🌕✨ VII. "Twój Charlie"

2.2K 153 309
                                    



Rozejrzałam się po dormitorium, zastanawiając, dlaczego wciąż jest tak ciemno. Byłam pewna, że przespałam więcej niż osiem godzin, ale w komnacie wciąż panował mrok. Nie dostrzegłam też ani Catherine, ani Penelopy, więc podniosłam się i usiadłam.

Zupełnie nieoczekiwanie poczułam, że poderwałam się ku górze i zatrzymałam dopiero pod sufitem. Kompletnie wytrącona z równowagi, zawisnąwszy tuż pod sklepieniem pokoju, spojrzałam w dół i ujrzałam samą siebie, śpiącą smacznie pod kołdrą w barwach Ravenclawu naciągniętą pod brodę. Spojrzałam uważnie na swoje ręce i nogi, które - takie miałam odczucie - mimo iż pozostawałam w powietrzu, zdawały się ociężałe, a ich ruchy spowolnione. Zupełnie jakbym płynęła w czymś znacznie gęstszym, niż smoła.

Machnęłam mocno rękoma, mając nadzieję odbić się, co w gruncie rzeczy osiągnęłam. Podpłynęłam koślawo do okna, które otwarło się przede mną i wyjrzałam w ciemną noc.

Wysoko na niebie wisiał okrągły, blady księżyc, który rozświetlał większą część przestrzeni nieba. Halo, jakie wytworzył, było wręcz hipnotyzujące. Poza nim nie było ani jednej gwiazdy, zupełnie jakby ustąpiły miejsca pełni.

Ciszę i spokój rozdarł przeciągły, choć nieogłuszający dźwięk. Rozpoznałam w nim wycie i w pierwszym odruchu pomyślałam o Nelly. Jednak nie, nie mogło jej tu być, to przecież Hogwart. I gdy spojrzałam w dół, dostrzegłam postać przecinającą szkolne błonia, niemalże zlewającą się z otaczającą ją dookoła ciemnością. Rozpoznałam w niej człowieka, zdołałam nawet wychwycić łopoczący w biegu płaszcz, po czym nagle postać upadła i ponownie rozległo się wycie.

Zrozumiałam, że to nieznajomy wył. Niczym wilk.

I nagle postać zaczęła się przekształcać, a ja poczułam gęsią skórkę na karku. Z odległości, jaka nas dzieliła, nie widziałam dokładnie szczegółów jej transformacji, ale nawet nie musiałam, mając w pamięci przemiany Nelly. Na błoniach pojawił się wilkołak, który zawył po raz trzeci i zniknął w Zakazanym Lesie.

Przetarłam mocno powieki, próbując zrozumieć to, co właśnie ujrzałam. Że na terenie Hogwartu naprawdę widziałam wilkołaka.


Przecierałam mocno oczy i po kilku sekundach zawziętego mrugania dostrzegłam baldachim łóżka. Z pewnym opóźnieniem dotarło do mnie, że śniłam, że dormitorium było zalewane zimnym blaskiem wschodzącego słońca i że z pewnością leżałam w łóżku, a nie lewitowałam nad nim.

Nie mniej, usiadłam najszybciej jak tylko mogłam i ignorując zawroty głowy, sięgnęłam ku szafce nocnej. Z dolnej szuflady wyjęłam drobne, ozdobione błyszczącymi cyrkoniami puzderko. Ułożyłam je płasko na nogach i ostrożnie uchyliłam. W porannym świetle zalśniła delikatnie wzburzona tafla kieszonkowej myślodsiewni. Przytknęłam koniec różdżki do skroni i koncentrując się na śnie, poczułam, jak wypłynął na wierzch mojej wyobraźni. Wraz z odciąganiem różdżki od głowy, sen coraz bardziej ulatywał, aż w końcu zbladł całkowicie i zniknął mi sprzed oczu.

Z końca różdżki unosiła się, wibrując łagodnie, długa, błyszcząca nić. Strząsnęłam ją do puzderka i zamieszałam nim lekko. Sen rozmył się, by kilka sekund później nabrać intensywniejszych barw i kształtów. Wpatrywałam się w milczeniu w myślodsiewnię, obserwując ponownie wszystko, od początku do końca, tyle, ile udało mi się zapamiętać i odsączyć.

Obejrzałam go tak jeszcze ze dwa razy, by w końcu z westchnieniem wyjąć sen i przytwierdzić go do wieczka myślodsiewni w postaci kolejnej lśniącej cyrkonii. Czternastej. Z wolna zaczynało mi brakować miejsca i wiedziałam, że jeśli ukaże mi się więcej takich snów, będę musiała odrzucić jedne z początkowych wspomnień.

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Where stories live. Discover now