🌕✨ Prolog: Sierpień 1993

5.6K 208 388
                                    

czyli

KRÓTKA HISTORIA POCZĄTKÓW PRZEZNACZENIA, O KTÓRYM NESSIE RAVEN DOPIERO ZACZYNA ŚNIĆ

💫 🌑 🌓 🌔 🌕 💫

        - CATHERIIIIIIIINE!

       Ptaki na pobliskim drzewie poderwały się z ogłuszającym łopotem skrzydeł, kiedy rzuciłam się na szyję przyjaciółce. Objęłam ją najmocniej jak tylko umiałam, przyciskając do siebie i chowając głowę w jej krótkiej czuprynie sterczących na prawo i lewo ciemnych włosów. Ta drobna Krukonka miała żelazny uścisk i kiedy z równą radością mnie powitała, miałam wrażenie, że połamała mi wszystkie żebra.

       - Ale się za tobą stęskniłam - przyznałam. Miała letnią sukienkę w żółte kwiaty i w niczym nie przypominała zdegenerowanej siódmoklasistki, palącej w szkolnej łazience liście mandragory i popijającej Ognistą Whisky wieczorami w pubie. Dziś była wcieleniem kobiecości, która gdzieś mi kiedyś umknęła.

       Za elfią postacią Cath dostrzegłam jej młodszych braci, Cristophera i Anthony'ego oraz rodziców, witających się wylewnie z moją mamą.

       - Nie przyjechałaś tylko do mnie - obruszyłam się. Cath ze śmiechem trzepnęła mnie po różowych lokach.

       - Oczywiście, że nie. Przyjechaliśmy głównie do Toma i Tamary. Rodzice chcą podziękować za zaproszenie, ale w czasie Świąt planują wypad do dziadków. Natomiast ja nie mam zamiaru przegapić tak wielkiej i hucznej imprezy! - zapiszczała, aż oczy jej się zaświeciły.

       - Ale to będzie wesele! - ucieszyłam się i razem podbiegłyśmy do Toma.

       Mój brat razem z narzeczoną dziękowali za wizytę państwa Cone i wyrażali ubolewanie nad ich nieobecnością. Zaledwie jednak Thomas spojrzał na mnie nad ramieniem pana Cone, zachichotałam pod nosem. Widziałam ulgę na jego twarzy i wiedziałam, że cieszy się, że będzie o czworo ludzi mniej. Biorąc pod uwagę pokaźną liczbę gości ze strony Tamary, zastanawiałam się, czy nasz ogród będzie odpowiednim miejscem na tę olbrzymią ceremonię.

       - Dzień dobry, Ness, miło cię widzieć.

       - Państwa również, pani Cone. Cześć, Tony. - Walnęłam małego w bok.

       - Cześć, Nesska!

       - Tamaro, Thomasie, z radością będę z wami uczestniczyć w tym cudownym i szczególnym dniu, i wprost nie mogę się doczekać wesela - wypaliła Cath, przytulając, równie mocno co wcześniej mnie, brata i Tamarę. Obydwoje wyglądali na zadowolonych.

      Rozległ się suchy trzask teleportacji i zaskrzypiała furtka ogrodu.

       - Ktoś jeszcze miał dziś potwierdzić zaproszenie? - zdziwiłam się. Popatrzyłam pytająco na Thomasa, który nagle unikał mojego spojrzenia.

       - Widzisz, zapomniałem ci wspomnieć o pewnym drobnym fakcie, mianowicie...

       - Thomas! - syknęła matka ze złością, a ja obróciłam się za siebie.

       Krew odpłynęła mi od twarzy.

       Miał tak samo gęste, ułożone w nieładzie rude włosy, ale jego mocno opalona od południowego słońca twarz wydawała się liczyć jeszcze więcej piegów niż dwa lata temu. Wpatrywałam się zahipnotyzowana w ruchy jego mięśni, był bowiem o wiele bardziej muskularny i barczysty, a to wyobrażenie potęgowała obcisła koszulka ze szkicem smoka. Chyba był to norweski kolczasty, ale nie byłam pewna - nigdy nie słuchałam dokładnie tego, co mówił o smokach. Wytarte, dżinsowe spodenki i ciężkie buty, i mnóstwo poparzeń na rękach.

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Where stories live. Discover now