🌕✨ V. Niewerbalne

2.1K 162 419
                                    

Zauważyłam, że nie było go przy niedzielnym obiedzie. 

Na śniadanie nie dotarłam ani ja, ani Cath, bo do zamku wróciłyśmy po północy, nie wiedziałam więc, czy już wtedy był nieobecny. Licząc na spotkanie go na obiedzie, zdziwiłam się, dostrzegając puste miejsce między McGonagall a Snapem. Zbyt zmęczona, by myśleć nad tym głębiej, po prostu opierałam się o Cath i egzystowałam.

Przy kolacji zaczęłam się zastanawiać. Znów nie było Lupina.

- Chyba coś mu zrobiłaś tą wczorajszą kawą - zachichotała Cath. Walnęłam w nią zapiekanką z serem i oparszły brodę o rękę, wbiłam wzrok w puste krzesło.

Nie, to na pewno nie miało związku ze mną. No bo jaki miałoby mieć?

Nie uważałam, bym zrobiła coś nie w porządku, coś nieodpowiedniego. Nie mogłam z kolei przypomnieć sobie, by mówił coś o swojej nieobecności. Czy wyjechał gdzieś na weekend? Może zachorował lub źle się poczuł, i odpoczywał w swoich kwaterach? A może, po prostu, miał mnóstwo pracy i ślęczał nad zadaniami uczniów?

Głowiłam się nad tymi pytaniami, stojąc przed drzwiami do jego gabinetu. Dwukrotnie uniosłam rękę, by zapukać, i dwukrotnie ją opuściłam.

Stałam i nasłuchiwałam, mając nadzieję na jakąkolwiek wskazówkę, na nagłe olśnienie, ale Hogwart milczał, a wraz z nim moje domysły i przypuszczenia. Wspomnienia dotyczące Lupina koncentrowały się wokół sobotniego śniadania.

Bez żadnych wskazówek.



Wchodząc do jego klasy, czułam podenerwowanie. Liczyłam na to, że po prostu zobaczę jego spokojną, łagodną twarz, a gdy się uśmiechnie, wszystko wróci do normy. Po lekcji podejdę, zapytam i zwyczajnie usiądziemy do rozmowy, która przedłuży się na całą przerwę.

Rozkładając książki, czekałam na charakterystyczne skrzypnięcie drzwi i jego umiarkowany, choć pewny krok. Remus Lupin nigdy się nie spóźniał.

Nachylałam się do Cath, gdy drzwi otworzyły się nieco mocniej, niż zazwyczaj. Jedno szybkie spojrzenie i skamieniałam.

Snape.

- Jasna cholera - warknęłam, odpychając ze złością pióro.

Mistrz Eliksirów przeszedł przez salę, w której momentalnie zaległa cisza. Jak gdyby nigdy nic, zasiadł za biurkiem i sięgnął do notatek Lupina. Widziałam, jak na jego twarzy wykwita pogardliwy uśmieszek, jak unosi brwi, a w tym geście nie było nic ze zdziwienia - prędzej politowania. 

- Mamy eliksiry? - Rzucił pytająco Randolph z ławki przede mną i Cath.

- A wolisz eliksiry, Burrow? - odparł pytaniem Snape, nawet nie podniósłśzy głowy.

Zazgrzytałam zębami. Cath zacisnęła dłonie w pięści, piorunując znienawidzonego przeze mnie nauczyciela morderczym spojrzeniem. Wiedziałam, że przeklinała go w myślach równie mocno, co i ja.

- Bardzo chętnie zrobię ci sprawdzian.

- Nie, ja tylko...

- Zastępuję dziś profesora Lupina - wyjaśnił krótko. - Powtarzaliście już zaklęcia niewerbalne?

Gdy cała klasa, oprócz mnie i Cath, pozostających w cichym proteście, zaprzeczyła zgodnym ruchem głowy, Snape westchnął teatralnie. 

- Dość istotny temat w waszej klasie. - Snape wyciągnął się z zadowoleniem na krześle i obrzucił całą salę szybkim spojrzeniem. - Trzynaścioro. Podzielcie się w pary, poćwiczycie dziś zaklęcia niewerbalne. Raven - Zamarłam w bezruchu, wbijając wzrok w Snape'a - ty ze mną.

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz