🌕✨ XXXI. Jak dwie krople wody

1.8K 98 1.2K
                                    

cały wątek nie powstałby, gdyby nie dwie piosenki (z jaką częstotliwością ich słuchałam wie tylko mickiem_06) i wykonanie Katarzyny Łaski, którą kocham całym sercem: "Chcę uwierzyć snom" i "Pokaż się" z "Krainy Lodu II" studia Disney

https://www.youtube.com/watch?v=q4HQNtWK9Ys

https://www.youtube.com/watch?v=ZRHzLa2K4zs

dla Red_x_Raven – za wszystko, za Ciebie, Ty wiesz

💫 🌑 🌓 🌔 🌕 💫

Pierwszy tydzień po rozmowie z Remusem okazał się najtrudniejszy. Irytowało mnie dosłownie wszystko.

Czas jeszcze nigdy nie płynął tak wolno. Ilekroć spoglądałam na zegarek, wskazówki zdawały się być w tej samej pozycji, co godzinę wcześniej. Każda myśl zdawała się być nieskończenie długa, każdy mój krok – niewyobrażalnie ciężki. Gdziekolwiek bym się nie obróciła, ktokolwiek by się do mnie nie odezwał, byłam rozdrażniona i rozkojarzona.

Wciąż źle sypiałam, wciąż nawracały bóle głowy.

Wszystko zaczęłam odczuwać wyraźniej. Krocząc korytarzami Hogwartu, zwracałam uwagę na drobinki kurzu, unoszące się w powietrzu. Drażniły mnie zaśniedziałe plamy na wieloletnich zbrojach, do szewskiej pasji doprowadzało mnie za ostre światło, wpadające przez wielkie, kolorowe witraże. Każdy szmer był za głośny, każde miauknięcie Pani Norris zza rogu korytarza słyszałam z wyprzedzeniem. Wszystkie szelesty falujących za uczniami peleryn i szat nakładały się na siebie nawzajem i wybrzmiewały drażniącą kakofonią.

Bębniący w szybę, przedwiosenny deszcz sprawiał, że zaciskałam powieki i kuliłam głowę w ramionach, bo potęgował migreny. Potęgował moje rozjuszenie, moją irytację.

Lekcje i posiłki w Wielkiej Sali były najgorsze. Nie tylko dlatego, ponieważ właśnie wtedy widywałam Remusa.

Nie, po prawdzie tylko dlatego.

Świadomość jego obecności zwiększała mój nerwowy nastrój. Wszystko spajało się w jedność: mnogość zapachów potraw, ogólny gwar uczniów, pohukiwania przylatujących sów, burze i deszcze za oknem oraz z poziomu zaczarowanego sklepienia. I widok Remusa po drugiej stronie komnaty.

Tak samo posępnego i sponiewieranego, jak ja.

Tak samo stęsknionego i rozeźlonego.

Nigdy nie sądziłam, że będę tak wyczulona na zapach lawendy. Na smak czarnej, słodzonej złocistym miodem herbaty. Na gorzki smak mocnej, orzechowej kawy. Na miękkość swetra, szorstkość koszuli, na ciepło czyjejś dłoni, szyi, czyjegoś policzka, czyichś ust. Nigdy nie podejrzewałam, że ktokolwiek będzie w stanie tak intensywnie na mnie działać. Bardziej niż Charlie Weasley.

Pogrążałam się więc w całkowitej ciszy, w sobie samej. Wydobywałam z pamięci momenty, w których było mi najlepiej i najbezpieczniej. Spędzając dwa dodatkowe wolne wieczory w pokoju wspólnym Krukonów, zatapiałam się w nauce, w książkach, w listach. Te ostatnie na przemian czytałam i pisałam, a z każdym kolejnym Marcepan zdawał się coraz bardziej pragnąć zadziobać mnie na śmierć i zrobić ze mnie durszlak.

Krążyłam między jedną lekcją a drugą. Skrupulatnie tworzyłam notatki i odliczałam czas. Każdą minutę, każdą godzinę. Obserwowałam, jak słońce wędrowało po niebie, jak z każdym porankiem wspinało się, by każdego wieczora – układać się do snu. Czyniło dokładnie to samo, co ja.

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Where stories live. Discover now