🌕✨ XXXIX. Zerwana struna

1.2K 110 761
                                    

przez cały rozdział Do you think of Me cudownych Fretland ↘

~ Do you think of me?
Do you think it's a possibility, that I could make you happy? ~

💫 ✨ 🌑 🌓 🌔 🌕 ✨ 💫

Drugiego dnia po pełni wszystko było takie, jak zawsze.

Słońce wzeszło o czwartej trzydzieści cztery. Najpierw wyjrzało zza Zakazanego Lasu, przenikało między drzewami, atakując wysokie, koliste bramki do quidditcha, cieplarnie Sprout i kamienne ściany zamku, aż po samą strzelistą Wieżę Astronomiczną. Później sunęło dalej, wznosząc się majestatycznie na niebo i lśniąc, lśniąc oślepiającym blaskiem – jak zawsze.

Świergot drozdów, kosów i kukułek nie brzmiał jak poranny koncert. Był wrzaskliwym lamentem.

A dzień toczył się swoim rytmem. Lato prażyło, uciekając w popłochu w stronę ostatniego dnia czerwca, w stronę swobody i radosnych dni, wypełnionych zimnym sokiem dyniowym i brzoskwiniowymi muffinkami. Jeszcze ciepłymi, wprost z hogwarckiej kuchni.

Półcienie błądziły po odległych kątach Hogwartu, kiedy zachód rozlewał się po przeciwnej stronie nieba, kołysząc do snu zmęczoną uczniowskimi żartami kałamarnicę z jeziorka. Słońce ustąpiło miejsca gwiazdom i księżycowi – po pełni.

I nastała atramentowa, bolesna noc.

Nic się nie zmieniło. Wszystko było takie, jak zawsze.

Tylko ja tkwiłam na parapecie, w ciszy, obserwując to wszystko z okna Wieży Astronomicznej.

💫 ✨ 🌑 🌓 🌔 🌕 ✨ 💫

Kolejne dni po pełni wcale nie były lepsze.

Zewsząd otaczały mnie szepty, rozmowy i spekulacje na temat Remusa. Choć Hogwart stygł i zwalniał, rozgrzany i rozemocjonowany po końcowych egzaminach, nie ustawał w spornych kwestiach dotyczących Lunatyka. Jego prawdziwej natury, o której wiedziałam, a którą kochałam pomimo wszystko.

Nie potrafiłam usiedzieć przy stole Krukonów, atakowana zewsząd zbyt dużą ilością głosów. Wbijałam wzrok w parującą kawę, czułam dłoń Catherine na kolanie, ale fala niepokoju unosiła się wokół mnie i wibrowała nieznośną, negatywną energią. Każde wspomnienie Remusa, którym szkoła wręcz pulsowała – wykańczało mnie.

Nie miałam siły. Nie było sensu.

Podniosłam załzawiony wzrok w stronę stołu nauczycielskiego, niby w ułudzie ujrzenia Remusa.

Oddychałam ciężko, a każdy oddech łomotał w mojej głowie. Nie, nie dźwiękiem, nie potężnym, symfonicznym tonem, nie muzyką, nie. Był po prostu oddechem. Płaską, bezbarwną czynnością, która jeszcze mnie tu trzymała.

– Straszna, straszna szkoda.

– Był świetnym nauczycielem.

– Tak, nigdy się tyle nie nauczyłam, co z nim! A tu takie zaskoczenie...

– Bardzo go lubiłem.

– Myślicie, że miał związek z ucieczką Blacka? No bo, wiecie, to się działo tej samej nocy...

Zamilczcie, błagam, potrzebuję ciszy, ciszy, nie chcę słyszeć niczego.

– Po Blacku ani śladu. Ministerstwo pewnie jest wściekłe.

– Knot znowu dał plamę. I na co byli ci dementorzy, skoro Black i tak wdarł się na teren Hogwartu?

– Pod ich samym nosem...

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Where stories live. Discover now