kolorze butelkowej zieleni. Zdziwiłam się, jak bardzo ten kolor pasował do jej urody, jej kruczoczarnych, długich włosów i szlachetnych rysów twarzy.

- Niech mnie Helga przeklnie, jeśli kłamię, ale Wieża bez was zdaje się być zaskakująco pusta - odezwała się z niechęcią, uciekając w bok spojrzeniem stalowych oczu.

- Helga przeklnie? - Cath machnęła różdżką i odesłała nasze kufry do dormitorium, zahaczając po drodze jednym z kółek o głowę małego drugoklasisty. - Hufflepuff? Chyba żartujesz, ona była wcieleniem dobroci i miłości.

- Co to ma niby oznaczać? Czy to jakiś nieoficjalny podział? - Ravenclaw uniosła cienkie brwi.

- Każdy wie, że Hufflepuff kochała wszystko i wszystkich. - Grant wzruszył ramionami, gdy przechodząc obok, usłyszał naszą wymianę zdań. - Dementorzy wykitowaliby od nadmiaru jej miłości.

- Gryffindor pewnie nie bał się niczego. - Usiadłam na miękkim dywanie tuż pod jej portretem i spojrzałam na nią z uśmiechem, doszukując się w jej twarzy umiarkowanego zaciekawienia.

- Slytherin to był dupek nad dupkami.

- Zważcie na słowa! Obawiam się ostatniej opinii. - Ravenclaw chrząknęła.

Cath kucnęła za mną i oparła się na moich ramionach.

- „Na mądrość Ravenclaw" - zacytowała Catherine. - Tak czasami mówi Flitwick.

- Ale wracając do Slytherina... - Zawiesiłam znacząco głos, ponieważ nowa peleryna Roweny nie dawała mi spokoju. - Bardzo ładny kolor, Roweno. O dziwo, pasuje ci tak dobrze, jak granat. - Wskazałam na nowy element jej garderoby.

- Och, bardzo ci dziękuję, Inaresso. - Poprawiła atłasową kokardkę zawiązana pod szyją i uśmiechnęła się wdzięcznie. - Nie byłam pewna, czy dobrze leży.

- To peleryna, jak może źle leżeć.

- Zdziwiłabyś się, droga Catherine. - Rowena nadal się uśmiechała.

Tęskniłam za towarzystwem Roweny i cieszyłam się, widząc, że jej złość po naszym nieodpowiedzialnym wyskoku już minęła. Brakowało mi rozmów z nią i z tego też powodu, nie mogłam się powstrzymać przed dogryzieniem jej:

- Rzadko kiedy widzę, żebyś opuszczała ramy swojego obrazu.

- Przebywanie w Wieży sprawia mi przyjemność. Poza tym, mam nieustanne oko na Krukonów, a kiedy ci zachowują się nieodpowiednio, mam możliwość zainterweniować - dodała wymownym tonem.

- Slytherin chyba też zainterweniował.

- Przepraszam? - Opuściła ręce, udając zdziwienie.

- Przecież to jego peleryna, prawda? - Wyszczerzyłam zęby, a twarz Roweny wydłużyła się. Catherine sapnęła nad moją głową. - No to jak, Roweno? Jak ci minęły święta?

- Obrazy mogą to robić? - podekscytowała się Cath.

Twarz Ravenclaw w ułamku sekundy przybrała purpurowy odcień, znacząco kłócący się z dystyngowaną zielenią. Obserwowałam, jak jej nozdrza rozszerzają się niebezpiecznie, a brwi marszczą, zupełnie jak u szykującej się do ataku McGonagall.

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Where stories live. Discover now